Niespodziewany gość

82 10 1
                                    

Przerwa zimowa powoli dobiegała do końca. Barty spędził ten czas na miłych rozmowach w salonie z kubkiem gorącej herbaty ze swoją rodzicielką oraz na nauce we własnym zakresie zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju. Ojca w ogóle nie widywał. Wiedział jedynie, że mężczyzna wychodzi wcześnie rano do pracy, zanim jeszcze ktokolwiek z domowników, nie licząc Mrużki, wstanie, a wraca tak późno, że nawet Barty, który uczy się po nocach już śpi. Jeśli w ogóle Bartemiusz Crouch Senior wracał do domu.

Barty dziwił się swojej matce, że ta nijak komentowała zachowanie swojego męża, a zamiast tego za każdym razem, gdy ją widział ta miała na swoich ustach łagodny uśmiech i zawsze chętna była do rozmowy z nim na przeróżne tematy. Tak i było i w to popołudnie.

-A więc o czym mi dzisiaj opowiesz?- zapytała posyłając synowi miły uśmiech i wygodnie się przy tym układając w swoim ulubionym fotelu.

Barty uśmiechnął się czule do matki zastanawiając się przy tym po cichu o czym chciałbyś z nią pogadać. Prawdę mówiąc zawsze rozmawiali tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Poruszali już kilka razy kwestię tego co się dzieje w świecie czarodziejów ostatnie czasy oraz w Ministerstwie. Rozmawiali o tym co Barty chciałby robić po zakończeniu swojej edukacji w Hogwarcie. Wymieniali się śmiesznymi historyjkami oraz, co dla wielu było nie do pomyślenia, różnego rodzaju dowcipami, które tak naprawdę śmieszyły jedynie ich dwójkę. Była jednak jedna ważna sprawa, którą Barty chciał poruszyć ze swoją matką od kiedy tylko ją zobaczył. Że też wcześniej i tym nie pomyślał...

-Dlaczego wyszłaś za ojca?- zapytał z błyskiem ciekawości w oczach.

Mimika twarzy pani Crouch powoli zmieniła się. Jej uśmiech znikł, a zastąpił ją grymas zamyślenia. Kobieta przez chwilę wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w padający za oknem śnieg, a następnie odezwała się do syna następującymi słowami:

-Myślę, że dlatego, bo go pokochałam.

Barty wywrócił oczami starając się być przy tym jak najbardziej dyskretnym, ale tak naprawdę nic nie umknie uwadze jastrzębiemu wzrokowi pani Crouch. Akurat nie takiej odpowiedzi spodziewał się po swojej matce.

-Pewnie myślisz, że zgłupiałam wychodząc za mąż za człowieka pokroju twojego ojca. Prawdę mówiąc nie zawsze był on taki... zapracowany? Za czasów naszej edukacji w Hogwarcie można by nawet powiedzieć, że był całkiem towarzyski. Był dość lubiany w gronie swoich znajomych, był również najlepszym uczniem na naszym roku. Tajemniczy krukon, zawsze siedzieliśmy razem na transmutacji, ponieważ na pierwszej lekcji on starzenie przeszkadzał i profesor McGonagall nas tak usadziła- zaśmiała się mama Barty'iego wspominając początki kariery nauczycielskiej Minerwy McGonagall bardzo dobrze. -Tak naprawdę nigdy nie spodziewałam się, że on zwróci uwagę na kogoś takiego jak ja. Prawdę mówiąc myślę, że w Hogwarcie byłam strasznie złą osobą- stwierdziła kobieta ponownie się zamyślając.

-Co masz przez to na myśli?- zapytał zdziwiony Barty.

-Wychowałam się w arystokrackiej rodzinie o czym dobrze wiesz. Przez zasady, które były mi tam wpajane można by rzec, że uważałam się za lepszą od innych uczniów, a w szczególności tych co nie byli czystej krwi i nie zostali przydzieleni do Slytherinu. Prawdę mówiąc dopiero twój ojciec zmienił moje postrzeganie innych. Dużo mu zawdzięczam- oznajmiła kobieta znów się zamyślając, ale tym razem na jej ustach pojawił się uśmiech.

-Nie przeszkadza ci to, że ojca...

-Nie ma? To chciałeś powiedzieć? Cóż, prawdę mówiąc czasem nie go brakuje. Doceniam jednak to, że jest w stanie zapewnić nam życie na takim poziomie, a nie innym zważając na to z jakiej warstwy społecznej się wywodzi- oznajmiła posyłając synowi mały uśmiech, ale Barty wiedział, że za nim kryje się ogromny smutek.

Paper rose |Rosekiller|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz