15. Może faktycznie TROCHĘ go lubię.

7 3 0
                                    

Sophie

On mnie kurwa pocałował.

Pieprzony Draco Malfoy mnie pocałował.

I dlaczego ja się do cholery uśmiecham?!

Kiedy to zauważam od razu się reflektuje i uśmiech znika z moich ust.

Boże święty ja naprawdę nie wierzę, że to się przed chwilą wydarzyło.

Przyspieszam kroku jakby coś co najmniej miało zaraz na mnie wyskoczyć z za jakiś krzaków.

Muszę się uspokoić, bo jak wejdę tak do dormitorium to Evelyn nie da mi żyć i będę musiała się jej spowiadać.

Chociaż z drugiej strony wcale nie wydaje się to być takie złe, ponieważ czuje, że jak komuś za chwilę o tym nie powiem to eksploduję.

Odwracam głowę za siebie żeby sprawdzić czy Malfoy zaczął już iść w stronę szkoły i kiedy zauważam że tak się właśnie dzieje to przyspieszam jeszcze bardziej.

Może i uciekam jak tchórz, ale w tej chwili nie jestem gotowa na konfrontację z nim.

Jak dobrze że za parę godzin rozpoczyna się impreza, bo naprawdę czuję, że potrzebuję się dzisiaj napić.

I to nie koniecznie w małych ilościach.

- Hasło kochanieńka - przez moje wzburzenie nawet się nie zorientowałam kiedy doszłam do wieży Gryffindoru.

Posłałam Grubej Damie spojrzenie, po czym mruknęłam cicho abstynencja i gdy obraz się otworzył szybkim krokiem weszłam do pomieszczenia.

Chciałam jak najszybciej przejść do swojego dormitorium, ale niestety nie było mi to dane.

- Gratulacje Sophie! - usłyszałam krzyk Seamusa i chwilę zajęło mi zrozumienie o czym on do mnie mówił.

No tak. Przecież wygraliśmy mecz.

Cholerny Malfoy.

- Dzięki - odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.

Podeszły też do mnie inne osoby i zaczęły mi gratulować.

To było naprawdę miłe i to wcale nie tak, że nie cieszyłam się tą wygraną.

W tamtym momencie jednak moją głowę zaprzątał ktoś inny co nie bardzo mi się podobało, ale nie mogłam go niestety wyrzucić ze swojej głowy.

Gdy w końcu tłum obok mnie się rozszedł odetchnęłam z ulgą i zaczęłam kierować się w stronę schodów.

- Wiedziałem, że sobie poradzisz - odwróciłam się kiedy tylko usłyszałam głos Rona.

- Dzięki, że we mnie wierzyłeś - powiedziałam, a on do mnie podszedł.

- Ja dałem ciała - uśmiechnął się niemrawo.

- To nie prawda! - zaprzeczyłam od razu, ponieważ chłopak wyglądał teraz jak zbity pies, a nie nawidziłam tego widoku.

- Chyba nie widziałaś ile piłek przepuściłem - prychnął i pokręcił głową w zrezygnowaniu.

- Prawda. Nie widziałam, ale to dlatego, że mało do mnie docierało przez stres. Ale z tego co słyszałam w szatni, obroniłeś ich cholernie dużo. Po prostu Ślizgoni mieli więcej strzałów na bramkę niż my i to tyle. Nie masz się czym zadręczać, rozumiesz? - położyłam mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia i patrzyłam mu intensywnie w oczy aby mnie dobrze zrozumiał.

- Mówisz tak samo jak Evelyn - uśmiechnął się delikatnie.

- No i widzisz? To znaczy, że na pewno mamy rację.

Zakazana miłość II Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz