-Dawno się nie widziałyśmy. Co was do nas sprawdza? Barty nie wspominał, że spodziewa się gości- szczebiotała zadowolona pani Crouch witając w swoich ,,skromnych" progach panią Rosier wraz ze swoim synem.
-Wybacz, że tak bez zapowiedzi. Stwierdziłam, że dawno cię nie odwiedzałam za co cię bardzo przepraszam. Dużo się ostatnio podziało...- to mówiąc pani Rosier spojrzała się zmartwionym spojrzeniem na swojego syna, który wpatrywał się jednak ciągle martwym spojrzeniem w Barty'iego, który za wszelką cenę próbował nie łapać kontakty wzrokowego z nastolatkiem.
-Nic nie szkodzi. To nawet dobrze, że wpadliści. Bartemiusz ciągle siedzi w pracy, więc przyda nam się trochę rozrywki- oznajmiła z miłym uśmiechem pani domu wpuszczając gości do środka.
-To podobnie zresztą jak mój mąż. Dodatkowo teraz Pandora wyjechała do rodziny swojego chłopaka, więc siedzimy z Evanem sami. Dlatego też kiedy Evan zaproponował mi byśmy was odwiedzili to od razu się zgodziłam- oznajmiła pani Rosier, a jej syn zgromił ją spojrzeniem.
-W takim razie może niech chłopcy porozmawiają na swoje tematy, a my przejdziemy do salonu i napijemy się herbaty?- zaproponowała pani Crouch, a jej towarzyszka chętnie na to przystała.
Obie kobiety ruszyły więc do salonu, a Barty poczuł jeszcze jak jego matka poklepuje go w ramach zachęty po ramieniu. Czyżby coś zauważyła?
-Hej...- mruknął niewyraźnie Barty, gdy zostali tylko we dwóch.
-Hej- odparł Evan przybierając swój normalny, leniwy uśmiech i podchodząc na niebezpiecznie bliską odległość do swojego przyjaciela, by następnie go objąć.
Barty cały zesztywniał co nie uszło uwadze Evana, który odsunął się od niego i spojrzał dziwnie.
-Coś się stało?- zapytał uśmiechając się głupio i unosząc brwi do góry.
-Nie... Chodź- mruknął niepewnie Barty karcąc się w myślach i prowadząc swojego kumpla po schodach na piętro do swojego pokoju.
Gdy tylko weszli to Barty zamknął za nimi drzwi i gdy upewnił się, że Mrużka nie będzie im na pewno przeszkadzać usiadł na łóżku tuż obok Evana, który leżał już rozwalony na całej jego długości jakby był u siebie.
Barty poczuł przejemne ciepło rozlewające się po jego ciele zaraz po tym jak Evan położył swoją głowę na jego udach. Mimowolnie zaczął przeczesywać jego farbowane na blond loki swoimi palcami robiąc to z czystego przyzwyczajenia.
-Tęskniłem- mruknął Evan posyłając przyjacielowi szczery uśmiech, który jednak poskutkował zupełnie innym rezultatem jakiego spodziewał się blondyn.
Słowa gościa zupełnie otrzeźwiły Barty'iego, który cały nagle zastygł jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie ,,Petryficus Totalus".
-Wszystko dobrze?- zapytał zmartwiony Evan obracając się na brzuch przez co zszedł z kolan Barty'iego i spojrzał na niego zmartwionym spojrzeniem.
-Tak, wybacz...- westchnął Barty podnosząc się jednak z materaca i podchodząc do drzwi prowadzących na balkon, które w następnym momencie uchylił i przeszedł przez nie nie zważając na ziąb panujący na zewnątrz.
-Na pewno wszystko w porządku?- usłyszał nagle tuż przy swoim uchu. Poczuł również jak coś ciężkiego opada mu na ramiona.
-Przecież mówię, że tak- odparł lekko podirytowany Barty unikając wzroku Evana.
-Ej, przecież wiedzę, że coś nie gra. Popatrz na mnie i powiedz mi co się dzieje- powiedział stanowczo Evan gwałtownie obracając głowę swojego rozmówcy w swoją stronę.
CZYTASZ
Paper rose |Rosekiller|
FanficEvan i Barty przyjaźnią się odkąd pamiętają. Jak byli dziećmi praktycznie każdy wolny dzień spędzali ze sobą co nie zmieniło sie też zbytnio w ich nastoletnim życiu. Co jeśli jednak ich przyjaźń przerodzi się w głębsze uczucia, ale obaj będą zbyt du...