Rozdział 9

1.3K 39 1
                                    

~Rosalie~

Była zaskoczona jak dobrze się bawiła.
Jeszcze nikt nie rozbawił jej tak do łez jak Olivia.
Jej niewiedza o podstawowych rzeczach, była jednocześnie tak samo smutna jak i śmieszna.

Ona sama nie była zbyt kontaktowa, bynajmniej nie teraz więc dużo opowiedzieć jej nie mogła. Ale i tak wiedziała więcej od niej.

Na dworze nadal lało i nie zapowiadało się na to żeby miało przestać.

Gdy uregulowały rachunek i udały się do wyjścia, Natalie ujrzała grupkę dziewczynek.

- Hej to nie są twoje koleżanki ze szkoły? - zapytała Olivia.

- To nie są moje koleżanki.

- Idź do nich, no dawaj. Tak się zaczynają znajomości. - Olivia lekko popchnęła siostrę w ich kierunku. A Natalie o dziwo faktycznie ruszyła w ich stronę.

- Kurde! Zapomniałam telefonu! Zaraz wracam lukniesz na Natalie? - zapytała Olivia. Rosalie tylko kiwnęła głową na potwierdzenie.

Wtedy wydawało jej się, że zobaczyła coś niepokojącego. Wychyliła się delikatnie i ukryła za rogiem podsłuchując.

- Nie będziemy się zadawać z sierotą.

- A co tam masz?!

I potem usłyszała śmiech i płacz. Płacz Natalie. Gdy wyszła, a raczej wyleciała zza rogu ujrzała ją klęcząca w kałuży na ziemi.
Podbiegła do niej i zobaczyła jak płacze nie mogąc złapać powietrza i patrząc na pływające skrawki... zdjęcia jej mamy.
Rosalie zebrało się na łzy.

- Co się stało?! - podbiegła szybko Olivia, nie musiałyśmy odpowiadać. - Hej wszystko będzie dobrze. Znajdziemy jakieś i wydrukujemy. I będzie tak samo.

- Nic nie będzie takie samo! Tam był podpis mamy!

Dziewczynka z płaczem pobiegła do samochodu. A Olivia za nią. Rosalie natomiast spojrzała na skrawki zdjęcia i szybko je pobierała i wrzuciła do swojego szkicownika. Podeszła do samochodu mówiąc żeby jechały bez niej. Natalie była teraz najważniejsza.

Olivia chyba była na tyle przejęta tym co się stało, że nawet się nie kłóciła. Szybko odjechały zostawiając Rosalie na parkingu w czasie ulewy.
Nie przeszkadzało jej to. Lubiła deszcz.
Udała się więc w kierunku domu. Po trzydziestu minutach była już w ciepłym mieszkaniu i od razu udała się pod prysznic. Trzęsła się jak galareta i obawiała się że na drugi dzień będzie chora.

Gdy zrobiła sobie gorącą herbatę i usiadła z kocem na kanapę, spojrzała na bukiet od pana Santorio. Od razu przypomniała sobie skrawki zdjęcia, które znajdują się w jej szkicowniku. Wyjęła je i powiesiła w swojej mini pracowni malarskiej. Tutaj znikała kiedy czuła się źle.

Patrzyła na zegarek i na strzępki zdjęcia.

19:30
19:31
19:32

Miała pomysł. Dobry pomysł. Ale musiała interweniować szybko. A wiedziała że realizacja zajmie dużo czasu. Mimo że jutro szła do pracy, wstała z krzesła, na którym do tej pory siedziała i z szafki wyciągnęła płótno.

Idealne na drobny portret. - pomyślała.

Rosalie miała pamięć fotograficzną więc dobrze wiedziała jak wyglądało zdjęcie nie musiała mieć je przed nosem żeby je namalować. Jednak to co było ważne to podpis. Przez moment bała się że woda rozmoczyła atrament i nic z tego nie będzie. Jednak jakie było jej zaskoczenie kiedy zobaczyła, że litery są w stanie nie naruszonym.

Małe gówniary wyjątkowo postarały się w rozdarciu tego. - pomyślała.

Zdjęcie było bardzo po rozrywane. Na wyjątkowo małe kawałki pewnie dlatego Natalie nawet nie wpadała na to żeby je posklejać.
Ona jednak spędziła półtorej godziny na sklejaniu tego zdjęcia. Bowiem nie chodziło o zdjęcie, a o podpis.

Rosalie siedziała nad płótnem od godziny dwudziestej do siódmej rano.
Udało jej się zrobić krótką drzemkę pomiędzy lecz to nie pomogło i tak skutkowało tym że wyglądała jak zombie.
Ale była z siebie dumna.

Zapakowała płótno do wielkiego kartonu, a na wierzch napisała „dla Natalie".

Postanowiła że wsiądzie w autobus i zwiezie go pod ich dom. Nie znała adresu, ale kojarzyła okolice. Po charakterystycznych miejscach trafiła do celu. Wielka brama jak do pałacu była zamknięta a przed nią stali ochroniarze. Podeszła do bramy szukając kamer, jednak żadnych nie znalazła.
Nie chciała się chwalić że to ona. Nie na tym to polegało. Nie oczekiwała wdzięczności, o ile w ogóle Natalie się spodoba jej obraz.
Miało to pozostać tajemnicą.

- Szuka pani czegoś? - zapytał ochroniarz przy bramie. Kojarzyła go. Jechał kiedyś z nimi samochodem i widziała, że on kojarzył ją.

- Ja mam paczkę, prezent dla Natalie Santorio. - spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- Co jest w środku?
- Obraz, namalowałam go dla niej.
- Proszę otworzyć.

Zrobiła to o co poprosił. Gdy zobaczył co jest na obrazie jego twarz pokazała szok. Była pewna że wiedział o akcji ze zdjęciem.

- Może pani wejść.

- Nie, nie, ja chciałabym żebym pan jej to przekazał. Tylko bardzo proszę niech pan nie mówi że to ode mnie. Niech pan powie że ktoś zostawił przed bramą.

- To piękny obraz, dlaczego mam nie mówić?

- Po prostu, bardzo proszę.

Ochroniarz pokręcił głową na zgodę po czym zabrał od dziewczyny karton.

- Dziękuję i do widzenia.

Odeszła spod posiadłości udając się w kierunku swojego mieszkania. W końcu na piętnastą trzydzieści szła do pracy.

_________________
Rosalie to ma jednak dobre serduszko ❤️
Buziaki i do następnego ❤️

Miłość na płótnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz