22. Brazylia

278 6 1
                                    

𝐌𝐢𝐞𝐬𝐢ą𝐜 𝐖𝐜𝐳𝐞ś𝐧𝐢𝐞𝐣

— Nie masz wyjścia Ventura, jeżeli nie chcesz żeby cię złapali to musisz zacząć grać na moich zasadach. Będziesz robił teraz to co ja ci powiem — odparł chłodno mężczyzna za biurkiem. 

Po odstawieniu mojej dziewczynki do domu przejechałem do nie jakiego Pana Mores, cóż nawet nikt nie znał jego imienia. Niebezpieczny gość zaproponował mi współpracę, więc chciałem ją chociaż rozpatrzeć.

— A więc mam też swoje zasady, zero kontaktu z blondyną. Musisz się odciąć od znajomych i jeździć dla mnie w wyścigach.

Nie moge przecież zaprzepaścić relacji ze znajomymi no i z moją Adeline, przecież ona mnie znienawidzi.

— Muszę to przemyśleć.

                                 ****

Zszedłem na dół do holu i gdy miałem już wychodzić z budynku zatrzymał mnie recepcjonista.

— Coś dla pana.

Zmarszczyłem brwi lecz podszedłem do mężczyzny biorąc od niego list.

Wyszedłem z budynku pokonując pare metrów do mojego samochodu. Gdy tylko wsiadłem do środka otworzyłem kopertę.

Cóż podejrzewam tego całego Pana Moresa, jeszcze nie przemyślałem sprawy bo jednak te relacje były dla mnie bardzo ważne aczkolwiek on tego nie rozumiał.

I zwiększał stawkę pieniędzy codziennie by tylko jakoś mnie przekonać.

Wyjąłem list i widząc napis "komendant policji" mocno się zdziwiłem. Przeczytałem cały spisek kodując w głowie najważniejsze treści. Oskarżony o morderstwo? Niech pan stawi się na komendzie aby uniknąć zamieszania bla bla bla. Serio kurwa facet wkopał mnie w takie coś bo nie chciałem z nim współpracować?

Wykręciłem numer do tego idioty czekając łaskawie aż odbierze.

— Serio kurwa? Straszysz mnie psami bo nie chce z tobą współpracować? Żenujące.

— Policja? — zdziwił się. — To akurst nie moja działka, przyjedź. Chyba to odpowiednia pora abyśmy porozmawiali Aston.

Wywróciłem oczami rozłączając połączenie, nie miałem wyboru.
Jakoś musiałem się z nim dogadać.

                              ****

Bardzo niechętnie pojechałem do tego szemranego typa. Starałem trzymać się z dala od takich ludzi lecz teraz tylko on był moją nadzieją. Miał kontakty, znał ludzi i miał również możliwości.
Przekroczyłem próg posiadłości mijając ochroniarzy, skierowałem się w stronę biura gdzie spotkaliśmy się ostatnio. Patrząc na cały zbieg okoliczności musiałem przystać na jego warunki. Wolałem być oczyszczony a potem wytłumaczyć wszystko innym niż siedzieć w więzieniu za coś czego nie zrobiłem.

Nie zapukałem do środka, od razu wszedłem spoglądając na mężczyznę. Na pozór facet wydawał się normalny jedynie spośród tłumu wyróżniało go to ciągłe chodzenie w garniturze.

— Dowiedziałem się kto sprowadził na ciebie psy — odezwał się pierwszy spoglądając na mnie zza komputera.

— A więc kto to? — usiadłem na przeciwko niego.

— Twój ojciec — odparł chłodno.

— Japierdole..  — mruknąłem przecierając oczy dłonią.

I to wszystko dlatego że Adeline nie miała najlepszego statusu w tej całej bandzie bogaczy? Boże jak można być aż takim głupim. Znając jego to będzie się teraz mścił ponieważ odrzuciłem Marthę dla Addie.

𝐎𝐔𝐑 𝐏𝐈𝐍𝐊 𝐃𝐀𝐑𝐊𝐍𝐄𝐒𝐒 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz