Dzięki rozmowom z tatą, nabrała pewności siebie. Bracia też jej pomagali i ochraniali ją przed ciotką Georgią. Joshua był zawsze obok i cieszyła się, że jest z nią. Pokaz udał się znakomicie. Firma podpisała z nimi kontrakt na dwa lata. Pożegnała się ze wszystkimi i zbierała papiery. Joshua siedział na brzegu stołu. Spojrzała na niego. Uśmiechnął się i wziął od niej dokumenty.
- Chodź moja bizneswoman. - Objął ją wolnym ramieniem. - Odwiozę cię do domu.
- A kolekcja...
- Misha się wszystkim zajął. Stawiam szampana. Byłaś świetna. - Cmoknął ją w policzek.
- Dzięki. Nawet nie wiesz jak się bałam. - Wyszli z sali konferencyjnej i zjechali windą do garażu. Poprowadził ją do auta. Otworzył drzwi. Odłożył dokumenty do bagażnika i usiadł za kierownicą. - Boję się co tata powie.
- Byłaś wspaniała, na pewno będzie z ciebie zadowolony. - Wyjechał z garażu. - Zrelaksuj się. Zaraz będziemy w domu.
- Co z ciotką Georgią?
- Natasha... - Jęknął. - Wyluzuj. Pilnujemy jej.
Rozparła się w fotelu i przymknęła oczy. Podjechał po dom i otworzył jej drzwi. Wysiadła i wzięła papiery.
- Sprawdzę teren. - Nachylił się nad nią.
- Będę u siebie.
Weszła do domu. Zamknęła za sobą drzwi. Zatrzymała się w hallu i nasłuchiwała. Wokół panowała nadnaturalna cisza. Zwalczyła pokusę, żeby sprawdzić, gdzie są wszyscy, bała się, że wpadnie na ciotkę. Weszła po schodach do siebie. Odłożyła przyniesione dokumenty na stolik w pracowni. Weszła do łazienki i napuściła sobie wody do wanny. Wymoczyła się i zrelaksowana wyszła z wanny. Ubrała jeansy i koszulkę. Wyszła z pokoju. W domu panowała dziwna atmosfera. Zeszła na dół. Było cicho, zbyt cicho. Weszła do kuchni.
- Annabelle... - Stanęła na progu. Pomieszczenie było puste. Podeszła do kuchenki. Jedzenie było jeszcze ciepłe.
Zrobiła sobie kanapkę i ruszyła do góry. Zatrzymała się na piętrze i nasłuchiwała. Cisza. Kończąc przekąskę, ruszyła do sypialni brata.
- Misha... - Zapukała do drzwi. - Misha? - Nacisnęła klamkę i zajrzała do środka. Mężczyzna leżał na podłodze. - Misha! - Podbiegła do niego. Uklękła obok brata. - Misha... - Potrząsnęła nim. Sięgnęła do tętnicy szyjnej, ale w zdenerwowaniu, nie mogła znaleźć pulsu. - Misha... - Do oczu napłynęły jej łzy.
Rozejrzała się za telefonem. Leżał na nocnej szafce. Rzuciła się przez łóżko w jego stronę. Podniosła słuchawkę i zaczęła wybijać numer pogotowia. Przerwała i przez chwilę słuchała, nie było sygnału. Spróbowała jeszcze raz, ale bez skutku. Podniosła się i wybiegła z sypialni.
- Ivan! - Szarpnęła za klamkę od drzwi jego sypialni. - Ivan, Misha nie żyje... - Przystanęła w progu. Pod oknem leżał Ivan. Jedna z zasłon była zerwana. - Ivan... - Przypadła do niego. - Proszę, nie... - Z oczu popłynęły jej łzy. Sięgnęła do jego szyi w poszukiwaniu pulsu, ale nie mogła go wyczuć. - Nie... - Opadła na kolana. - Dlaczego? - Patrzyła na brata. W ręku zaciśnięty miał telefon. Zabrała mu i przyłożyła do ucha. Był głuchy, nie było sygnału.
Zakryła twarz rękami. Chwilę siedziała pogrążona w bólu. Zerwała się z kolan i pobiegła do siebie. Wbiegła na schody, trzaskając drzwiami. Rzuciła się do telefonu, ale tak jak poprzednie, był odłączony. Rozejrzała się za torebką. Miała tam komórkę. Dojrzała ją w pracowni. Wysypała wszystko na stół. Usłyszała kroki.
- Joshua, dobrze, że jesteś. Misha i Ivan... - Odwróciła się. U szczytu schodów stała jej bratanica.
- Bella.. - Ucieszyła się. - Coś się stało z Misha i Ivanem. Spróbuj poszukać innych. Dom wygląda jak wymarły. Ja wezwę pogotowie.
- Nie trzeba. - Uśmiechnęła się do niej. - Wszystkim się zajęłam.
- Tak, to dobrze. - Podeszła do niej. - Co z innymi?
- Są bezpieczni. - Patrzyła na nią. - Ty też będziesz. Zajmę się tym.
- Bella... - Dopiero teraz zauważyła jej dziwne spojrzenie. - Co się stało?
- Nic. Wszystkim się zajęłam. - Podniosła ramię, w jej ręku błysnął nóż.
Cios przeraził ją, ale zdążyła się odsunąć. Pobiegła do garderoby. Bella szła za nią.
- Nie uciekniesz mi. Takie jest twoje przeznaczenie.
Zamknęła drzwi i rozejrzała się za czymś do obrony. Niestety, stały tu tylko wieszaki z ubraniami. Weszła na podest. Bella dobijała się. Lada chwila drzwi pękną i dostanie się do środka. Pchnęła ścianę przed sobą. Eugene ukrył tu przejście do sypialni. Nikt o tym nie wiedział. Prześlizgnęła się i przywarła do ściany. Zasłaniała ją kotara. Wyjrzała. Dziewczyna mocowała się z drzwiami. Wreszcie puściły. Z triumfującym okrzykiem weszła do środka. Czując tchnienie śmierci na karku, przemknęła do części kuchennej. Obejrzała się za siebie. Otworzyła drzwiczki windy. Odetchnęła z ulgą. Winda była na górze. Oglądając się za siebie, wyciągnęła środkową półkę. Wcisnęła się do środka i nacisnęła przycisk. Zamknęła drzwiczki. Zaczęła opadać w dół. Bała się, że linki nie wytrzymają jej ciężaru.
Wreszcie dotarła na dół. Winda zatrzymała się. Chwilę nasłuchiwała. Wszędzie panowała cisza. Uchyliła drzwiczki i wyjrzała. Poczuła szarpnięcie i została brutalnie wyciągnięta na zewnątrz. Krzyknęła przerażona.
- Natasha... - Usłyszała znajomy głos.
- Joshua. - Ucieszyła się. - Dzięki bogu. - Przytuliła się do niego.
- Wszystko w porządku? - Objął ją. - Dom jest jak wymarły. Gdzie są wszyscy?
- Misha i Ivan nie żyją. - Spojrzała na niego. W oczach pojawiły jej się łzy. - Bella ich zabiła. Ona oszalała.
- Spokojnie. - Objął ją ramieniem. - Chodźmy stąd.
- Co z Annabelle i Milagros?
- Nie wiem.
- Musimy sprawdzić. - Pociągnęła go w stronę pokoi dla służby. - Annabelle... Mili... - Zapukała do drzwi.
- Może ja wejdę. - Odsunął ją łagodnie i otworzył drzwi.
Wsunął się do środka. Natasha weszła za nim. Annabelle leżała na łóżku. Obok klęczała Milagros.
- Mili! - Przypadła do przyjaciółki.
- Annabelle. - Bradley usiadł obok kobiety i sięgnął do jej szyi w poszukiwaniu pulsu.
- Mili... rusz się. - Potrząsnęła nią. - Mili... - Rozpłakała się.
- Spokojnie. - Nachylił się nad nią. - Obie żyją. - Sięgnął po telefon. Wezwę karetkę.
Ułożyła delikatnie przyjaciółkę. Nachyliła się nad jej matką i dotknęła policzka.
- Już jadą... - Przerwał. Za ścianą obok rozległy się głosy. Spojrzeli na siebie. - Pójdę sprawdzić. - Wyjął pistolet spod koszuli. - Zostań tu, dobrze?
- Dobrze. - Kiwnęła głową.
Wyszedł na korytarz. Wolno podszedł do drzwi. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Drzwi otworzyły się wolno. Ujrzał zarys postaci. Pchnął drzwi i zadał cios. Usłyszał jęk i mężczyzna upadł.
- Joshua...?
- James..? - Odezwali się jednocześnie, patrząc na siebie.
- Przepraszam. - Wyciągnął do niego dłoń.
- W porządku. - Podniósł się. - Przyłożyła mi czymś. - Dotknął miejsca na głowie.
Spojrzała na mężczyzn. Wyglądali identycznie.
CZYTASZ
Zwycięzca bierze wszystko
Mystery / ThrillerTo miał być krótki wypad do Vegas... ale coś poszło nie tak. Kiedy Joshua otworzył oczy, na jego palcu była obrączka, a kobietę, która leżała obok niego widział pierwszy raz w życiu. Weekend z dziewczynami w Vegas miał być dobrą zabawą, ale rano...