*
Podczas śniadania poprosiła Martineza, by wypożyczył jakiś samochód. Mogli korzystać z taksówek, ale własny transport, nawet jeśli droższy, uznała za wygodniejszy i być może bezpieczniejszy. Emilio za pośrednictwem Enterprise wynajął nissana i około południa mogli już pojechać tam, gdzie Charlie chciała coś sprawdzić. To była tylko formalność, ale założyła sobie pewien plan działania, dla własnego psychicznego komfortu. Musiała w jakikolwiek sposób trzymać w ryzach swoją psychikę, bo impulsywność mogła ją zgubić – zdawała sobie z tego sprawę, dlatego połowę ostatniej niemal bezsennej nocy spędziła na intensywnym dopracowywaniu szczegółów.
– Dlaczego przyjechaliśmy na cmentarz? – spytał Martinez, kiedy wjechała na Myrtle Hill Memorial Park. – Chcesz sprawdzić...?
– Tak – odpowiedziała szybko, zanim zdążył zapytać do końca. – Od szczegółu do ogółu – dodała, trochę bezsensownie, poza świadomością, bo to właśnie przyszło jej do głowy. – Nie pamiętam, która alejka, ale na pewno po prawej stronie. Gdzieś tak w połowie... Może lepiej będzie, jak zostawimy tu samochód. Myślę, że szybciej znajdziemy, jeśli pójdziemy piechotą.
Zjechała na pobocze szerokiej alei i zatrzymała auto. Zgasiła silnik. Spojrzała na prawo, gdzie łagodnym odcieniem zieleni ścieliła się ogromna połać trawnika. Była tutaj z Ronem tylko raz, dlatego nie pamiętała aż tak dobrze, gdzie znajdował się rodzinny grobowiec Gubinovów.
– Szukamy takiego nietypowego grobu... Duży, szeroki, z ciemnego marmuru. Trochę jak te na cmentarzach w Nowym Orleanie, ale nie tak wysoki. Raczej niski, tylko ta jedna część, z tyłu, taka jakby skała... Z krzyżem, ale trochę innym. Łatwo będzie zauważyć, bo niczego podobnego nie ma w pobliżu.
– Wiem, jak wyglądają prawosławne krzyże. Z pewnością będzie się wyróżniał. Nie przegapimy.
– Zaraz obok rosło takie rozłożyste drzewo i nie widziałam w pobliżu żadnych innych drzew. To znaczy takich bardzo dużych.
Szli po płaskim terenie, co znacznie utrudniało sięganie wzrokiem na większe odległości. Drzewo, o którym wspomniała Charlie, stało się punktem zaczepienia i tego elementu wypatrywali. Martinez okazał się nieco bardziej spostrzegawczy.
– To nie tam? – Wskazał samotnego, rozłożystego platana, a w oddali można było dostrzec zarys niestandardowej budowli na starannie przystrzyżonym trawniku.
– Chyba tak... Tak.
Podążyli w tamtym kierunku. W miarę, jak się zbliżali do obranego celu, Charlie czuła coraz szybsze bicie serca. Co, jeśli na płycie nagrobnej będzie imię i nazwisko Rona? Czy powinna dać temu wiarę? Jeśli Gubinov chciał ukryć fakt, że Ron nie zginął, to równie dobrze mógł umieścić na grobie jego imię. Czy poważyłby się na fałszywy pogrzeb? Gdyby Ron przeżył i ...do niczego się nie nadawał...
„Czy chciałby to ukryć? Czy zdecydowałby się na fikcyjny pogrzeb, żeby chronić... Co? Rona? A może mnie, ukrywając przede mną prawdę, że Ron...?"
– Tak, to ten – powiedziała, kiedy byli już wystarczająco blisko.
Podeszli do konstrukcji z czarnego, częściowo błyszczącego, a częściowo już matowego marmuru. Grób rodzinny Gubinovów.
– Przeczytaj mi wszystkie imiona – powiedziała, ale kiedy omiotła wzrokiem napisy, już wiedziała. Mimo że nie potrafiła odczytać liter, to daty wypisane były zwykłymi cyframi. I nie znalazła tam żadnej, która by pasowała.

CZYTASZ
Nielegał
Tiểu Thuyết ChungHistoria trudnego wkroczenia w dorosłość (choć absolutnie nie YA i NA) i zmagania się z demonami przeszłości, z motywami wywiadowczymi w tle. Również miłośnicy romansu znajdą tu wątek dla siebie. Akcja toczy się na przełomie lat 80. i 90. Publikacja...