Nielegał cz. 29

11 4 22
                                    

 *

          Doktor Jenkins przeliczył się w swoich gwarancjach. To, co pielęgniarka zaaplikowała dziewczynie, nie przyniosło ulgi. Charlie nie poczuła się po tym lepiej, jak zapewniał lekarz. Kiedy Emilio wrócił i znalazł ją siedzącą z apatycznym wyrazem twarzy na fotelu niedaleko automatu do kawy w pobliżu recepcji, próbowała rozważać różne scenariusze dalszego życia. Tyle że nieodmiennie dochodziła do wniosku, że żaden z nich nie jest tym, czego by sobie życzyła.

     Martinez stanął przed nią ze spokojnym wyrazem twarzy. Milczał, dopóki nie podniosła głowy i nie spojrzała z niemym pytaniem w oczach.

     – Ten lekarz mówił prawdę.

     Tylko tyle. Emilio nie użył żadnego słowa, które mogłoby sprawić większą przykrość niż ta nieunikniona. Nie padły słowa „nie żyje", „ciało", ani nawet imię „Ron", które też mogło dodatkowo zaboleć. I wtedy właśnie przyszło jej do głowy, że może on kłamie, nie żeby spiskować przeciwko niej, ale wprost przeciwnie – w przekonaniu, że tak będzie lepiej. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, bez słowa, ale natarczywie i najwyraźniej zobaczył w jej wzroku to niedowierzanie, czy choćby tylko zawahanie, bo odezwał się znów:

     – Przysięgam, Charlie. Przysięgnę na cokolwiek chcesz. Na miłość do mojej siostry, do Catity. Nie okłamałbym cię w takiej sprawie.

     – A jeśli się pomyliłeś? – zapytała cicho. – Jeśli nie rozpoznałeś...

     – Nie pomyliłem się. Wczoraj miałem okazję dokładnie się przyjrzeć. Zapewniam cię, że się nie pomyliłem.

     – Co teraz? – wyrwało jej się, zanim zdążyła pomyśleć, bo przecież ciągle nie chciała okazywać, że potrzebuje jego wsparcia.

     – Na razie wróćmy do hotelu. Nie ma sensu tu tkwić. Zwłaszcza że to dla ciebie jeszcze bardziej przygnębiające. Sam nie przepadam za takimi miejscami.

     Podniosła się z fotela i poszła z Martinezem przez korytarz sprawiający wrażenie bezdusznie sterylnego. Po drodze na parking starała się określić własne odczucia, z bezwzględną szczerością odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to, co się stało, jest bardziej tragedią dla niej czy wybawieniem dla Rona. Bo jakie istniało prawdopodobieństwo przywrócenia go do dawnej formy? Przecież Anton Gubinov nie mógłby być na tyle perfidny i wyprany z wszelkich uczuć, żeby skazywać jedynego syna na taką egzystencję, gdyby dało się go wyleczyć. A zatem Ron byłby do samego końca skazany zaledwie na biologiczne funkcjonowanie, które ciężko przyszłoby nazwać życiem. Jak bardzo cierpiałaby, patrząc na niego każdego dnia? A jeśli tliłaby się w nim jakaś świadomość – jak bardzo cierpiałby on sam, uwięziony w bezwładnym ciele, nad którym nie miał żadnej władzy. I kiedy sobie to uświadomiła, coś nagle zaświtało jej w głowie. Zatrzymała się gwałtownie tuż przed wejściem na parking. Emilio spojrzał na nią i również przystanął.

     – Pytałeś... Pytałeś, co się stało. Dlaczego on...?

     – Lekarz powiedział, że to zatrzymanie krążenia. Tuż przed północą.

     – Zatrzymanie... Czym było spowodowane? Powiedział ci?

     Martinez milczał przez chwilę, zanim odpowiedział.

     – Nie przeprowadzono sekcji, żeby ustalić precyzyjnie przyczynę... – Nie wymówił słowa zgon. – Jego ojciec nie chciał autopsji.

     – Czy to się mogło stać, dlatego że ja... – Gwałtownie odwróciła głowę i błądziła spojrzeniem gdzieś po koronach pobliskich drzew. – Czy moja wizyta mogła tak na niego podziałać, że...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 8 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NielegałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz