Nielegał cz. 6

55 14 214
                                    

2

          Wiele razy zastanawiała się, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby nie pojawił się w nim Ronnie Gubinov. Gdyby babcia Christina nie podjęła pracy w ich rezydencji, gdyby tamtego dnia ojciec nie zadzwonił, że nie przyjdzie do domu na czas... A kiedy to sobie wyobrażała, przerażenie ogarniało ją tak wielkie, że szybko odpędzała te myśli i skupiała się na tym, że Ronnie jednak jest, że miała to ogromne szczęście i mogła liczyć na wsparcie i obecność tego cudownego chłopaka w swoim życiu.

     Ale nie śmiała marzyć o niczym więcej. Przejawy nadmiernej zażyłości i bliskości traktowała z rezerwą i składała na karb wylewnej i szczerej osobowości Rona. Bo to, że w pewnych momentach posuwał się nawet do tego, by ją objąć i przytulić, nie oznaczało przecież niczego więcej poza tym, że Ron jest oddanym przyjacielem. Nie mogło nic więcej znaczyć. Uparcie odsuwała też od siebie wszelkie myśli o tym, że ten chłopak tak bardzo jej się podoba. Nie było sensu tak myśleć, skoro wiedziała, że nie ma żadnych szans. Bo jeśli nie miały ich te wszystkie atrakcyjne, przebojowe dziewczyny ze szkoły, które wprost ze skóry wyłaziły, żeby przypodobać się Ronowi, to jakim cudem miałaby mieć jakieś szanse ona – Jessie, która niczym się nie wyróżniała, nie była ani szczególnie ładna, ani wybitnie inteligentna. Nie istniało nic, czym mogłaby zaimponować takiemu chłopakowi jak Ron. Spędzał z nią czas, większość swojego czasu, ale zakładała, że robił to z przyzwyczajenia – przez pierwsze lata ich znajomości nazywał ją przecież swoją młodszą siostrą, którą tak bardzo chciał mieć. A zatem traktował ją jak swego rodzaju członka rodziny – coś, co istnieje w naturalny sposób i nie stanowi niczego wyjątkowego.

     Czasami zastanawiała się, dlaczego Ron nie ma dziewczyny. Dlaczego nie chodzi z żadną z tych szkolnych piękności, ale doszła do wniosku, że widocznie ma tak wysokie wymagania, że żadna nie jest w stanie im sprostać. W najśmielszych oczekiwaniach nie przyszłoby jej do głowy, że to właśnie ona mogłaby spełnić je w jakikolwiek sposób.

     Powiedział jej o tym nad rzeką Hillsborough, w tym samym miejscu, gdzie zabrał ją tamtej niedzieli po feralnej i brzemiennej w skutkach sobocie, kiedy dowiedziała się, dlaczego zginęła jej matka.

     Najpierw siedzieli na zwalonym pniu, którego połowa spoczywała w spokojnym nurcie rzeki. Zdjęli buty i bosymi stopami sprawdzali temperaturę wody wśród wzajemnych śmiechów i pokrzykiwań. Wodzie daleko było jeszcze do komfortowej temperatury, ale Ron dzielnie zanurzył nogi po same kostki i oświadczył, że czuje, jak lato klepie go po plecach, ale nie będzie się odwracał, żeby go nie spłoszyć. Wtedy Jessie z przeciągłym jękiem cierpienia również zanurzyła stopy i oświadczyła:

     – Jeśli się zaziębię, to babcia Christina utopi cię w tej rzece.

     – Ciocia Christina mnie uwielbia – odparł Ron pewnym siebie tonem. – Nigdy nie uwierzy w moją winę.

     Jessie nie odpowiedziała. Ron mówił prawdę. Babcia kochała go niemal jak własnego wnuka. Ale Rona nie dało się nie kochać...

     „Jak brata" – pomyślała Jessie szybko, kiedy tylko uświadomiła sobie ten fakt.

     Ale najwyraźniej Ron myślał w zupełnie inny sposób.

     – Pójdziesz ze mną na bal absolwentów? – spytał.

     W jednej chwili zapomniała o przenikliwym chłodzie wody w rzece. Spojrzała na niego z bezgranicznym zdumieniem.

     – Ale jak to...? Że ja...?

     – Tylko nie mów mi, Jessie, że nie zauważyłaś, że mi na tobie zależy. Tyle że nigdy nie dałaś mi odczuć, że jestem dla ciebie kimś więcej niż... – Ron zamilkł, a ona zastanawiała się, co powinna odpowiedzieć.

NielegałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz