rozdział 27.

1.2K 33 4
                                    

Od śmierci Dylana minęły trzy dni, przez ten czas ani na chwilę nie zmruzyłam oka a jedynie cały czas płakałam. Wszyscy próbowali mnie pocieszać ale na marne.

Nie od trzech dni też nie widziałam się z Isaac'iem. Jedynie przez te dni dowiedziałam się że przy tym wypadku były Isaac i Olivier, na całe szczęście i nieszczęście,jechali drugim autem za Dylanem.

Na ich oczach wszytsko się działo. I jak już zdążyłam wyobwniać za ten wypadek Oliviera to tego drugiego jeszcze nie.
A w głównej mierze to była jego wina bo to on wyjechał autem jako drugi.

Każdy zbierał się na pogrzeb. Tak bardzo tego nie chciałam. Cały pochuwek ciała pamiętam jak przez mgłę.

Wiem, że przez całe wydarzenie Olivier mnie przytulał k pocieszał. Cały czas płakałam. Dopiero zaczęłam się uspokajać na stypie gdzie była cala rodzina i przyjaciele.

Nie miałam totalnie ochoty na jakiekolwiek jedzenie. stałam przy oknie I próbowałam ułożyć sobie myśli. Bo z jednego natłoku przemyśleń wpadłam drugi jeszcze gorszy.

- Kell czemu nie jesz? - obok mnie pojawił się Isaac.

- Co cię to interesuje? - z sykie do niego powiedziałam.

- Rozumiem że Ci ciężko. - chciał mnie przytulić.

- To twoja wina Rozumiesz? - wymierzyła w niego palcem. - Podobno to ty wyjechałeś autem jako drugi to ty chciałeś jeszcze gdzieś jechać. To ty zabiłeś mi brata. I to nie ty cierpisz że powodu jego straty tylko ja. - miałam zapłakane oczy.

- Przecież nie mogłem przewidzieć wypadku. - Miał smutny wzrok.

- Wiem ale mogłeś go chociaż próbować ratować. - łzy Clay czas wypływały.

- Kelly zacznij myśleć jak człowiek. Ochłoń, bo nie tylko ty cieprisz. Każdy z nas pomysł co czuje taka Scar. - ostrym głosem mówił do mnie.

- Nie chce mniec chłopak przez którego zmarł mój brat. - patrzyłam na niego ze wściekłością.

- Penwie, może jeszcze powiedz że właśnie teraz ze mną zerwałaś. - założyłam ręce na piersi.

- Tak, właśnie teraz z tobą zerwałam. - byłam w transie nerwów.

- Jak ochłoniesz to może wszystko ci się w głowie ulżo i zrozumiesz. Pamiętaj, że cię kocham, i pamiętaj trzymaj się zdala od narkotyków. Bo ja cie pilnować nie będę. Milo było poznać i spróbować z tobą związku. - obrocil się i wyszedł z budynku, a ja znowu zostałam sama i próbowałam uspokoić płacz.

- Kelly. - podbiegła do mnie Scar I mocno mnie przytuliła. - Jak się czujesz? - zapytała z troską.

- Bywało lepiej, a ty? - odbiłam paleczke.

-  jest ciężko. - odsunęła się odemnie.

- jaka śliczna bransoletka. - wiem dziwna zmiana tematu ale odrazu rzuciła mi się w oczy.

- Od Dylana. - Japierdziele ja to umiem trafić.

- nie chciałam. - odrazu przeprosiłam.

- Obie jesteśmy teraz w zlaobie i dla nas obu to ciężki temat. Nie wiem kiedy się zobaczymy ale wiedz, że będzie dobrze wystzko się ułoży. - dziewczyna wyglądała na mniej zdołowaną niż ja. A może mi się wydawało.

- Lecisz po jutrze tak? - delikatnie zapytałam.

- Tak. - wyszeptała. - Obiecja mi że będziesz dbała o jego grób. Posyłaj mi zdjęcia. - na te słowa znowu moje łzy leciały szybciej.

- Obiecuje, zadbam o wszytsko co jest z nim związane. - ponowie się mocno przytuliłyśmy.

- Do zobaczenia. - odwróciła się i odeszła.

Teraz już nic nie będzie takie samo wszytko będzie milon razy trudniejsze.

Pov Isaac :

Już nic nie będzie takie samo. Kelly ze mną zerwała, a ja już za nią tęsknię. Możecie mi powiedzieć, że przecież mogę się o nią dalej starać. Nie mogę. Wylatuje.
Wylatuje do Kanady. To miejsce za bardzo przypomnia mi o Dylanie, a tam jest uczelnia na którą też chciałem iść.

- Oli, pamiętasz co w szpitalu zdążył ci powiedzieć Dylan? - byliśmy na zewnątrz sami.

- No pamiętam. - założył ręce na piersi.

- To teraz ty jeszcze ty mi obiecaj, że zajmiesz się Kelly, będziesz o nią dbał tak jak jej najlepszy brat. - przytoczyłem jedne z ostatnich słów zmarłego.

- Będę Obiecuje, za rok dolacze do ciebie. - zbilismy męską piątek. -  a ty mi obiecja, że będziesz ja wciąż kochał. - jego głos drżał.

- Obiecuje, pozostanie na zawsze w momencie sercu. - Wiedziałem że będzie ciężko przeżyć bez niej chociaż jeden dzień.

Bez świadomości że to moja dziewczyna.
Nie będę mógł jej pilnować z narkotykami.  Po prostu w chuj się boję że znowu zacznie je brać.
A wolałbym żeby tak nie było. Więc zostało  mi jeszcze do załatwienia tylko jedno.
Muszę znaleźć Julię.

- Możemy pogadać? - poprosiłem ją.

- Jasne. - odeszliśmy na bok.

- julia, chyba już wiesz że wyjeżdżam i po prostu obiecja mi coś. - patrzyłem na nią z góry była taka niska.

- No ale co? - zpaytała marszcząc brwi.

- Obiecaj że nie będziesz dbać o Kelly i nie pozwolisz jej wziąść żadnych narkotyków. - dziewczyna trochę się uśmiechnęłam.

- Obiecuje, dalej ci na niej zależy? - odbila pałeczkę.

- I to bardzo, sama ze mną zerwała ale beda ją kochać do końca bo pokazała mi co to znaczy miłość. - nie chciałem przy niej płakać.

- Trzymaj się tam dobrze i wiesz jak coś to pisz.  - przytuliła mnie.

- Wiem ty też pisz co u kell. - nie chcąc dużej czasu wsiadłem do auta i odjechałem żeby się spakować.

Będzie mi ich wszystkich brakować. I mam nadzieję że chociaż za rok zobaczę Oliviera.

Czas zaczął wszytsko od nowa. I zostawić wszystkie okropne myśli tutaj.

Muszę się skupić na studiach i tym co nowe.

Kelly ma tu tutaj dobrych opiekunów. I choć pewne jest to, że będę o myślał bo w końcu jest to ideał kobiety. To też muszę trochę skupić się na nowej teraźniejszości.

Ojciec w więzieniu, Kelly bezpieczna, moja mama i siostra też.

Więc nie zostało mi nic innego niż spakownaie walizek i kupienie biletu w jedną stronę i czekania na lepsze dni. I na wiadomości co u Kelly i reszty która tu zostje.

Nie łatwo zburzyć to wszystko  co się budowało. Ale trzeba pamiętać że bo burzy zawsze wychodzi słońce. Moim słońce była Kelly Miles. A więc czy moje słońce jeszcze kiedyś wzejdzie??

--------------------
No i mamy sad end. Przepraszam za to.
został nam jescze epilog. podoba się?

StrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz