*
Cztery godziny i prawie trzy kwadranse lotu dłużyły się w nieskończoność. Z Martinezem w zasadzie nie miała o czym rozmawiać, pomijając już, że jedynego tematu konwersacji, który mógłby ją interesować, nie powinni poruszać w miejscu publicznym. Musiała zatem jakoś wytrzymać te koszmarne prawie pięć godzin, podczas których rozważała setki scenariuszy, próbowała wyobrażać sobie rozmaite sytuacje, w jakich ewentualnie mogliby się znaleźć i przemyśliwała wszelkie znane jej strategie operacyjne – te, których nauczył ją McGoldie i jego Siódemka i te, które próbowała stworzyć sama, w głębokiej nadziei, że dokona czegoś znaczącego. Ale prawda była taka, że została wrzucona na głęboką wodę. Na bardzo głęboką wodę. I stało się to na jej własne życzenie, a podświadomie czuła, że nie jest na to gotowa, do czego nie przyznałaby się nawet w obliczu najbardziej wymyślnych tortur. Została dobrze przygotowana od strony teoretycznej, zasmakowała w praktycznych działaniach jako wsparcie agentów Burta, miała niesamowity zapał i wiarę we własne siły, ale im bliżej konkretnych działań się znajdowała, tym większe czuła obawy. Czy zdoła zapanować nad wszystkim tak, by doprowadzić zadanie do końca – do takiego końca, jakiego od niej oczekiwano, jakiego sama od siebie oczekiwała? Czy w pewnym momencie nie zacznie się miotać i popełniać błędów? A do tego wszystkiego ten cholerny Martinez, który będzie nieustannie patrzył jej na ręce i – co do tego nie miała złudzeń – czekał na najmniejsze potknięcie.
Zanim samolot wylądował na Chicago Midway, Charlie była już pełna wątpliwości, a zapał jakby okrzepł i wycofał się na bezpieczne pozycje.
Najpierw zameldowali się w hotelu, gdzie dojechali taksówką. Nie było sensu wynajmować na lotnisku samochodu, bo McGoldie wspomniał, że dostaną auto – ze sprzętem, dzięki któremu mogli podsłuchiwać rozmowy Rosjan. To na nowo rozbudziło podekscytowanie dziewczyny. Była niesamowicie ciekawa, czy ci dwaj okażą się dobrym tropem – marzyła o tym bardziej, niż byłaby skłonna przyznać przed samą sobą. To znacznie ułatwiłoby zadanie, a w zasadzie uczyniłoby w ogóle możliwym do wykonania. W przeciwnym razie musieliby działać całkowicie na oślep, a to ją przerażało. Rosjanie, którzy pojawili się w Chicago, stanowili jej jedyną szansę, jedyną nadzieję, jakkolwiek absurdalnie by to brzmiało. Dlatego tuż po tym, jak tylko rzuciła torbę podróżną na łóżko, Charlie pognała do sąsiedniego pokoju, gdzie miał nocować Martinez. Wizja oczekiwania, aż chłopak starannie poukłada rzeczy z walizki w szafie, napawała ją szczerym zniechęceniem. Chciała się jak najszybciej zameldować u Callaghana i rozpocząć pierwsze w swojej karierze samodzielne – nie licząc plątającego się koło niej Martineza – działania operacyjne.
Trochę się obawiała reakcji agenta, kiedy ją zobaczy i być może uzna, że jest za młoda, albo – co gorsza – stwierdzi, że to Martinez jest tym ważniejszym. Jednak nic takiego nie nastąpiło i Charlie nie chciała dociekać, czy okazała się wystarczająco wiarygodna, czy może McGoldie uprzedził Callaghana i poprosił, by potraktował ją w określony sposób. Rozmawiali krótko i bardzo konkretnie. Agent przekazał wszelkie informacje, które mogłyby się okazać przydatne oraz miejsce usytuowania i numery rejestracyjne dodge'a ram z zainstalowaną we wnętrzu aparaturą.
– Jeśli chcecie – zakończył Callaghan – możecie przesłuchać materiał zgromadzony od wczoraj. Jest zarejestrowany na kasetach. Ale myślę, że niczego ciekawego tam nie znajdziecie. Moi ludzie monitorują ten podsłuch przez cały czas pod kątem naszych priorytetów, a wam udostępniam go na osobistą prośbę McGoldiego. Jeśli coś znajdziecie, wasze szczęście. Przeczucia Burta czasami bywają zaskakująco dobre – dodał i dziewczyna wyczuła w jego tonie słabo skrywaną nutkę sarkazmu.
Pożegnali federalnego i udali się pod hotel InterContinental. Srebrny dodge nie został ozdobiony logiem żadnej z firm telekomunikacyjnych, ani jakiejkolwiek innej firmy – prawdziwej bądź fikcyjnej. Wyglądał zwyczajnie i nie rzucał się w oczy, choć nie stanowił szczytu marzeń o idealnym środku transportu. Ale to wszystko nie było istotne. Charlie dopadła samochodu, wpakowała się do tyłu i z uznaniem spojrzała na wnętrze z zainstalowaną aparaturą – zrobiło na niej wrażenie, choć pewnie dla bardziej doświadczonego agenta nie wydawałoby się niczym nadzwyczajnym. Wiedziała, jak obsługiwać podobny sprzęt, to było częścią jej szkolenia i działką Shivera – kogoś, komu filmowy MacGyver mógłby się kłaniać w pas, a przynajmniej tak twierdził McGoldie. Federalny, który ze znudzoną miną siedział w furgonetce, przyjął ich pojawienie się z nieukrywaną ulgą. Najwyraźniej nie był to jego ulubiony sposób spędzania czasu w pracy. Zmył się szybko i bez zbędnych komentarzy, jak tylko Charlie oświadczyła, że wie, jak obsługiwać sprzęt. Z głośników nie płynął aktualnie żaden dźwięk. Charlie sprawdziła, czy aparatura na pewno jest włączona i ustawiona jak trzeba. Brała pod uwagę, że agentowi nie chciało się słuchać Rosjan, skoro sprzęt tak czy inaczej rejestrował każde słowo. Wyglądało na to, że wszystko działa prawidłowo.
CZYTASZ
Nielegał
General FictionHistoria trudnego wkroczenia w dorosłość (choć absolutnie nie YA i NA) i zmagania się z demonami przeszłości z motywami wywiadowczymi w tle. Również miłośnicy romansu znajdą tu wątek dla siebie. Akcja toczy się na przełomie lat 80. i 90. Kolejne czę...