Nielegał cz. 27

44 8 125
                                    

 *

          Po drodze zatrzymali się tylko raz, żeby uzupełnić paliwo i kupić atlas Rand McNally. Charlie odnalazła tam klinikę o nazwie podanej przez Gubinova i kiedy znaleźli się już w Orlando, pokierowała tam Martineza – ulica po ulicy, skrzyżowanie po skrzyżowaniu, skupiając się całym wysiłkiem woli na mapach przedstawiających siatkę dróg. Siedziała ze wzrokiem utkwionym na jednej ze stron atlasu, w punkcie, gdzie przy nazwie ulicy wymienionej przez Antona widziała ikonkę oznaczającą placówkę medyczną. Nie uniosła głowy nawet wtedy, gdy Emilio wjechał już na piętrowy parking przy klinice i ustawił samochód na jednym z wolnych miejsc. Nie usłyszała, że zgasił silnik. Dopiero kiedy się odezwał, oderwała wzrok od atlasu i spojrzała na niego.

     – Jesteśmy na miejscu. Myślę, że będzie lepiej, jeśli pójdę z tobą.

     – Nie... Ja... muszę sama. To moja osobista sprawa...

     – Nie będę przeszkadzał, a mogę się przydać. Choćby tylko jako osoba towarzysząca, żebyś miała poczucie, że ktoś z tobą jest.

     Mówił w zasadzie to samo, co w Tampa i to samo, co w Chicago. I tak samo jak wtedy, teraz też miał rację. A ona nie czuła się na siłach, żeby zaprotestować. Znajdowała się już tylko o krok od tego, czego tak bardzo się obawiała, a po czym jednocześnie obiecywała sobie tak wiele. Zamknęła atlas i mechanicznym ruchem odłożyła go do tyłu, na podłogę za przednimi siedzeniami. Bez słowa otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu.

     – Czy mógłbyś... – odezwała się nieśmiało, kiedy i on wysiadł. – Czy mógłbyś znaleźć drogę do głównego wejścia i zapytać kogoś o ten oddział...?

     – Oczywiście. Znajdziemy wszystko, co trzeba – zapewnił z całkowitym spokojem.

     Wolałaby poradzić sobie sama. Gdyby tylko była w stanie zebrać myśli, wolałaby, żeby Martinez poczekał na nią w samochodzie, ale psychika odmówiła jej posłuszeństwa i Charlie nie bardzo wiedziała, jak się wydostać z wielopoziomowego parkingu, więc o znalezieniu Rona w tym olbrzymim kompleksie budynków nawet nie śmiała marzyć. Fakt, że Emilio ratował ją z opresji, przestał mieć w tamtej chwili jakiekolwiek znaczenie. Krew pulsowała w skroniach, serce łomotało, a do zmysłów nie dochodziły praktycznie żadne bodźce z otoczenia. Nie była świadoma, że zaparkowali dość daleko od miejsca docelowego, że Emilio po rozpytaniu się o właściwy oddział, zdecydował, że nie ma sensu przeparkowywać samochodu i że się udadzą tam na piechotę. Szła za nim jak automat, a myśli uparcie krążyły tylko wokół tej jednej rzeczy –  za chwilę zobaczy Rona i to nie będzie widok, jakiego oczekiwała i pragnęła. Coś wręcz wrzeszczało w jej głowie, że Rosjanie z nagrania powiedzieli prawdę. Prawdę o Ronie. O tym, w jakim stanie go za chwilę zobaczy. Warzywo. I była pewna, że tego nie udźwignie. Tyle że udźwignąć to musiała.

     Martinez ciągle pytał kogoś o drogę i gdzieś poza świadomością zanotowała, że radzi sobie doskonale, bo wkrótce znaleźli się w budynku. Nie miała wątpliwości, że to właściwy budynek i że jest tak blisko Rona, jak nie była od ponad czterech lat. Usiłowała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może istnieć coś gorszego niż świadomość, że Ron nie żyje, bo przez to już przecież miała okazję przejść i jakkolwiek ciężko było, to przecież jakoś sobie poradziła. A zatem czy mogło być cokolwiek gorszego? Musiała się przytrzymać ściany w windzie, którą właśnie jechali, kiedy dotarło do niej, że tak, istniało coś gorszego – że Ron mógłby być martwy za życia.

     Kiedy wysiedli z windy w półokrągłym holu, Martinez podszedł do kontuaru, gdzie siedziała młoda kobieta w szpitalnym uniformie. Wyglądała jak jedno z tych popiersi sławnych ludzi w korytarzu jakiejś uczelni, bo zza doskonale wypolerowanej, błyszczącej lady widać było tylko jej głowę i górną część ciała. Charlie wpatrywała się w nią wzrokiem pozbawionym wyrazu. Usłyszała, jak Martinez pyta o pacjenta nazwiskiem Ronald Gubinov. Recepcjonistka wystukała coś na klawiaturze i wlepiła wzrok w ekran umieszczony nieco na prawo.

NielegałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz