rozdział 21.

1.3K 38 4
                                    

Pov: Isaac

Przeniosłam wzrok na  przeszkloną ścianę u góry, i zobaczyłem związana Kelly, złapaliśmy kontakt wzrokowy, wydaje mi się, że chciała ostatni raz coś do mnie powiedzieć. Nie wiem jakim cudem ją zdobyli ale wiem, że to nie jest jej koniec.

- Jena nie spodziewałem się po tobie tego. - zaczął Oli. - przyjaźnicie się od przedszkola a ty jej robisz takie świństwo.

- To było mnie nie ośmieszać przy wszystkich, powinniśmy być para. - wymierzyła w niego palcem.

- Nie zmuszisz nikogo do kochania. - powiedzial oschle, ja już miałem tego dość.

- Czego chcecie w zamian? - przeniosłem wzrok na Erica, czyli mojego ojca.

- Isaac, wiesz że cię nie stać nie? - odezwał się Jacob, diler dla którego kiedyś pracowałem.

- Twierdzisz tak bo co? Bo już nie pracuje dla ciebie ? - zrobiłem krok do przodu.

- Nie, twierdzę tak bo utrzymanie matki z dzieckiem nie jest dla Ciebie łatwe od kiego ojciec już nie płaci alimentów. - miałem taką ochotę przywalić mu w teraz ale nie mogłem jeszcze nie.

- Czas mija! - krzyknął podejrze ojciec Kell.

- Ile? - Spytałem.

- Thomas, chodź tu. - zawołali faceta z góry. On przyszedł i zaczęli się naradzać. - sto trzydzieści siedem tysięcy dolarów. - padło,  a ja obróciłam się do Cama, który podał mi skrzynkę pieniędzy.

- Mamy trochę więcej, Pozwólcie, że położenie je tu na półce. - kiwnął głową, a ja podeszłam do komody, która była za nimi położyłem skrzynkę. Wyciągłem już wcześniej przeładownay pistolet i strzeliłem w noge mojego ojca.

Ercik upadł na ziemię, a nim reszta zaczęła wyciągać bronie. Oddałem kolejny  strzał tym razem w  noge Thomasa. Również upadł, a ta głupia Jenna próbowała ich ratować na marne.

Chłopaki zaczęli bić się z resztą, a ja odrazu poleciałem po schodach po Kelly.
Za cholere nie mogłem znaleźć tego pokoju.

każde drzwi były  drewniane, przezszukałem prawie wszystkie pokoje, a gdy został już ostatni, wybiegłam z impetem. Drzwi otworzyły się z chukiem.

Odrazu podbiegłam do brunetki, pierwsze odkleiłem jej usta, a ona zaczęła głośno szlochac.

- Kelly już wszytsko dobrze, jest po wszystkim. - Mówiłem do niej kiedy ją odwiązywałem. - Oddychaj spokojnie, wdech i wydech. - próbowałem ją uspokoić kończąc odwiązywać jej ręce i nogi. A kiedy to zrobiłem dziewczyna, wpadła mi w objęcia. Przytulałem ją i pocieszałem, jednak ona nie przestawałam płakać. - Już jest dobrze, już nikt ci nic nie zrobi. - pocałowałem ją w głowę.

Ostatecznie postanowiłem wziąść ją na ręce. Zeszłem z nią na sam dół. Brunetka chowała głowę w mojej szyji, a ja czułem jej łzy na koszulce.

Na dole zobaczyłem, że chłopaki wszystkim dobrze się zajęli, każdy z osobna był powiązany i leżał na ziemi, nie mieli jak się podnieść, nawet Jena.

- Isaac policja już jest. - Julia wbiegła nas poinformować.

- Zaopkiejujecie się Kelly. - posadziłem ją w aucie Oliviera, gdzie czekały na nią już dziewczyny.

- Proszę nas zaprowadzić do nich. - rozkazała mi policja. Akurat byli to moi znajomi, z okresu kiedy pomagali mi z ojcem aby nie mógł się zbliżyć do nas.

- Jasne, panowie będzie potrzebna chyba karteka, tak jak mówiłem wam wcześniej w planach postrzeliłem w nogę dwóch. - oznajmiłem ich wchodząc do budynku.

- Dobra już zadzwonimy po karetkę, natomiast nie przejmuj się postrzeleniem, miałeś do tego prawa. - pokiwałem na zgodę.

Okazało się, że przyjechało więcej aut Policyjnych, aby każdy mógł jechać w osobnym aucie.
Kiedy pogotownie zabrało do szpitala mojego ojca i Thomasa, a pozostała trójka pojechała na policję. My w spokoju odetchneliśmy, ale nie na długo bo przed nami zeznania na komisariacie.

- Dobra robota. - pogratulował mi Luke.

- To też waszą zasługa. - patrzyłem na nich wszystkich.

- Powie mi ktoś jakim cudem nie przemyśleliśmy czy to dorby pomyśl zostawiać samą kell w Domu? I jak ona się tu znalazla ? - warknął James.

- Chyba nikt z nas tego się nie spodziewał, ale byli dobrze przygotowani i mieli swój plan. - wyszliśmy na zewnątrz.

- Jak z nią? - Dylan zapytał Scar.

- Nie chce  z nikim rozmawiać. - blondynka powiedziała.

- Porozmawiam z nią. - poszedł do niej, a ja poszedłem za nim.

- Kelly już dobrze. - kucnął przed otwartmi drzwiami pasażera.

- Dylan. - odrazu się na niego rzuciła. - ja musze jechać do domu, za nim pojedziemy zezwnac. - miała zamknięte oczy i mówiła w trakcie płaczu.

- Po co? - zapytał ją.

- Mam tam dowody na Mike'a. - domyślałem się, że to on ją gwałcił.

- W takim razie podjedziemy. - mocno ją przytulał.

- Wiesz, że był tu mój biologicznych ojciec. - Na chwilę zorbiła przerwę. - I powiedział mi, że zabił mamę. - oczu dziewczyny leciało coraz więcej łez.

- Co Kurwa? - był w szkou. - pójdzie za to śiedzieć. - w końcu wypuścił ją z uścisku.
A dziewczyny spojrzała na mnie.

- Możemy pogadać? - zapytałem ją.

- Jasne. - odpowiedziała, a Dylan zostawił nas samych.

- Jesteś zła, że postrzeliłem twojego ojca? - kucnąlem.

- Nie, po prostu, jestem w szkou, że go poznałam i że zabił matkę. - patrzyła prosto w przednia szybę.

- Nie wiedziałem, że to twój ojciec, ale tak przypuszczałem. - złapałem ją za rękę, brunetka popatrzyła na mnie a potem na nasz ręce i delikatnie się uśmiechnęła. - Wiem, że to nie odpowiednia  sytuacja, ale muszę Ci powiedzieć, że cię.... - nie zdążyłem dokończyć.

- Jedziemy. - Olivier otworzył drzwi kierowcy.

Ostatni raz spojrzałem na nią. Szczerze się uśmiechnnąłem.

Chciałem jej powiedzieć co do niej czuje ale to chyba nie był odpowiedni moment.
No nic spróbuję następnym razem. Teraz czekają nas zeznania.

Każdy wsiadł do któregoś auta. I wszyscy ruszyliśmy na komisariat ale musieliśmy tam zaczekać na Kelly, która pojechała po jakieś dowody.

Policja chciała, żeby to ona zeznawała jako pierwsza.

Każdy z niecierpliwością czekał aż to się skończy. Zakładam, że każdy się tym stresował. Ale jedno było pewne, nikt z nas nie pójdzie siedzieć, bo wysztko było zgodę z prawem.

Jednak siedzieć ma iść każdy oprócz Jeny, która nie popełniała żadnego przestępstwa.

- Dobrze dziękujemy wam za zeznania, jednka mamy jeszcze informacje ze szpitala. - policjant wyszedł na korytarz. - Pan Erick tak jak już pewnie się domyślacie musi odsiedzieć w więzieniu. Lecz pan Thomas Hoob zmarł w wyniku wykrwanienia. Składmay oczywiście kondolencje, a wy już jesteście wolni. - mój wzrok przneiosl się na Kelly, która nawet na tą wieść nie zareagowała płaczem. Patrzyła pusto na policję.

Napewno ją to trochę ruszyło ale też pewnie nie jakoś bardzo skoro to on chciał ją zabić.

I jedyne co tera mnie martwiło to stan psychiczny Kell. Chcę jej pomóc, bo mi na niej zależy. Przeszła dużo za dużo. I zapewne po niej nie widać wszystkiego, ale w środku pewnie rozsypana na milion małych kawałeczków.

------------------------
hejo, Mówiłam, że nie umie w opisy?
Podoba się? Do następnego Buźka;))

StrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz