Rozdział 14

729 21 5
                                    

Rozdział +18, może zawierać drastyczne sceny, nie dla wrażliwych czytelników. 

~Alexander~

Kiedy zauważył swoją siostrę wychodzącą z uczelni od razu się wyprostował trzymając bukiet czerwonych róż. Jednak gdy tylko zobaczył twarz Rosalie jego dobry humor wyparował. 

Gdy podeszły do pięknego czarnego i matowego porsche, nie czekał ani chwili. 

- Co się stało? - odłożył kwiaty na dach samochodu i złapał Rosalie za rękę. Co go zaniepokoiło to, to jak szybko ją wyrwała. Jakby panikując? - Mia cara, o co chodzi? 

Spojrzał na Olivię, ta jednak tylko wzruszyła ze smutkiem ramionami. 

Próbował zatrzymać Rose jednak ta uparła się, że jedzie dziś autobusem. 

Gdy tylko oddaliła się szybkim tempem od nich, spojrzał na kwiaty, a zaraz potem na swoją siostrę.

Olivia wzięła głęboki wdech i powiedziała wszystko to co wie. 

A on dodał dwa do dwóch.

- Numer sali?  - zapytał patrząc na uczelnię. 

- Dwieście pięćdziesiąt. - odparła. On natomiast wyjął telefon i nie spuszczając wzroku z uczelni wybrał ten jeden konkretny numer. 

- Nagranie, sala dwieście pięćdziesiąt, w ciągu minuty chce je mieć u siebie na telefonie.

To był ten moment, w którym dziękował sobie, że po tym gdy zdecydowała dać mu szansę zamontował kamery w całej uczelni. Ona była jego, a on dbał o wszystko co było jego. 

W ciągu minuty dostał nagranie z tej sali i krew go zalała. Zaczął widzieć na czerwono. Olivia natomiast wyszeptała tylko krótkie "o boże". 

On natomiast zdjął swoją marynarkę i włożył do samochodu. Podciągnął rękawy po czym zaczął iść w kierunku uczelni. 

- Zadzwoń po Marcello. Ja zaraz wrócę. - Dalej podwijając rękawy swojej białej koszuli wszedł do środka uczelni. Znał każdego wykładowcę. Zadbał o bezpieczeństwo swojej dziewczynki i siostry. Jednak tego nigdy nie przewidział. 

Wszedł do dziekanatu z zapytaniem gdzie znajdzie profesora McCann'a. Sekretarka dobrze wiedząc kim jest nie wahała się ani chwili, bardzo szybko udzieliła informacji. 

Nie czekając udał się do sali i wszedł z hukiem. Wykładowca wzdrygnął się lekko. 

- Co pan robi?!

- Wypierdalać. - odparł zaciskając zęby i nie spuszczając z niego wzroku. 

Profesor ewidentnie przestraszył się wściekłego jak byk Alexandra, może też dlatego, że wiedział kim jest. Dlatego zaczął pakować swoje rzeczy w pośpiechu. 

- Nie ty kurwa. - odparł do niego. - wy - spojrzał na studentów. - Wypierdalać. 

Nie musiał długo czekać. Nim się obejrzał sala była pusta. 

- W czym mogę panu pomóc? 

- Dobrze wiesz. - odparł z dłońmi w kieszeniach. Powoli podszedł do mężczyzny, a on chyba zaczął się trząść. Złapał mocno jego prawą dłoń. Zaczął ją oglądać. 

- To ta prawda? - zapytał patrząc w przerażone oczy McCana'a. 

- Słucham? 

- Tą ręką dotknąłeś moją kobietę. Tak czy nie? 

- Nie wiem o co panu chodzi. 

- Rosalie Smith. Odpowiedz na pytanie. 

- Żartuje pan! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. 

- Jesteś pewny. Za kłamstwo każe ucięciem głowy. Przemyśl to jeszcze, masz pięć sekund. Raz... - wygiął mu dłoń jednocześnie łamiąc mu nadgarstek. 

- Dwa...  - tym razem łokieć. 

- Trz...

- Tak, tak zrobiłem to! Przepraszam nie wiedziałem, że to pana kobieta. To nigdy więcej się nie powtórzy! 

- Masz rację nie powtórzy się. - odparł kładąc całą jego rękę na stół, wbijając w nią trzy noże. Nadgarstek, łokieć, ramię. Ta ręka, która ośmielała się dotykać jej ciała. 

Do pomieszczenia wszedł Marcello z jego ulubioną bronią. Maczetą. Uśmiechał się jak diabeł. Tak, to było dla niego wyjątkowo przyjemne.

-Nie powtórzy się masz rację. Nie będziesz miał czym jej dotknąć. - Jednym susem odciął mu całą rękę. Ten zaczął krzyczeć w niebo głosy. 

- Zamknij się głowa mnie boli. - odparł oddając Marcello maczetę i wycierając dłonie z krwi. - Kurwa moja ulubiona koszula. - odparł patrząc na kilka kropel, które pojawiły się na białym materiale. 

- Przepraszam.  - odparł z płaczem i bólem. 

- Nie przepraszaj, nie skończyłem jeszcze. Dotknąłeś ją czymś jeszcze pamiętasz? - odparł zbliżając do niego twarz i dotykając jego ust. Wykładowca rozszerzył oczy w przerażeniu. Zaczął krzyczeć i prosić o pomoc. 

- Wiesz co robić. - odparł Alexander do Marcello, ten tylko uśmiechnął się do niego w zrozumieniu. On natomiast udał się w kierunku wyjścia. Teraz miał coś ważniejszego do zrobienia. Znaleźć swoją dziewczynkę i zająć się nią jak należy. 

_____________________________________________________________________________

Dzieje się!

Obietnicy również dotrzymałam. 

Do następnego czyli do juterka! 

Buziaki <3 

P.S. ZOSTAWCIE COŚ PO SOBIE!

Miłość na płótnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz