77

364 45 72
                                    


Kiedy białe i niebieskie kafelki zaczynały zlewać się w jednokolorową plamę, Sunoo zacisnął powieki i westchnął ciężko. Siedział na podłodze, którą kilkanaście minut temu dokładnie umył i myślał o tym, co tak właściwie robi ze swoim życiem.

Czuł, że nic dobrego.

Dzień po pocałunku spotkał się z Sunghoonem na lodowisku. Starszy wyglądał tak jak zwykle i w ten sam sposób się zachowywał – kręcił się bez celu po lodzie, kiedy opowiadał mu o jednym ze swoich pierwszych konkursów. Żartował, dogryzał mu i przede wszystkim, ani razu nie wspomniał o incydencie, który wydarzył się przed domem Kima.

Sunoo był odrobinę zagubiony. Z jednej strony był wdzięczny Sunghoonowi za to, że dawał mu przestrzeń i czas, których zdecydowanie potrzebował. Z drugiej strony wiedział, że muszą porozmawiać i ta myśl nie dawała mu spać w nocy.

Tak właściwie, w nocy nie mógł spać przez to, że Park pojawiał się w każdym z jego snów. Czasami spotykali się w miejscach, które doskonale znał, czasami w takich, jakich jeszcze nigdy nie widział. Nie ważne, co tam robili, i tak kończyli, całując się tak intensywnie, że po przebudzeniu Sunoo ciężko dyszał i musiał otworzyć okno.

Nie mógł tego kontrolować, ale zaczynał popadać w paranoje. Miał wrażenie, jakby naruszał prywatność Sunghoona i zachowywał się jak osoba niepotrafiąca powstrzymać swoich chorych fantazji. Nie chciał oglądać starszego w każdym swoim śnie, ale nie potrafił nad nimi zapanować.

Z każdym dniem coraz trudniej było mu patrzeć Sunghoonowi w oczy. Gdy tylko uśmiechał się do niego, wzrok Sunoo opadał na jego usta, a w głowie pojawiały się sceny z każdego snu. Śnił o miękkich wargach, całujących jego policzki, szyję i ramiona. O smukłych palcach przeczesujących jego włosy, wędrujących wzdłuż kręgosłupa. O ramionach, które mocno obejmowały go tuż pod łopatkami.

Codziennie miał nadzieję, że i tym razem Sunghoon nie zauważy jego dziwnego zachowania. Jednak dziś spotkali się już przy wejściu, a starszy poprosił go, aby poczekał na niego po zakończonej pracy. Wystarczyło jedno zdanie, aby mózg Sunoo zamienił się w papkę. Nie był w stanie myśleć o niczym innym niż o prośbie Sunghoona. Co mógł od niego chcieć?

Stres zjadał go od środka. Nie chciał, żeby Sunghoon poruszał temat pocałunku, a jednocześnie wariował przez niepewność. Bał się wchodzenia w relacje, a jednocześnie chciał mieć Sunghoona tylko dla siebie. Chciał go dotykać, całować, wspierać, przytulać po kolejnej wygranej i spać z nim w jednym łóżku. Chciał być jego.

Sunoo poderwał się z podłogi, kiedy poczuł nadchodzące mdłości. Wpadł do jednej z kabin i pochylił się nad toaletą, a ucisk na jego żołądku wcale nie zmalał. Upadł na kolana, jednak z jego ust wyleciała jedynie ślina. Sapał głośno, chcąc, żeby to paskudne uczucie w końcu zniknęło, ale nic nie wskazywało na to, że zwymiotuje.

Miał ochotę płakać z bezsilności. Zupełnie nie wiedział, co ma zrobić ze swoimi emocjami i gdzie je ulokować. Chciał posłuchać się Jungwona, ale nie potrafił. Nie potrafił tak po prostu usunąć wszystkich swoich obaw i wspomnień związanych z Jay'em.

Na drżących nogach podniósł się z podłogi i chwycił rączkę wózka, którym przewoził wszystkie potrzebne mu rzeczy. Musiał posprzątać jeszcze jedną szatnię, a dwudziesta pierwsza zbliżała się nieubłaganie. Nie zamierzał zostawać w pracy po godzinach, szczególnie że miał czekać na niego Sunghoon.

Zanim opuścił łazienkę, podszedł jeszcze do umywalki, aby przemyć twarz zimną wodą. Wziął głęboki oddech i spojrzał w lustro.

Jesteś taki słaby Sunoo.

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz