rozdział 20.

1.2K 33 6
                                    

Rano, odrazu gdy się obudziłam zadzwoniłam do Isaac'a żeby spytać go o spotkanie jednak on nie odebrał.

Pomyślałam sobie, że śpi więc pewnie później oddzwini.

Zeszłam na dół, na śniadanie, a gdy zobaczyłam tam walizki, przypomniało mi się że rodzicie dzisiaj lecą do Miamii.

- Hej. - przywitałam się ze wszystkimi.

- Jak dobrze że Wstałaś. Na blacie masz jajecznicę. - powiedziała mi mama.

- O której wyjeżdżacie?  - spytałam biorąc talerz.

- O dziewiątej czterdzieści pięć. - wtrącił tata, a ja przeniosłam swój wzrok na zegar.
była 9:15. Zostało im pół godziny.

Przysiadłam się do nich i w ciszy zjadłam śniadanie.

Prawie gdy skończyłam rodzicie zbierali się do wyjścia.

- Pa miłego wyjazdu, baw się dobrze Alison. - pomachałam im.

- O wszystkim wiecie, nie bójcie się wszytsko mamy pod kątrola jak coś będziemy dzwonić. - Olivier podszedł bliżej rodziców, ale i tak słyszałam co mówił.

- Jasne, uważajcie na siebie proszę. - powiedziała mama i odjechali na lotnisko.

- Macie jakieś plany na dzisiaj? - patrzyłam na ich dziwne miny.

- Tak, idziemy z chłopakami na męski wypad. - James się szczerze uśmiechnął.

- Dobra, jak coś to jestem u siebie. - poszłam do swojego pokoju.

Nie miałam ochoty na ogarnianie się dlatego ubrałam zwykłe szare dresy i do tego zwykłą czarną koszulkę.
wlsoy tylko rozczesałam, po czym znowu znalazłam się łóżku.
Włączyłam sobie laptopa aby obejrzeć jakikolwiek film, który zajmie moje myśli.

Dalej czułam się fatalnie, a Spędzanie czasu samej powodowało, że w niekontrofolownay sposób zaczynałam płakać.

Puściłam sobie jakąś komedie, ale nawet ona nie była w stanie mnie rozśmieszyć.

Czas leciał, a ja dalej leżałam i roniłam łzy.

- Kelly, my wychodzimy. - chloapki krzykneli aby mnie poinformować.

- Paa!! - odkrzyknęłam im i dalej próbowałam oglądać nudną komedie.

☆☆☆

Chłopaków nie było już od dobrych 2 godzin. Martwiło mnie to? Nie, bo to oczywiste, że wrócą późno.

Ale martwiło mnie, że Isaac odemnie nie odbierał i nie oddzwonił.

Postanowiłam zadzwonić do niego ostatni 3 raz.

- Tak? - usłyszałam po drugiej stronie.

- Czemu ndo chuja nie odbierasz? - spytałam podirytowana.

- Właśnie jadę do chłopaków załatwić akacje mówili ci pewnie. - zmarszczyłam brwi.

- Co jaka akcję?

- No o Twoje bezpieczeństwo. - wyjaśnił.

- Czemu mi nie powiedzieliście ?  - zrobiło mi się przykro.

- Nie powiedzieli ci? - sam się zdziwił.

- wyobraź sobie, że nie wszyscy jesteście do dupy. Nie nawidze was. - wykrzyczałam do niego.

- Kelly prze... - rozłączyłam się, miałam dość.

Nie powiedzilei mi. Czemu do choloery mi nie powiedzieli. Okłamali mnie.

Usiadłam w salonie i próbowałam poukładać sobie wszystko.

Moi. Bracia. Mnie. Okłamali.

Nie minęło piętnaście minut od rozmowy kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Podejrzewam, że to Isaac więc z impetem złości wstałam otworzyć drzwi.

- Po chuj tu przyjechałeś! - wykrzyczała kiedy otworzyłam drzwi, ale zaraz sobie uświadomiłam, że to nie Isaac, a Mike.
Szybko chciałam zamknąć drzwi, ale on przezkzodzil mi blokując nogą.
Siłowałam się z nim, ale na marne.

W końcu wszedł do domu.
Patrzyłam na niego z przerażeniem. Był naćpany.

- Zosatw mnie. - krzyczałam gdy się do mnie zbliżał. Chwycił mnie za łokieć i pociągnął w swoją stronę.

- Nikt cię nie uratuje. - szepnął mi do ucha, poczym wyciągnął strzykawkę i podał mi Heroinę.

- Pomocy!! - nie potrzebnie, krzyczałam bo nikt nie był w stanie mi pomóc.

Wyśniusł mnie na rękach i wsadził do bagażnika. Taśmą zakleił mi usta, nogi i ręce też. Wszystko widziałam przez mgłę.

Jechaliśmy w nieznanym mi kierunku.
Cały czas cicho  płakałam. A kiedy dojechaliśmy do jakiegoś starego budynku wyciągnął mnie, po czym  wniósł mnie do całego przeszklonego pokoju na piętrze z którego mogłam obserwować co się dzieje na dole hangaru.

- Masz za swoje. - przywiązał mnie sznurem do krzesła i wyszedł.

Zaczęłam się rozglądać. Pokoju dosłownie był cały przeszklony. Znajdowało się w nim tylko biurko. Krzesło na którym siedziałam i jeszcze jedno krzesło w rogu pokoju.

Zerknęłam przez szybę na dół gdzie nikogo nie było.

Był to stary budynek, z ogromną przestrzenią na dole.

Nagle drzwi do pokoju się otworzyły a w nich stanął obcy mężczyzna.

- Witaj Kelly. - zamknął za sobą drzwi, podszedł do mnie i odkleił taśmę z moich ust.

- Pomocy!!  - odrazu zaczęłam wołać.

- Radzę ci nie krzyczeć, bo skończysz. - pokazał mi pistolet, a ja myślałam, że zaraz umrę ze strachu. - Co języka w gębie ci zabrakło? - usiadł na wolnym krześle. - Z ojcem się nie przywitasz? - wystrzeżyłam oczy na drugie słowo.

- Z-z kim? - zajakalam się.

- Z ojcem, z twoim prawdziwym ojcem. - przerażająco się uśmiechnął. - Wiesz jak się nazywam ? - pokręciłam przecąco głową. - Zabawne. - zaśmiał się. - Thomas Hoob. A ty byłaś Kelly Hoob. - patrzył mi prosto w oczy.

- A mama? - cicho spytałam.

- Mama? dobre pytanie. Nie ma jej wiesz czemu? - zrobił na chwilę przerwę. - Bo ją zabiłem, a ty jetes kolejna. Nawet twoi bracia ci nie pomogą. Bo oni są następni. - zakleił mi znowu usta po czym mrugnąłnl do mnie i wyszedł.

To mial być mój koniec.
Poznałam biologicznego ojca, który zabił moją biologiczną matkę.

Zastanawiam mnie czemu? I czemu chce też mnie zabić. Ale to chyba czas, żeby się z tym pogodzić. Pogodzić z tym, że to koniec. To jest mój koniec. siedemnaście lat żyłam. A to moje ostatnie chwile.

Kiedy zaczęłam się z tym  godzić. W całej Hali rozległ się huk.
Przeniosłam mój wzrok na szybę i zobaczyłam na dole stojących do mnie przodem braci, Luka, Camerona, Nathana na czele z Isaac'iem.

A tuż na przeciwko nich plecami do mnie  stał Mike, jakiś obcy mi chłopak, mój biologiczny ojciec, kolejny nie znany mi mężczyzna i Jena.

Jena przeciwko mnie. Patrzyłam do momentu, kiedy Isaac się nie odezwał.

- Chcemy, żebyście dali spokój Kelly i nic jej nie zrobili. Czego chcecie w zamian. - na te słowa całą piątaka się zaśmiała.

- Chcecie jej bezpieczeństwa? Śmieszni jesteście bo nawet nie umiecie zadbać o jej bezpieczeństwo teraz. Więc jeden nie odpowiedni ruch, a po niej. - wskazała rękę na szybę za którą się znajdowałam.
A głowy chłopaków podniosły się do góry.

I nawet nie wiem kiedy, ale mój ojciec znalazł się przy mnie przeladował pistolet i przyłożył mi go do skroni.

Złapałam kontakt wzrokowy z Isaac'iem . Przez ten wzrok chciałam mu powiedzieć że go kocham. Nie zdążyłam tego zrobić wcześniej więc musiałam jakoś teraz.

-------------------------
Chyba nie umiem w pisanie książki i opisy takich sytuacji jak te. Ale co sądzicie??

StrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz