Obiecała babci, że jeszcze się zobaczą. Obiecała, że odwiedzi ojca. To wszystko musiało jednak poczekać, bo najpierw miała przed sobą wizytę u Gubinova. Mogła ją odwlec i najpierw pojechać do ojca. Mogła się starać robić wszystko, żeby odsunąć w czasie to, co najprawdopodobniej stanie się brzemieniem nie do udźwignięcia. Ale ani przez chwilę nie pomyślała, że może tego uniknąć, nie rozdrapywać starych ran, nie dociekać prawdy i nie usiłować za wszelką cenę wydobyć jej na światło dzienne. Tyle że nie potrafiłaby żyć ze świadomością, że zostawiła Rona, że przeszła nad czymś takim do porządku dziennego, że zrobiła to, kierując się panicznym lękiem przed tym, z czym musiałaby się zmierzyć. A świadomość, że Ron nie zostawiłby jej w takiej sytuacji, była tylko czysto formalnym argumentem.
Dom Christiny dzieliło od rezydencji Gubinovów zaledwie kilka minut jazdy samochodem. Kilka minut, które w świadomości dziewczyny skurczyły się do kilkunastu sekund. Zanim zdołała na dobre zebrać myśli po rozmowie z babcią, już znajdowała się przy solidnym kutym ogrodzeniu pomalowanym na czarno, za którym laurowiśnia nieprzeniknioną ścianą starannie przystrzyżonej zieleni osłaniała teren rezydencji przed ludzkim wzrokiem. Charlie zwolniła, ale jej serce zareagowało przeciwnie – zwiększyło tempo uderzeń i ich moc, tak że czuła niemal, jak się próbuje wyrwać z klatki żeber niczym tłukąca się w potrzasku synogarlica. Za wszelką cenę starała się uspokoić, ale powtarzanie sobie bezsensownej mantry złożonej z jednego banalnego słowa „spokojnie" kompletnie nie działało. Zatrzymała auto w pobliżu szerokiej bramy, wykonanej w tym samym stylu, co całe ogrodzenie. Nawet tutaj nie mogła sięgnąć wzrokiem dalej niż na kilkanaście jardów, bo za fragmentem szerokiego podjazdu ciągnęła się kolejna ściana zieleni, którą trzeba było ominąć, by podjechać pod front rezydencji. Spojrzała na podłużne kamery zamontowane tuż przy wjeździe. Gubinov przesadnie dbał o bezpieczeństwo, a Charlie pomyślała z gorzką ironią, że ta dbałość na nic się nie zdała, skoro jego żona od dawna spoczywała na Myrtle Hill, a syn... Warzywo...
Wzięła głęboki wdech i coś tępo zakłuło ją w okolicach mostka. Zacisnęła zęby i gwałtownym ruchem wyrwała kluczyki ze stacyjki. Wysiadła z samochodu i skierowała się do budki strażnika przy wjeździe. Postawny rudowłosy mężczyzna z krótko przystrzyżonym zarostem wyszedł na zewnątrz, kiedy tylko się zorientował, że dziewczyna podchodzi do bramy.
– Do Antona Gubinova – rzuciła głośno, zanim jeszcze podeszła.
– Była pani umówiona?
– Poinformuj pana Gubinova, że przyszła Jessie Brook. Natychmiast! – rzuciła twardo i choć serce kontynuowało swój szaleńczy taniec w klatce piersiowej, psychika już wchodziła w tryb, jakiego uczyli ją na szkoleniach w Disneylandzie.
Mężczyzna rzucił jej krótkie spojrzenie. Nie wyglądał na przekonanego, ale jednak wszedł do służbówki i przez niezamknięte drzwi widziała, jak podnosi słuchawkę interkomu i po chwili mówi coś, czego nie mogła dosłyszeć. Wyszedł, zanim minęły może trzy minuty. W tym samym momencie kuta brama zaczęła się powoli rozsuwać.
– Proszę – rzucił. – Pan Gubinov czeka. Tym podjazdem na lewo, trzeba ominąć...
– Znam drogę – przerwała i nie oglądając się już za siebie, pewnym krokiem udała się w stronę osłoniętej zielenią rezydencji.
Brudnobiały tłuczeń chrzęścił pod stopami, ale jej się wydawało, że słyszy ciągle tylko szaleńcze łomotanie własnego serca. Nie rejestrowała tego, co się znajdowało dokoła niej. Nie musiała. Znała tę posiadłość tak doskonale, że mogłaby się tutaj poruszać niemalże z zamkniętymi oczami. Odsuwała od siebie myśl, że spędziła w tym miejscu najlepsze chwile – najlepsze dlatego, że obok niej i z nią był Ron. Wspięła się na białe stopnie prowadzące na podwyższenie przy drzwiach wejściowych. Poza świadomością zarejestrowała wielkie donice z przystrzyżonymi w ostrosłup iglakami i bluszczem u ich podstawy. Pamiętała ten obraz ze swoich pierwszych wizyt w tym miejscu, ale znów nieco poza świadomością rozbłysnęła myśl, że to nie te same rośliny, że tamte już z pewnością wyrosłyby ponad miarę przez te wszystkie lata. Żeby odsunąć od siebie to, co za chwilę być może rzuci jej psychikę w gęstwinę kolczastych faktów, zastanawiała się, co zrobiono z roślinami z czasów jej dzieciństwa. Czy zostały przesadzone gdzieś do ogromnego ogrodu, czy może wyrzucone na śmietnik?
![](https://img.wattpad.com/cover/375011261-288-k701314.jpg)
CZYTASZ
Nielegał
General FictionHistoria trudnego wkroczenia w dorosłość (choć absolutnie nie YA i NA) i zmagania się z demonami przeszłości, z motywami wywiadowczymi w tle. Również miłośnicy romansu znajdą tu wątek dla siebie. Akcja toczy się na przełomie lat 80. i 90. Publikacja...