~Rosalie~
- Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli.
Nie była pewna czy Alexander miał takie poczucie humoru, czy po prostu chciał wyprowadzić ją z równowagi.
- Tak kochanie, wiem. - zauważyła jak delikatnie uśmiechnął się pod nosem. Gdy w końcu znaleźli się w "sypialni" ujrzała duże dębowe łoże z piękną granatową, satynową pościelą.
- Przeniosłem twoje rzeczy. Wszystko masz w garderobie. - odparł patrząc na nią wyczekująco.
- Co zrobiłeś? - złość powoli przejmowała nad nią kontrolę. Ewidentnie pozwalał sobie na za dużo. Czuła się osaczona.
- Alexandrze, nie podoba mi się, że robisz coś bez mojej zgody. Ba ty nawet nie dajesz mi wyboru. Jeśli tak ma wyglądać związek z tobą to ja się na to nie piszę. Przepraszam. - emocje dały górą. Wzięła głęboki wdech po czym udała się do wyjścia. On oczywiście wybiegł za nią.
- Rosalie! - zaczął biec, aż w końcu zdążył złapać ją przy drzwiach wyjściowych. - Rose, proszę. Ja nie. Jak mówiłem wcześniej, nigdy nie robiłem takich rzeczy. Przepraszam cię. Masz rację. Zrobimy tak jak sobie tego zażyczysz dobrze?
- Potrzebna ci szkoła braciszku. - odparła Olivia przyglądając się nam z kuchni.
- Zamknij się i nie wtrącaj. - odparł zaciskając zęby.
- Chce moje mieszkanie z powrotem. - odparła nawet nie mrugając.
- Rosalie...
- Miało być tak jak chce, prawda? - ułożyła swoje dłonie na biodrach.
- Kochanie chodzi o twoje bezpieczeństwo.
- Za chwilę to bezpieczeństwo wyjdzie mi bokiem. Tak to ma wyglądać, że zamkniesz mnie tutaj? O to chodzi, prawda?!
- Nie! Oczywiście, że nie! Zrozum tutaj po pierwsze jestem ja, po drugie non stop mam tutaj ochronę, nikt tutaj nie wejdzie bez mojej zgody.
- Chcesz mi powiedzieć, że do mojego mieszkania będzie chciał ktoś się włamać.
- Nie oczywiście, że nie. - zaczął się denerwować, a ona wiedziała, że kłamie.
- To po co to wszystko?
- Ja pierdole... - odparł pocierając dłońmi twarz.
- Chciałeś kobietę to masz. - odparła Olivia ewidentnie nabijając się z bezsilności brata.
- Dobrze kochanie. Możesz wrócić do swojego mieszkania. Ale pod warunkiem, że będziesz mieć ochronę.
- Chcesz aby mieszkał ze mną jakiś obcy mężczyzna? - działała mu na nerwy, ale w jakiś chory sposób podniecał ją zdenerwowany Alexander.
- Nie mieszkał. Będą ochroniarze i będą pełnili warty.
- Dobrze niech będzie, ale nadal uważam, że to chore. - odparła po czym otworzyła drzwi wejściowe. - A teraz proszę zawieźć mnie do MOJEGO mieszkania. A moje wszystkie rzeczy za godzinę chcę widzieć z powrotem. - nie czekając na jego odpowiedź udała się do samochodu. Jedyne co usłyszała kiedy odchodziła to głos Olivii.
-Podoba mi się ostra Rose. Masz przejebane braciszku.
~ Alexander~
Odwiózł ją do domu, tak jak sobie zażyczyła. W głębi serca było mu cholernie przykro, ale wiedział, że na to zasłużył.
Musiał przyznać, że podobała mu się uparta i ostra Rose. Nie sądził, że potrafi pokazać pazurki.
W pewnym momencie wyobraził ją sobie taką w sypialni w pięknym czarnym komplecie bielizny, który w zasadzie jest już kupiony i leżał u niego w garderobie. Wiedział, że Rose nie jest gotowa na tak duży krok jakim jest seks. Zwłaszcza, że on miał wyjątkowe preferencje. Dla nie chciał być delikatny, bynajmniej jak na pierwszy raz. Potem chciałby jej dużo, ale to dużo rzeczy pokazać.
Kiedy tak o tym rozmyślał jego kutas oczywiście stanął na baczność. Jego ciało reaguje tak na nią od samego początku. Kiedyś przy takiej sytuacji prawdopodobnie jechał by do jego klubu rozwiązać swój problem u jednej z pań do towarzystwa. Jednak nie tym razem. On należał do niej, a ona do niego. Nawet jeśli miał by chodzić z sinymi jajami. Bo na nią warto czekać.
- Szefie. - jego przemyślenia w drodze od domu Rosalie przerwał jego pomocnik Marcello.
- Co?
- Musimy jechać do naszego klubu. W Euforii znowu mamy gliny. - i sielanka się skończyła.
- Kto nas wjebał?
- Sicario prawdopodobnie.
- Gdzie on jest?
- Tam gdzie kończą wszyscy zdrajcy. - odparł z morderczym uśmiechem Marcello.
- I to mi się podoba. Najpierw jedź do klubu. Wyjaśnimy sobie co nie co z psiarnią, a potem zajmę się Sicario. Osobiście. - w tamtym momencie nie szło go poznać. Zmiana nastąpiła gwałtownie. Z cudownego romantyka powstał diabeł, który bez mrugnięcia okiem mógłby odciąć komuś głowę.
Jedyne co sobie obiecał to to, że tej strony nigdy nie ujrzy Rosalie.
_________________________________________________________________________
To jest takie cute jak, no wiecie. Przy Rosalie to wszyscy "pfff też mi szef mafii", a tu nagle bam.
Zostawcie coś po sobie!
Buziaki <3
CZYTASZ
Miłość na płótnie
RomanceRosalie Smith nie lubi być w centrum uwagi. Jednak uwielbia obserwować i przelewa to co widzi na papier. Młoda artystka postanowi pomóc pewnej dziewczynce, kiedy świat dla niej się zawalił. Nie wiedziała jeszcze do czego doprowadzi jej dobre serc...