24. Narysuj mnie, księżniczko.

28 5 4
                                    

Sophie

Ostatni dzień listopada był pierwszym kiedy spadł śnieg tej zimy. Na błoniach można było zauważyć wielu uczniów pierwszych, drugich, a nawet trzecich klas, którzy beztrosko rzucali w siebie śnieżnymi kulkami. Mimo, że nie byłam tego dnia jeszcze na dworze to podejrzewałam, że temperatura spadła już poniżej zera.

- Na samą myśl o tym, że po zajęciach z Władcą Ciemności mam dwie godziny Zielarstwa w tych cholernie zimnych szklarniach boli mnie moja pierdolona głowa – westchnęła Morgan kiedy przemierzyłyśmy korytarze aby zdążyć na pierwsze tego dnia zajęcia.

- Jakbyś zapomniała to ja mam dwie godziny Opieki nad magicznymi stworzeniami na tym zimnie i to w dodatku na tym białym cholerstwie. Ty przynajmniej nie będziesz się babrać w śniegu – na samą myśl o tym przeszywającym kości zimnie się wzdrygnęłam.

- Mogłaś sobie odpuścić te zajęcia w tym roku to byś nie musiała marznąć.

- Dzięki kurwa za wsparcie, wspaniała ty przyjaciółko – warknęłam i poprawiłam swoją torbę z książkami, która zaczęła mi spadać z ramienia.

- Nie ma za co, kochana – Evelyn uśmiechnęła się do mnie sztucznie i szturchnęła mnie zaczepnie w ramię. – Co ty taka nie w sosie dzisiaj?

- Nadal nie rozmawiałam z Ronem, a minęły już prawie dwa tygodnie. On cały czas mnie unika.

- Poczuł się oszukany, Sophie. Musisz dać mu czas.

- Ale minęły aż dwa tygodnie – westchnęłam. – Ciąży mi ta sytuacja, bo ja naprawdę nie chciałam źle.

- Wiem to – odpowiedziała dziewczyna i zajęła nasze standardowe miejsce w klasie Snape'a. – Ale musisz zrozumieć też jego, bo dla niego też to nie jest wcale łatwe. Kiedy z nim o tym rozmawiałam to wydawał się naprawdę mocno przygnębiony i widziałam, że chciałby już z tobą o tym wszystkim porozmawiać, ale nie przemyślał jeszcze wszystkiego i nie wie co o tym wszystkim myśleć. Na pewno niedługo się pogodzicie.

- Mam taką nadzieje.

- Ale mnie wkurwia ten Potter – warknęła nagle Morgan co wyrwało mnie z chwilowego letargu, a kiedy spojrzałam tam gdzie ona, krew w moich żyłach się zagotowała.

Chłopak patrzył centralnie na mnie z perfidnym uśmiechem, który miał głosić jego zwycięstwo nade mną. Rzecz jasna nie miało to miejsca pierwszy raz.

Od kiedy tylko doszło do kłótni między mną, a Ronem, Potter właśnie tak się zachowywał. Cieszył się z tego, że cierpiałam przez to, że postanowił powiedzieć Ronowi to co widział.

I nie żebym nie spodziewała się tego, że chłopak puści parę z ust. Szczerze powiedziawszy byłam cholernie zdziwiona, że zrobił to tak późno, ale widocznie bójka z Draco była dla niego zapalnikiem do powiedzenia o wszystkim Ronowi.

W każdym razie patrzenie na to jak bardzo był z siebie dumny przyprawiało mnie o białą gorączkę i całe szczęście, że do sali wszedł właśnie profesor, bo nie byłam pewna czy powstrzymałabym się przed rzuceniem w niego jakimś urokiem.

- Dzisiaj, tak jak zapowiadałem ostatnim razem kiedy miałem nieprzyjemność się z wami widzieć, będziemy w parach ćwiczyć zaklęcia niewerbalne. Większość z was ma trudności z zaklęciami werbalnymi, więc zakładam, że będzie to istna katastrofa, ale jestem zdania, że najlepiej uczyć się w sposób praktyczny – powiedział Snape zimnym głosem i spojrzał na całą klasę z góry do dołu. – Przygotowałem maszyny losujące – machnął dwa razy różdżką i na jego biurku pojawiły się wcześniej wspomniane przedmioty. – W jednym pojemniku są Ślizgoni, w drugim Gryfoni – na te słowa po całej klasie poniósł się dźwięk niezadowolenia z zaistniałej sytuacji. – Przestańcie jęczeć. W prawdziwym życiu nikt się was nie będzie pytać czy kogoś lubicie czy nie. I tak będziecie musieli wykonać swoją część pracy, więc opanujcie swoje niezadowolenie – warknął na co w klasie zapanowała nagle cisza. – Jeżeli kogoś dzisiaj nie ma i jakaś osoba pozostanie bez pary będzie ćwiczyć ze mną.

Zakazana miłość II Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz