Rozdział 24

14.7K 516 96
                                    

ROZDZIAŁ 24

ZANDER

Wyszliśmy z mieszkania Cartera w całkowitym milczeniu i nie miałem pojęcia, czemu zaproponowałem, że ja odwiozę. Kurwa! Miałem trzymać się od niej z daleka.

– Serio, nie musisz mnie odwozić – mruknęła cicho, kiedy drzwi windy się rozsunęły.

– Chodź.

Wskazałem ręką przed siebie, odruchowo kładąc drugą dłoń u dołu jej pleców, by poprowadzić ją do wyjścia z budynku. Nie byłem pewien, ale zdawało mi się, że gdy tylko jej dotknąłem, delikatnie się spięła. Jednak gdy zerknąłem na jej twarz, wydawała się niewzruszona. Byłem na nią wściekły, że zatrudniła się w Elysium, bo to nie było miejsce dla niej. Co więcej, miałem ciekawsze zajęcia w piątkowe wieczory, niż siedzenie jak psychol przy najbardziej oddalonym stoliku na sali i wpatrywaniu się w jej ciało.

Próbowałem nawet nakłonić Margot do zmiany decyzji o jej zatrudnieniu w Elysium, ale była nieugięta, zresztą twierdziła, że nie miałaby do tego żadnych podstaw. Kiedy kazałem je jej znaleźć, wyśmiała mnie. Cholerna Margot Dubios mnie wyśmiała, insynuując, że powinienem o tym porozmawiać ze swoją dziewczyna a nie z nią. Tylko, że Lea nie była moją dziewczyną. Chciałem ją chronić, nawet jeżeli wychodziłem przez to na hipokrytę, ale ona zawsze była lepsza od nas wszystkich i zasługiwała na więcej. To po prostu był fakt, z którym nie warto było dyskutować.

– Proszę, wysadź mnie gdzieś w centrum. – Odchrząknęła, kiedy wsiedliśmy do auta. – To chyba po drodze do twojego mieszkania.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią kątem oka.

– Nie wracasz do akademika? – W odpowiedzi jedynie pokręciła głową, nie odrywając wzroku od bocznej szyby. – Dlaczego?

– Zander – westchnęła, a słysząc jej cichy głos, gdy wypowiedziała moje imię, mój kutas drgnął. Kurwa. – Po prostu mnie tam wysadź.

– Najpierw powiedz, dlaczego?

Nie zamierzałem jej odpuszczać.

– Bo nie wracam teraz do akademika. – Zirytowała się i w końcu na mnie spojrzała.

Boże, jak ta dziewczyna mnie czasami wkurwiała.

– Dlaczego?

– Bo Harper znowu spotkała się tam ze swoim chłopakiem i się pieprzą – wypaliła sfrustrowana, uderzając dłonią o swoje kolano.

– I masz zamiar o dziewiątej wieczorem siedzieć na ławce w parku, aż skończą się zabawiać? – Uniosłem brew, a ona na nowo uciekła wzrokiem w bok.

– Pójdę do pizzerii, zjem coś i poczytam książkę.

– Czemu nie zostałaś u Cartera? – zagadnąłem, skupiając się na drodze.

– Bo znowu by mi truł o rodzicach.

– Nadal się nie pogodziliście?

– To skomplikowane.

Skinąłem jedynie głową, bo doskonale rozumiałem skomplikowane relacje rodzinne. Przejechałem kilka ulic, kierując się pod dobrze znany sobie adres. Dopiero po chwili Lea nerwowo się poruszyła, rozglądając na boki. Słyszałem jej ciężki oddech.

– Gdzie ty jedziesz?

– Do domu – odpowiedziałem obojętnie.

– Miałeś mnie wysadzić w centrum.

– Nie, Aniołku. – Parsknąłem, słabo się uśmiechając. – Ty powiedziałaś, żebym cię tam wysadził, ale ja nigdy nie powiedziałem, że to zrobię – wyjaśniłem.

Is everything I want ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz