Rozdział 21

781 31 4
                                    

~Alexander~

Teraz albo nigdy prawda?

Wkroczył do sali najpewniej jak potrafił. Był gotowy na wszystko. Przynajmniej tak mu się zdawało. Jednak gdy ujrzał ją, bladą, i zmarnowaną. Śpiącą na łóżku szpitalnym jak gdyby nigdy nic. Coś pękło.

To moja wina. - pomyślał

Podszedł do jej łóżka, po drodze chwytając mały taboret, na którym chwile później usiadł. Złapał ją za dłoń i wtedy aż wzdrygnął się. Była lodowata.

Niby spała, ale jej buzia ewidentnie pokazywała, że coś ją boli.

- Dzień dobry, kim pan jest? - odwrócił się do prawdopodobnie do lekarza.

- Jestem jej mężem.

Pff, chciałbyś.

Tak, chciałbym.

- Dziwne, dlaczego więc nie miałem pana w papierach do kontaktu?

- Świeża sprawa, sam pan rozumie.

- Yhm. - odparł przenosząc wzrok z powrotem na Rosalie. - Jest mi pan w stanie wytłumaczyć co się wtedy stało, że Panienka Smith trafiła do nas? I to w takim stanie.

- Nie mam pojęcia. Byłem na wyjeździe służbowym. - Musiał pokłamać. Przecież nie będzie obcemu mężczyźnie mówił o i ch problemach. - W jakim stanie? Ona wyzdrowieje?

- Spokojnie proszę pana. Po pierwsze dziewczyna została znaleziona na totalnym mrozie. Leżała w śniegu możliwe, że nawet kilka godzin. W samej sukience. Doznała odmrożeń całego ciała, w tym zapalenie płuc. To co wykańcza ją najbardziej i ciężko jest zwalczyć to gorączka. Próbujemy wrócić do naturalnej temperatury ciała jednak na to potrzeba jeszcze czasu.

- Będzie żyła prawda?

- Tak. - odparł lekarz z dużym wdechem.

-Kiedy się obudzi?

- Musieliśmy ją w prowadzić w śpiączkę farmakologiczną. Jeśli w przeciągu dwóch dni wszystko będzie dobrze z temperaturą zaczniemy ją wybudzać.

Kiwnął tylko głową.

Jego wina.

Jego wina.

Gdy wszystko wróci do normy wynagrodzi jej to. Najlepiej jak potrafi, a potem uczyni ją swoją. Już na zawsze.

Dwa dni minęły wyjątkowo szybko. Gorączka ustała, a lekarze za chwilę mają wybudzać Rosalie.

Stresował się? Tak, stresował się. Bał się spojrzeć w jej zielone tęczówki po tym co jej zrobił. Ale naprawi to. I nie podda się, nawet jeśli miało by to trwać kilka dobrych lat.

Siedział przed salą ściskając nawzajem swoje dłonie.

Ile to kurwa trwa? - pomyślał.

Nagle drzwi od sali otworzyły się, a przez nie wszedł lekarz.

- Panienka jest przytomna. Jednak bardzo proszę. To moment, w którym ona musi odpocząć. Żadnych stresów jasne?

- Sugeruje Pan, że stresuję Rosalie?

- Nic nie sugeruje. Miłego dnia.

On natomiast wziął głęboki wdech i z sercem w gardle wszedł do sali. Podszedł bliżej i ujrzał te piękne zielone tęczówki, które tak bardzo skradły mu serce.

- Rosalie. - odparł cicho. Ona jednak tylko na niego patrzyła. Nic nie odpowiedziała.

- Tak bardzo cię przepraszam, mia cara. - złapał ją delikatnie za dłoń. Jej oczy nadal były wpatrzone w jego.

- Byłem zaślepiony rządzą zemsty i złością i nie dałem ci nawet dojść do słowa. Zwątpiłem w ciebie. Przepraszam kochanie. - cisza.

- Błagam odezwij się do mnie. Proszę cię.

- Al... - wyszeptała a raczej wycharczała. Zrozumiał, dlatego nie chciała mu odpowiedzieć.

- Cichutko. Poczekaj chwilę. - Wstał wziął kartkę i długopis i podał jej do ręki.

Ona bez zawahania zaczęła pisać. Po chwili oddała mu zapisaną już kartkę.

My chyba do siebie nie pasujemy. Dlatego to tak wygląda. Potrzebujesz silnej kobiety.

- Nie Rosalie. Nawet nie próbuj tego robić. Ja wiem, że spieprzyłem, ale będę o ciebie walczyć rozumiesz? I tak masz rację, potrzebuję silnej kobiety u mego boku. Tą silną kobietą jesteś ty.

Nastąpiła cisza. Cisza wypełniona pikaniem szpitalnej aparatury i ich oddechów.

- Błagam. Daj mi szansę. Taka sytuacja nigdy już nie będzie mieć miejsca. Kocham cię jak szaleniec. Zrobiłbym dla ciebie wszystko i zrobię. Będę się kulił i płaszczył pod tobą na każdym kroku, aż w końcu powiesz mi, że mi wybaczasz.

Popatrzyła na niego i na kartkę, którą nadal trzymał w dłoni.

On zrozumiał aluzję i skrawek papieru od razu trafił w ręce dziewczyny, razem z długopisem.

Napisała coś, bardzo krótkiego bo trwało to chwilę i oddała mu kartkę.

Bał się spojrzeć jednak wziął głęboki wdech i zaczął czytać.

_____________________________________________________________________________

Nienawidzicie mnie teraz, ja wiem. Ale musiałam!

zostawcie coś po sobie!

Buziaki <3

Miłość na płótnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz