ROZDZIAŁ 37
Zander
W spokoju i ciszy siedząc na fotelu przy długim stole w sali konferencyjnej, obejrzałem reklamę prezentującą zalety mojego najnowszego osiągnięcia. Wszyscy wokół w napięciu wyczekiwali chwili, gdy wyrażę swoją aprobatę lub zrównam ich ciężką pracę, rozkazując zaczynać wszystko od nowa, choć nie pozostało już wiele czasu.
Za kilka dni miał odbyć się bankiet, na który byli zaproszeni bardzo ważni ludzie, ale ja wciąż nie zaprosiłem tej najważniejszej. Przetarłem twarz dłonią, a następnie w milczeniu zacisnąłem palce na szklance z wodą, wpatrując się jeszcze chwilę w czarny ekran.
W końcu postanowiłem się odezwać, choć moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Wiedziałem, że musiałem w końcu porozmawiać z Leą i powiedzieć jej o swoim projekcie, a co więcej, poprosić ją by mi towarzyszyła tego wieczoru, gdy moja tajemnica zostanie odsłonięta przed setką zupełnie obojętnych mi ludzi. W ich skład miały wchodzić nie tylko ważne osobistości ze świata biznesu, technologii czy medycyny, ale również dziennikarze.
Nienawidziłem ich, ale byli niezbędni.
– Dobrze – odchrząknąłem, przełykając łyk wody, która zwilżyła moje gardło. – Możecie odetchnąć – oznajmiłem, nie okazując żadnych emocji czy radości. – Odwaliliście kawał dobrej roboty – kontynuowałem, po czym wstałem ze skórzanego, obrotowego fotelu i ruszyłem w stronę wyjścia. – Możecie spodziewać się w najbliższym kwartale satysfakcjonującej premii – dopowiedziałem, zanim zniknąłem za zamykającymi się za mną drzwiami.
Przeszedłem szybkim krokiem przez korytarz, bezwiednie dotykając złotych spinek w mankietach koszuli. Zerkając na swoją zapracowaną sekretarkę, zmarszczyłem brwi i przystanąłem w miejscu.
– Były do mnie jakieś telefony? – zagadnąłem, wyczekująco przyglądając się kobiecie.
– Nie, proszę pana.
Skinąłem głową, nie wiedząc czy zrobiłem to w geście podziękowania czy może zwyczajnie chciałem ją w ten sposób poinformować, że przyjąłem jej odpowiedź do wiadomości. W każdym razie kilka chwil później stałem przed przeszkloną ścianą w swoim gabinecie i wpatrywałem się w ruchliwe ulice Nowego Jorku. Spędziłem tu całe życie, ale nigdy nie sądziłem, że to właśnie w tym zatłoczonym mieście, gdzie pęd w drodze do sukcesu jest najważniejszym celem, znajdę osobę, która całkowicie zmieni moją hierarchię wartości. Choć w sumie nie byłem pewien, kto kogo znalazł. Ja ją, czy ona mnie?
Głośno westchnąłem, choć nikt nie mógł mnie usłyszeć. Byłem sam, zresztą nie było to nic nowego. Większość życia spędziłem samotnie, choć nigdy nie czułem samotności. A może zwyczajnie nigdy mi ona nie przeszkadzała i stała się dotkliwa dopiero, gdy Lea wdarła się do mojego życia wbrew mojej woli. Dostała się pod skórę, w każdy mięsień mojego ciała i do mojego umysłu. W końcu też zrozumiałem, że dotarła również do serca, które niegdyś sądziłem, że służyło jedynie do pompowania krwi w naszym organizmie i utrzymaniu nas przy życiu.
Teraz to ona pełniła tę funkcję.
Burząc mój spokój i chwilę wytchnienia, rozdzwoniła się moja komórka.
Niechętnie powiodłem wzrokiem w jej kierunku. Nadal spokojnie leżała na biurku, tam, gdzie ją w roztargnieniu zostawiłem przed spotkaniem z działem marketingu.
Roztargnienie.
To kolejna nieoczekiwana zmiana od powrotu Lei do mojego życia. Zdarzały mi się rzeczy, które nigdy wcześniej nie miały miejsca. Nie było to nic istotnego, nic burzącego moje dotychczasowe plany. Nie były to ogromne niedopatrzenia, ale kiedyś nigdy mi się one nie przytrafiały. Zawsze dążyłem do perfekcji, przynajmniej w tym aspekcie życia, w którym miałem całkowitą władzę. Firma. Biznes. Sukces. To było coś, co mogłem w pełni kontrolować, bo lata temu ktoś inny mi ją odebrał.
CZYTASZ
Is everything I want ZOSTANIE WYDANE
RandomON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze. Czarujący i onieśmielający. Bezwzględny i arogancki. Tak najkrócej można było opisać trzydziestolet...