~Alexander~
Teraz albo nigdy prawda?
Wkroczył do sali najpewniej jak potrafił. Był gotowy na wszystko. Przynajmniej tak mu się zdawało. Jednak gdy ujrzał ją, bladą, i zmarnowaną. Śpiącą na łóżku szpitalnym jak gdyby nigdy nic. Coś pękło.
To moja wina. - pomyślał
Podszedł do jej łóżka, po drodze chwytając mały taboret, na którym chwile później usiadł. Złapał ją za dłoń i wtedy aż wzdrygnął się. Była lodowata.
Niby spała, ale jej buzia ewidentnie pokazywała, że coś ją boli.
- Dzień dobry, kim pan jest? - odwrócił się do prawdopodobnie do lekarza.
- Jestem jej mężem.
Pff, chciałbyś.
Tak, chciałbym.
- Dziwne, dlaczego więc nie miałem pana w papierach do kontaktu?
- Świeża sprawa, sam pan rozumie.
- Yhm. - odparł przenosząc wzrok z powrotem na Rosalie. - Jest mi pan w stanie wytłumaczyć co się wtedy stało, że Panienka Smith trafiła do nas? I to w takim stanie.
- Nie mam pojęcia. Byłem na wyjeździe służbowym. - Musiał pokłamać. Przecież nie będzie obcemu mężczyźnie mówił o i ch problemach. - W jakim stanie? Ona wyzdrowieje?
- Spokojnie proszę pana. Po pierwsze dziewczyna została znaleziona na totalnym mrozie. Leżała w śniegu możliwe, że nawet kilka godzin. W samej sukience. Doznała odmrożeń całego ciała, w tym zapalenie płuc. To co wykańcza ją najbardziej i ciężko jest zwalczyć to gorączka. Próbujemy wrócić do naturalnej temperatury ciała jednak na to potrzeba jeszcze czasu.
- Będzie żyła prawda?
- Tak. - odparł lekarz z dużym wdechem.
-Kiedy się obudzi?
- Musieliśmy ją w prowadzić w śpiączkę farmakologiczną. Jeśli w przeciągu dwóch dni wszystko będzie dobrze z temperaturą zaczniemy ją wybudzać.
Kiwnął tylko głową.
Jego wina.
Jego wina.
Gdy wszystko wróci do normy wynagrodzi jej to. Najlepiej jak potrafi, a potem uczyni ją swoją. Już na zawsze.
Dwa dni minęły wyjątkowo szybko. Gorączka ustała, a lekarze za chwilę mają wybudzać Rosalie.
Stresował się? Tak, stresował się. Bał się spojrzeć w jej zielone tęczówki po tym co jej zrobił. Ale naprawi to. I nie podda się, nawet jeśli miało by to trwać kilka dobrych lat.
Siedział przed salą ściskając nawzajem swoje dłonie.
Ile to kurwa trwa? - pomyślał.
Nagle drzwi od sali otworzyły się, a przez nie wszedł lekarz.
- Panienka jest przytomna. Jednak bardzo proszę. To moment, w którym ona musi odpocząć. Żadnych stresów jasne?
- Sugeruje Pan, że stresuję Rosalie?
- Nic nie sugeruje. Miłego dnia.
On natomiast wziął głęboki wdech i z sercem w gardle wszedł do sali. Podszedł bliżej i ujrzał te piękne zielone tęczówki, które tak bardzo skradły mu serce.
- Rosalie. - odparł cicho. Ona jednak tylko na niego patrzyła. Nic nie odpowiedziała.
- Tak bardzo cię przepraszam, mia cara. - złapał ją delikatnie za dłoń. Jej oczy nadal były wpatrzone w jego.
- Byłem zaślepiony rządzą zemsty i złością i nie dałem ci nawet dojść do słowa. Zwątpiłem w ciebie. Przepraszam kochanie. - cisza.
- Błagam odezwij się do mnie. Proszę cię.
- Al... - wyszeptała a raczej wycharczała. Zrozumiał, dlatego nie chciała mu odpowiedzieć.
- Cichutko. Poczekaj chwilę. - Wstał wziął kartkę i długopis i podał jej do ręki.
Ona bez zawahania zaczęła pisać. Po chwili oddała mu zapisaną już kartkę.
My chyba do siebie nie pasujemy. Dlatego to tak wygląda. Potrzebujesz silnej kobiety.
- Nie Rosalie. Nawet nie próbuj tego robić. Ja wiem, że spieprzyłem, ale będę o ciebie walczyć rozumiesz? I tak masz rację, potrzebuję silnej kobiety u mego boku. Tą silną kobietą jesteś ty.
Nastąpiła cisza. Cisza wypełniona pikaniem szpitalnej aparatury i ich oddechów.
- Błagam. Daj mi szansę. Taka sytuacja nigdy już nie będzie mieć miejsca. Kocham cię jak szaleniec. Zrobiłbym dla ciebie wszystko i zrobię. Będę się kulił i płaszczył pod tobą na każdym kroku, aż w końcu powiesz mi, że mi wybaczasz.
Popatrzyła na niego i na kartkę, którą nadal trzymał w dłoni.
On zrozumiał aluzję i skrawek papieru od razu trafił w ręce dziewczyny, razem z długopisem.
Napisała coś, bardzo krótkiego bo trwało to chwilę i oddała mu kartkę.
Bał się spojrzeć jednak wziął głęboki wdech i zaczął czytać.
_____________________________________________________________________________
Nienawidzicie mnie teraz, ja wiem. Ale musiałam!
zostawcie coś po sobie!
Buziaki <3
CZYTASZ
Miłość na płótnie
Roman d'amourRosalie Smith nie lubi być w centrum uwagi. Jednak uwielbia obserwować i przelewa to co widzi na papier. Młoda artystka postanowi pomóc pewnej dziewczynce, kiedy świat dla niej się zawalił. Nie wiedziała jeszcze do czego doprowadzi jej dobre serc...