rozdział 10.

2.1K 53 11
                                    

Wesołe miasteczko. Plan dzisiejszego dnia to właśnie wesołe miasteczko.

Nie brzmi wcale tak źle. No chyba, że jedziesz tam z przyjaciółmi, którzy zachowują się jakby mieli dziesięć lat, jak nie mniej.

Po wczorajszej akcji, Jena postanowiłam wyjechać. Szkoda, że tak się stało, ale taka jest prawda. Była moją najlepszą przyjaciółką. Ale trzeba przyznać, że była toksyczna i to nie raz.
Musiało być tak jak ona chce, a ja nie mogła zrobić czegoś po swojemu. Na pierwszy rzut oko wcale się taka nie wydaje, ale wystarczy spędzić z nią pięć.
dni, żeby zauważyć jaka naprawdę jest.

Po tym jak wszyscy wstali, podzieliliśmy się na auta, które były wyporzyczone.

W jednym z aut był Isaac, Scarlett, Luke, Dylan i ja. A w drugim. James, Olivier, Cameron, Julia i Kate.

Wesołe miasteczko znajdowało się od nas niecałe dwadzieścia minut drogi.
Podczas drogi gadaliśmy na różne tematy. Znaczy ja nie brałam udziału w rozmowie bo nie było to temat, który mnie interesuje.

Po dojechaniu i kupieniu biletów, zaczęły się kłótnie na co idziemy jako pierwsze, a co w ogóle odpada.

- Chodźmy na koło młyńskie. - Scarlett, proponowała.

- Tak, to świetny pomysł. - Julia poparła tą opcję.

- Nie wejdę na to. - odrazu zaprzeczyłam, bo wiedziałam, że chłopakom jest obojętne.

- Boisz się? - Nathan zapytał.

- Jak chcecie możecie isc, ja poczekam tu na was. - nie ma opcji, że wejdę na tego szatana.

- Ja mam propozycję, że pójdziemy na nie, ale na samym końcu, teraz Chodźmy na coś innego. - Kate podała swój plan.

- Dobra, w takim razie tu wrócimy później. - Olivier zaczął iść w inną stronę, a my za nim.

Byliśmy na kilku kolejkach górskich i różnych innych atrakcjach.
Bardzo mi się podobało. Nikt nie robił niepotrzebnych problemów. Wszystko było idealnie.

- Patrzcie jakie, cudowne misie. - Scar pokazała palcem.

- Jakie słodkie. - Kate odrazu tam podeszła.

- Chcesz? - Dylan spytał blondynki.

- Jeszcze pytasz pokaż co potrafisz. - Dylan zapłacił i zaczął grać.

- Zaraz wracamy, ważny telefon. - Oli z Cameronem i Luke'iem odszedł na bok.

- Jula, wygram go dla Ciebie. - James chyba był zainteresowany dziewczyną.

- A ty Nathan, też mógł byś takiego dla mnie wygrać. - rudowłosa szturchnęła bruneta.

Ja stanęłam na boku i zaczęłam bawić się moim paznokciami. Były długie i nie poniszczone, chyba się umowie do kosmetyczki.

- Proszę bardo Kel, to dla ciebie. - przedemną stanął Isaac z pluszowym słonikiem w ręce.

- Oszalałeś? - popatrzyłam na niego będąc w szkou.

- Jak każdy to ty też. - patrzyłam się na jego ręce gdzie widać było jego żyły i pluszowego słonika, kiedy mówił. Wyglądało to mega komicznie.

- Dzięki. - zaśmiałam się.

- Co cię śmieszy? - zrezygnowany popatrzył na mnie.

- To, że taki straszny i silny chłopak, trzyma w rękach przesłodką maskotkę. - podśmiechiwałam.

- Bardzo śmieszne. - walnął mnie delikatnie misiem w głowę, i może mi się wydawało albo nie, ale Isaac chyba się trochę po cichu zaśmiał tak prawdziwe.

StrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz