~Rosalie~
Pomyślała, że odpuścił. Minęły dwa dni odkąd widziała go po raz ostatni. Nie odezwał się ani słowem.
Jak też bardzo się myliła.
Siedziała na zajęciach próbując skupić się na tym o czym mówi wykładowca. Nie zorientowała się nawet kiedy pan McCann skończył swój wykład. Zaczęła pakować swój nawet nie otwarty zeszyt i udała się do wyjścia z sali.
- Panienko Smith, zapraszam do mnie. - odparł wykładowca nawet na nią nie patrząc.
- Tak, panie profesorze? - nie lubiła takich sytuacji. Wyjątkowo mocno się nimi stresowała.
- Wydaje mi się, że jesteś tylko ciałem na moich zajęciach. Kolokwium nie wypadło za dobrze.
- Wiem, ale to tylko chwila, chaos i studia, praca, za chwilę wszystko się zmieni obiecuję.
- Możemy to zrobić inaczej jeśli chcesz. - odparł podchodząc do niej bliżej. Zdecydowanie przekroczył jej strefę komfortu.
- Słucham?
- Jesteś śliczną dziewczyną i ja też widzę jak na mnie patrzysz. Mogę sprawić, że dostaniesz piątkę bez problemu. Pod warunkiem, że... - nie dokończył zaczął zsuwać bluzę Rosalie. Gdy poczuła chłód na ramieniu automatycznie wróciła do rzeczywistości.
- Nie jestem zainteresowana, dziękuje. - odparła po czym szybko udała się w kierunku wyjścia z sali.
Niestety poczuła ucisk na swoim nadgarstku.
- Będzie ci się podobało, uwierz mi. - przyciągnął ją do siebie i zaczął brutalnie całować.
Szybko wyrwała się z uścisku i z wodospadem łez wybiegła z sali. Chciało się jej wymiotować. Wpadła z hukiem do toalety od razu rzucając się do umywalki. Puściła zimną wodę i zaczęła mydłem szorować swoje usta jednocześnie histerycznie płacząc.
- Rose? Jezus co się stało?! - Podbiegła do niej Olivia.
- Nic, jest ok. - spojrzała w lustro. Wyglądała strasznie, oczy spuchnięte od płaczu, usta czerwone od szorowania.
- Nic nie jest ok. Możesz mi wszystko powiedzieć. Wiesz o tym prawda?
- Tak wiem, nic się nie dzieje.
Powinna powiedzieć prawda? Niestety życie nauczyło ją, że sprawiedliwość nie istnieje. Dlatego ugryzła się w język
- Alexander czeka na dworze. Nie wiem co mu zrobiłaś, ale ten wielki bukiet czerwonych róż chyba nie jest dla mnie. - powiedziała patrząc na Rosalie ze smutkiem.
Rosalie natomiast kiwnęła tylko głową, jeszcze raz przetarła twarz i razem z Olivią udały się w kierunku wyjścia z uczelni.
~Olivia~
Miała ciężki dzień. Nie mogła zasnąć nie wiadomo dlaczego i też przez to się spóźniła. Niestety dziś miała całkowicie inny plan niż Rosalie, jedynie kończyły zajęcia o tej samej godzinie. Szukała jej i gdy dotarła pod jej salę, ujrzała tylko jak dziewczyna z hukiem wybiegła z pomieszczenia prosto do łazienki. Długo się nie zastanawiała i pobiegła za nią.
- Rose? Jezus co się stało?! - kiedy ją ujrzała, przeraziła się.
- Nic, jest ok. - jak zwykle, Rosalie nigdy nie mówiła wprost co się dzieje. U niej zawsze było "ok", ale tym razem nie uda jej się kłamać.
- Nic nie jest ok. Możesz mi wszystko powiedzieć. Wiesz o tym prawda?
- Tak wiem, nic się nie dzieje.
Kłamała i ona o tym wiedziała. Jednak co miała zrobić.
Może potrzebuje więcej czasu? - pomyślała
Tak, zapyta później, taką decyzję podjęła.
- Alexander czeka na dworze. Nie wiem co mu zrobiłaś, ale ten wielki bukiet czerwonych róż chyba nie jest dla mnie. - powiedziała patrząc na Rosalie ze smutkiem i licząc, że w ten sposób trochę ją rozluźni. Ona natomiast miała nowy cel. Dowiedzieć się za wszelką cenę, co stało się w sali wykładowej.
__________________________________________________________________________
Jest i jeden, a za niedługo będzie drugi - obiecany.
Zostawcie coś po sobie!
Buziaki i do następnego <3
CZYTASZ
Miłość na płótnie
RomanceRosalie Smith nie lubi być w centrum uwagi. Jednak uwielbia obserwować i przelewa to co widzi na papier. Młoda artystka postanowi pomóc pewnej dziewczynce, kiedy świat dla niej się zawalił. Nie wiedziała jeszcze do czego doprowadzi jej dobre serc...