81

182 38 23
                                    


Sunoo słyszał pisk w uszach.

Była dopiero siódma rano, a w każdą inną sobotę przewracałby się właśnie na drugi bok, mając w poważaniu resztę świata. Tym razem zbudziły go nie tylko sny, ale też okropne samopoczucie.

Z każdym przełknięciem śliny jego gardło piekło. Przez zatkany nos musiał oddychać przez usta, ale było mu niesamowicie ciężko, dlatego dyszał jak stary kundel. Miał wrażenie, że temperatura jego ciała przekroczyła czterdzieści stopni, a jego organy zaczynają wrzeć. Na dodatek nie miał siły ruszyć ani jedną częścią ciała, bo wszystko niemiłosiernie bolało. Jego policzki były mokre i nie wiedział, czy oczy łzawią mu od choroby, czy nadal płacze z powodu Sunghoona.

Tęsknił za nim. Choć nadal nie uporządkował wszystkiego w swojej głowie, pragnął go przeprosić i powiedzieć, że wszystko, co robił, było na poważnie. Sunghoon nigdy nie był żartem, obiektem drwin czy celem, którego uczucia mógł wykorzystać.

Sunghoon był czymś o wiele więcej. Był kimś, kogo widywał każdego wieczoru i oczekiwał na to od samego rana. Był powodem uśmiechu i rumieńców na jego twarzy. Był niesamowicie wrażliwym i czułym odbiorcą każdego jego zmartwienia. Słuchał go, wspierał i rozumiał. Był kojącym dotykiem.

Był i jest najjaśniejszą gwiazdą, młodym chłopakiem z ogromnym talentem.

Sunoo nie powstrzymywał kolejnej fali łez, która sprawiła, że czuł się jeszcze bardziej obrzydliwy. Był spocony i mokry, potrzebował kąpieli jak niczego innego, ale i tak nie potrafił zmusić się do podniesienia się z łóżka.

Kiedy myślał o tym, co powiedział Parkowi, chciał cofnąć czas. Chciałby ująć swoje myśli w inne słowa, które lepiej oddawały jego uczucia.

Nie chciał być przeszkodą. Wiedział, że Sunghoon ma ogromne szanse na zostanie jednym z najlepszych łyżwiarzy figurowych swojego pokolenia, a on nie chciał stawać mu na drodze. Bo tak naprawdę nie chodziło o to, że Sunoo bał się, iż nie zostanie wybrany. Sunghoon po prostu nigdy nie powinien wybierać. Powinien spełniać swoje marzenia.

A on nie wiedział, czy ma miejsce gdzieś pośród nich.

Rozstanie z Jay'em, choć wydarzyło się ponad rok wcześniej, nadal pozostawiało otwartą ranę. Tak jak sam chłopak był mu obojętny, z tyłu głowy nadal siedziała myśl, że nie był, tak ważny, jak jego kariera. Że zawsze będzie coś lepszego niż on.

Że Sunghoon podobnie jak Jay otrzyma propozycję nie do odrzucenia, a on będzie stał mu na drodze w sięgnięciu po nią.

Z głośnym stęknięciem Sunoo podniósł się do siadu, ale minęło kilka minut, zanim stanął na nogi. Kręciło mu się w głowie, ale wyciągnął ubrania z szafy zupełnie na ślepo i ruszył w stronę łazienki. Miał nadzieję, że nie zasłabnie nagle na korytarzu, bo wtedy jego ojciec lub Hwayoung mogliby go znaleźć, a to ostatnie, czego chciał.

Po wrzuceniu ubrań do kosza na pranie wsunął się do wanny pełnej wody. Nie była gorąca, ale też nie zbyt zimna, dlatego odetchnął cicho. Oparł głowę o ścianę i przymknął oczy, chcąc skupić się na rozluźnianiu mięśni. Zaczął zastanawiać się, czy ma w domu wszystkie potrzebne leki, ale wtedy jego głowa stała się nad wymiar lekka i nagle nie czuł już nic.

❄️

Sunoo otworzył oczy i zamrugał kilkukrotnie, zanim zauważył co dzieje się wokół niego. Szybko podniósł się do siadu, przyciągnął nogi do klatki piersiowej i zakrył ramiona dłońmi.

– Co wy tutaj robicie?

Jego ojciec opierał się o wannę, a Hwayoung stała w wejściu, jakby próbowała schować się za drzwiami.

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz