Rozdział 2

913 20 0
                                    

~ Olivia~ 

Nie nawidziła przeprowadzek.

A wszystko przez jej brata. Który niestety przejął szemrane interesy po ich tacie. 

Siedziała w wielkim Land Roverze tuż obok swojej jedenastoletniej siostry. Tak było ich trzech.

Najstarszy z nich miał na imię Aleksander. Trzydziestoletni mężczyzna był niezwykle przystojny i tak samo bogaty. Jednak był pewien haczyk. W wieku dwudziestu pięciu lat musiał przejąć władzę nad mafią ze względu na śmierć jego ojca.

Olivia cały czas patrzyła w szybę nie odzywając się odkąd tylko opuścili Kalifornię. 

- Długo zamierzasz być obrażona? - zapytał Aleksander swoim głębokim głosem. 

Nie odpowiedziała. Ktoś taki jak Aleksander, tak wypruty z emocji i jakichkolwiek uczuć nie zrozumiał by jej. 

- Tak myślałem. Dlatego żeby ci poprawić humor znalazłem dla ciebie uczelnię. 

Zszokowana spojrzała na brata. 

- Nie będę uczyć się w domu. 

- Nie. - odparł wlepiając swoje brązowe oczy prosto w nią i hamując uśmiech. Dziewczyna nie wytrzymała, zapiszczała i szybko przytuliła brata. Miała gdzieś czy pogniecie jego koszulę lub garnitur. 

- Jutro zaczynasz zajęcia. Wiem, że szybko, ale nic na to nie poradzę. - odparł patrząc w komórkę. 

- Nie nic... w sensie dziękuje, ale ekstra. 

Droga minęła jej o wiele szybciej i przyjemniej. Zerkała tylko na swoją siostrę widząc, że w ręce ściska stare zdjęcie mamy. Dwa tygodnie przed ich wyjazdem ich mama zmarła na raka. Mała Natalie nie potrafi się z tym pogodzić. Nikt nie mógł. Nawet Aleksander przez dwa tygodnie zamknął się w gabinecie udając, że pracuje, a tak naprawdę zapijając smutki.  

Następny dzień przyszedł szybko. Jej ekscytacja sięgała nieba. 

- Pamiętaj nie nazywasz się Santorio tylko Smith, jasne?  - mówił przy śniadaniu Aleksander. - Im mniej informacji podajesz tym lepiej. 

- Oczywiście. 

Wchodząc do uczelni chłonęła wszystko tak jakby nigdy w życiu na oczy nie widziała murów prawdziwego  uniwersytetu. Bo cóż nie widziała. 

Usiadła w najbardziej oddalonym miejscu w sali wykładowej. Chciała najpierw wtopić się w tło. Nauczyć się jak to wszystko wygląda. Uwagę jednak przykuła drobna brunetka, którą potem postanowiła zaczepić w szkolnej kawiarence. Miała bardzo ładne imię, a jej uroda też była cudowna. Przez moment pomyślała, że wyglądem idealnie pasowała do Aleksandra. Jednak myśl szybko uleciała. 

Olivia bardzo chciała się poczuć jak inne nastolatki. Wyjść z kimś na miasto, pogadać lub zaprosić do siebie do domu. Wiedziała, że to tak łatwo nie przejdzie u jej brata, ale wierzyła, że kiedyś tego doświadczy. 

Było jej bardzo przykro gdy dziewczyna gwałtownie odmówiła wypicia gorącej czekolady, ale widziała o co chodziło. Rosalie ewidentnie nie przywykła do obstawy takiej jakiej ona posiadała. 

Mimo wszystko wiedziała, że Rosalie jest koleżanką, a kto wie może i przyjaciółką, której potrzebuje. 

Wróciła do domu lekko zawiedziona co od razu zobaczył Aleksander. Stał w kuchni sącząc małe espresso. Ubrany jak zawsze w idealny garnitur napinający jego mięśnie, a długie czarne włosy ułożone tak aby nie opadały mu na twarz.

- Wszystko ok? - zapytał.

- Tak, po prostu jestem przebodźcowana. Wiesz dużo nowych rzeczy. 

- Yhm. Ok. Ja wychodzę mam spotkanie w restauracji Casablanca. Natalie jest do góry w swoim pokoju. Był bym wdzięczny jakbyś zaglądała do niej co jakiś czas. Ona zaczyna szkołę jutro i chyba za bardzo się stresuje. Jak coś to dzwoń.

I wyszedł razem z całą swoją obstawą,  a ona jak co wieczór włączyła sobie film i jadła popcorn. Sama. 

_______________

Zaczynam was powoli wprowadzać w rodzinę Santorio. 

Czy ktoś tu już wyczuwa lub wyłapał? A może jakieś pomysły??? 



Miłość na płótnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz