Draco
Kiedyś kiedy przechadzałem się po pewnej mugolskiej dzielnicy w centrum Londynu usłyszałem rozmowę, w której rozmawiali oni o tym, że czasami ich samopoczucie zależy od danego miesiąca. Mówili, że najlepiej czują się w kwietniu i maju, ponieważ zaczyna się robić ciepło i wszystko wraca do życia po szarej zimie. Najgorszym miesiącem roku nazwali wtedy listopad.
Pamiętam, że nie mogłem pojąć tego, że byli oni aż takimi głupcami, żeby wierzyć w takie rzeczy. Przecież miesiące nie miały absolutnie żadnego znaczenia. Życie po prostu płynęło i nie miało znaczenia to jaki jest teraz miesiąc.
Z przykrością muszę jednak teraz stwierdzić, że w pewnym sensie ci mugole mieli rację.
Listopad był w istocie chujowym miesiącem.
Nic mi nie wychodziło mimo, że coraz więcej czasu zacząłem poświęcać tej pieprzonej szafce zniknięć. Miałem wrażenie, że była ona bardziej oporna niż przed paroma tygodniami i to doprowadzało mnie do furii.
W dodatku w pierwszym tygodniu listopada poczułem pieczenie w lewym przedramieniu co mogło oznaczać tylko jedno.
Voldemort oczekiwał swoich sługusów.
Od razu wtedy ruszyłem do pokoju Snape'a, ponieważ nie mogłem sam opuścić murów szkoły. Jak się okazało on również dostał wezwanie co nie ukrywam, dało mi trochę ulgi.
Z początku obawiałem się, że chciał widzieć tylko mnie. Że jakimś cudem się na zezłościł i zrobił coś...
Nie.
Nie ważne.
Po prostu poczułem niepokój, ale Snape zdołał mnie uspokoić mimo, że nie zdawał sobie z tego sprawy tak właśnie było.
Zebranie dotyczyło przede wszystkim planu Czarnego Pana dotyczącego uwolnienia swoich lojalnych wyznawców z Askabanu.
W tym oczywiście mojego ojca.
Nie byłem tym zachwycony, ale już dawno temu nauczyłem się ukrywać za ścianami Oklumencji kiedy było to koniecznie i tak też było tym razem.
Powrót ojca nie był sprawą o której marzyłem.
Nienawidziłem go.
Nienawidziłem go za to, że już od momentu kiedy miałem piętnaście lat chciał mnie pchać w ramiona Voldemorta.
Nienawidziłem go za to, że przez jego cholernie błędy mama była w niebezpieczeństwie.
Nie chciałem żeby wracał.
Był absolutnie zbędnym elementem w moim życiu.
Miałem matkę i ona w zupełności mi wystarczała.
Kiedyś może i bym się przejął.
Kiedyś był on moim autorytetem. Zrobiłbym wszystko, żeby zasłużyć na jego aprobatę i w zasadzie przez pewien czas tak było.
Nienawidzenie szlam, propagowanie tylko i wyłącznie kultu czystej krwi, szydzenie ze „zdrajców krwi" jakimi jego zdaniem była cała rodziła Wesleyów bez wyjątku i wiele, wiele innych.
Kiedyś zrobiłbym wszystko żeby poczuć, że był ze mnie dumny.
Zrobiłbym wszystko żeby choćby przez chwilę poczuć jego miłość.
Ale to było kiedyś.
Teraz jedyne co czułem względem mojego „ojca" było obrzydzenie i nienawiść.

CZYTASZ
Zakazana miłość II Draco Malfoy
FanfictionCo się stanie jeżeli odłożymy na bok swoje uprzedzenia i w końcu postanowimy odtworzyć się na innych? Sophie Lupin to dziewczyna z charakterem, która wie czego chce od życia i nigdy nie pozwoli sobą pomiatać. W Hogwarcie jest jednak jeden chłopak, k...