*
Więcej ich różniło, niż łączyło i wbrew zdrowemu rozsądkowi nie powinni byli tak się ze sobą zżyć. Ron był dzieckiem z bardzo bogatej rodziny, Jessie niemal podręcznikowym przykładem szarej myszki z klasy średniej. Bardzo średniej. I chyba jedynym podobieństwem dwa lata po tym, jak się poznali, stało się to, że oboje byli półsierotami bez matek. Ale Jessie miała w tym o wiele dłuższe doświadczenie. Od trzeciego roku życia wychowywał ją ojciec przy dużym wsparciu swojej teściowej, która na szczęście mieszkała zaledwie cztery kwartały od ich domu i tylko dlatego mężczyzna jakoś radził sobie z sytuacją, w której z dnia na dzień znalazł się sam z bardzo małym dzieckiem.
Ron wychowywał się w pełnej, szczęśliwej rodzinie do trzynastego roku życia. Ale został bez matki równie nagle jak Jess. Tyle że w przeciwieństwie do niej był w pełni świadomy, kiedy ten tragiczny fakt się dokonał.
To stało się pod koniec lipca, a Jessie dowiedziała się o wszystkim od babci. Dowiedziała się, bo stanęła oko w oko z sytuacją, której nie rozumiała, a która nie wydarzyła się nigdy wcześniej przez całe dwa lata trwania jej przyjaźni z Ronem.
Tamtego dnia jak zwykle pobiegła do rezydencji Gubinovów i dostała się na teren posiadłości boczną furtką – przejściem, które pokazał jej Ronnie i którego używała, od kiedy samodzielnie zaczęła go odwiedzać. Wbiegła do obszernego ogrodu, ciesząc się na perspektywę spędzenia czasu ze swoim ukochanym przyjacielem. Mniej więcej w połowie drogi do rezydencji niespodziewanie zastąpił jej drogę wysoki, barczysty mężczyzna, którego nie widziała tutaj nigdy wcześniej. Zatrzymała się jak wryta i spojrzała na obcego człowieka, zadzierając wysoko głowę.
– A skąd ty się tu wzięłaś, dziewczynko? – spytał. – Jak się tu dostałaś?
Bezgraniczne zdziwienie odmalowało się na jej twarzy. Oto ktoś zupełnie obcy wypytywał ją o takie rzeczy. Ją, Jessie, która była tu niemalże domownikiem. Przez chwilę nie mogła wydusić z siebie słowa, ale w końcu szepnęła nieśmiało:
– Przyszłam do Rona.
Obcy człowiek przez chwilę jakby nad czymś się zastanawiał.
– Przyszłam pobawić się z Ronem – odezwała się znów.
– Nie dzisiaj. Dziś Ron nie może się z tobą bawić. Chodź, odprowadzę cię do bramy.
Nie odezwała się, tylko posłusznie poszła za tym obcym mężczyzną, choć przecież mogła powiedzieć mu, że nie musi jej nigdzie odprowadzać, że przecież może wrócić do domu sama, zwykłą drogą, jakiej używała ciągle – przez tylną furtkę. Ale była tak zaskoczona, że szła za nim bez słowa. Dopiero przy bramie odważyła się odezwać:
– Ale będę mogła jeszcze się z nim widywać, prawda? – Spojrzała mężczyźnie w oczy i wyczekiwała na odpowiedź z bijącym sercem.
– Nie wiem... Nie dzisiaj, dziecko. Może za kilka dni. Wracaj do domu.
Odwróciła się powoli i powlokła za bramę skonsternowana i pełna złych przeczuć. Dwa razy obejrzała się przez ramię, ale człowiek, który ją przyprowadził, już odchodził w głąb posiadłości i więcej się nią nie interesował. Wróciła do domu i żeby było szybciej, wsiadła na rower i pognała do domu babci. Jeśli ktokolwiek mógł wyjaśnić jej, co się dzieje, to tylko babcia Christina.
Rower rzuciła niedbale na trawnik przed frontowym wejściem – już dawno przestała dbać o swój kiedyś ukochany pojazd. Teraz był już na tyle zdezelowany i stary, że przestała darzyć go jakimkolwiek sentymentem. Wpadła do domu jak małe tornado. Między jednym przyśpieszonym oddechem a drugim wyrzuciła z siebie nieskładną relację o wydarzeniach w ogrodzie Gubinovów. Patrzyła na babcię i miała jakieś niejasne wrażenie, że wcale nie musiała tego opowiadać, żeby dowiedzieć się, co takiego zaszło, że nie dopuszczono jej do Rona.
CZYTASZ
Nielegał
Ficción GeneralHistoria trudnego wkroczenia w dorosłość (choć absolutnie nie YA i NA) i zmagania się z demonami przeszłości z motywami wywiadowczymi w tle. Również miłośnicy romansu znajdą tu wątek dla siebie. Akcja toczy się na przełomie lat 80. i 90. Kolejne czę...