~15~

26 2 0
                                    

Piosenka:
If u think i'm pretty - Artemas

Stoję w lustrze i widzę tam po raz pierwszy coś, co mi się podoba. To ja, ta sama Shelly, ale mam swoją wymarzoną figurę, blond grzywkę podzieloną na dwie części, i jestem kompletnie pozbawiona wyprysków. Patrzę na siebie w samej bieliźnie, to jedyne moje odzienie. Czarne, z małymi koronkami. Upinam włosy w niesforny kok, i odwracam się powoli do tyłu, uśmiechając się cały czas do lustra.

Uśmiech znika, kiedy dostrzegam trzy wielkie blizny na plecach. Wyglądają jak znamiona po ramach ciętych.

Patrzę z narastającym przerażeniem na moje ramiona. To tam znajdują się wszystkie moje ślady po przypaleniach. Przybliżam twarz do lustra, i kompletnie nie satysfakcjonują mnie wypryski na policzkach. Zgarniam swoje włosy w garstkę, i tym sposobem mam na dłoni małą kupkę siwych nitek.

Wyglądasz okropnie.

Wyglądasz jak stara babcia.

Masz brzydkie, pocięte plecy.

Pot spływa po mojej załzawionej twarzy. Staram się wyrównać oddech, i puls, poprzez ćwiczenia na stres, które kiedyś zaleciła mi szkolna pani psycholog. Nic nie działa, więc pozostaje mi jedynie płacz. Głośno szlocham, nie interesując się faktem, że za drzwiami łazienki na pewno ktoś jest. Chciałam schudnąć, zapominając kompletnie o wszystkim innym. A teraz, z każdym spojrzeniem w to trefne lustro, udowadniam sobie, że tak naprawdę to nie było niczego warte.

Szloch wstrząsa moim ciałem za każdym razem, gdy moje oczy błądzą w stronę lustra, ze złudną nadzieją, że coś się polepszy.

Tak się jednak nie stało.

Blizn jest coraz więcej. Czuję, że mam okropnie suche usta, dlatego próbuję je oblizać. Nic nie działa. A to wszystko przez to głupie lustro. Przecież to nieprawda. Nie jestem takim potworem. Nie do tego dążyłam. Chciałam tylko mieć ładną figurę.

Wstaję, utykając na nogach, i patrzę tylko wyłącznie na moje nagie stopy. Nie chcę już patrzeć na tego potwora po drugiej stronie. Nie myśląc wiele, zaciskam kurczowo pięść, i uderzam nią w lustro. Patrzę z satysfakcją na moją krwawiącą dłoń, w którą wbiło się już parę kawałków szkła, i na rozbitą, przezroczystą gładź. Kawałki lustra spadają niczym w spowolnionym tempie na podłogę. Nagle czuję tępy ból w okolicach głowy. Upadam na podłogę, i zaciskam powieki, czując, że łzy pragną się spod nich wydostać.

***

Budzę się na podłodze po raz kolejny. Jest poranek, tak wnioskuję po złożonej zasłonie, która ukazuje poranne niebo. Przecieram oczy, dalej próbując brać głębokie wdechy i wydechy. Kiedy moja zimna ręka styka się z gorącą od łez twarzą, syczę cicho. Zauważam na dłoni rozmazany tusz do rzęs, więc od razu sięgam po kosmetyczkę w celu wyjęcia z niej wacika i płynu micelarnego. Po momencie zmywam z siebie wszystkie ślady wczorajszej nocy. Dziwne. Myślałam, że zmywałam wczoraj mój makijaż. Wzdycham głęboko i wchodzę do kuchni, gdzie siedzi Will. Od razu patrzę na tą jego skupioną twarz. Jego delikatne pomarszczenia na czole, zaciśnięte usta, i okulary opadające na czubek jego nosa.

Zdaję sobie sprawę, że gapię się na niego zdecydowanie zbyt długo, więc odchodzę w stronę półki z jedzeniem, i biorę mus proteinowy. Odkręcam go, i zaczynam wypijać zawartość opakowania. Siadam na przeciwko Williama dalej rysującego w swoim notatniku. Nie patrzy na mnie tak, jak miał to w zwyczaju robić, kiedy się zjawiałam. Wyciskam dokładnie napój, aby w środku nie została żadna resztka. Wyrzucam mus do kosza, i odłączam telefon z ładowarki. Dopiero wtedy chłopak łaskawie na mnie patrzy, i delikatnie wzdycha.

Room (15+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz