Wpadka

230 17 7
                                    

-Zaraz dojeżdżamy- zauważył Regulus, ale gdy nie doczekał się żadnej reakcji ze strony dwójki swoich przyjaciół westchnął cicho i ciągnął dalej. -Trzeba ich obudzić- oznajmił brunet, ale jego znajomi i tak nie zareagowali. -Ludzie, na Merlina, potem będziecie gapić się na siebie maślanymi oczkami i robić Merlin wie jeszcze, a teraz musimy ich obudzić. Mogę nawet udostępnić wam nasze dormitorium, bo tamta dwójka spędzi pewnie jak zawsze pierwszą noc na Wieży Astronomicznej razem. Lepiej jednak byśmy my ich obudziliśmy, a nie Pani z Wózkiem.

-Skąd wiesz, że się wymykają i siedzą razem na Wieży?- zapytał podejrzliwie Rabastan.

-Nakryłem ich tam kiedyś- odparł Regulus.

-Kiedy umówiłeś się na potajemne spotkanie ze swoją kochanką?- zaśmiał się Rabastan.

-Nie twoja sprawa, ale na prawdę lepiej ich obudźmy.

-To ich budź, ja nie zamierzam ryzykować utratą paznokci czy też zębów- odparł Rabastan wzdrygają się na wspomnienie wcześniejszego wydarzenia.

-Nie zamierzam ryzykować utratą wzroku- westchnął Regulus, a jego wzrok spoczął na siostrze tego psychopaty.

-No dobrze- westchnęła Pandora wiedząc, że jej przyjaciele nie odpuszczą. -Ej, zakochańcy wstawać!- krzyknęła nachylając się w ich stronę, a następnie szybko odsunęła się wskakując Regulusowi na kolana, wiedząc że on w przeciwieństwie do Rabastana obroni ją przed psychopatyczną wersją Evana.

-Chodź tu blondyna!- ryknął Evan budząc się z błogiego snu i próbując na oślep znaleźć swoją siostrę. Pandora lekko wystraszona wtuliła się mocniej w Regulusa, który z dziwnym spokojem obserwował całą zaistniałą sytuację.

-Nie krzycz tak- poprosił Barty przeciągając się przez co Evan był zmuszony zejść z niego.

-Obudziliście go- stwierdził oskarżającym tonem Evan, ale ściszył głos tak jak go proszono.

-Grzeczny chłopiec- zaśmiał się Rabastan, ale szybko pożałował bo Evan podniósł się gwałtownie gotowy ponownie zacząć grozić przyjacielowi. Powstrzymała go jednak dłoń Barty'iego, która chwyciła za przegób jego ręki.

-Nie warto. Po co psuć to co między nami? Oni i tak nie zrozumieją- wyszeptał w jego stronę Barty postanawiając spróbować zagrać taktyką Evana. Sam nie do końca wiedział jednak jeszcze co te słowa oznaczają i jak ważne one są dla Evana oraz niego samego.

-Co tam znowu szepczecie zakochańcy?- zasłaniała się Pandora, która poczuła się pewniej widząc jak Barty uspokaja jej brata. Nie wiedziała jednak, że takie gadanie irytuje również Croucha, który postanawiając dać nauczkę przyjaciołom "spuści psa ze smyczy".

Evan jakby tylko czekał aż Barty to zrobi. Jednym susem doskoczył do przerażonej Pandory, która ponownie kuliła się przerażona w ramionach Regulusa.

-Jeszcze raz tak nas nazwiesz to podzielisz los Lestrange'a. Tym razem ci odpuszczę, ale następnym razem nie będzie odwrotu- zagroził Evan śmiertelnie groźnym tonem, ale tak jak obiecał wrócił na swoje miejsce i zaczął wpatrywać się w widoki przez okno, tym razem jednak już nie położył sie na Bartym.

-Dobra ludziska, czas iść na ucztę. Dojechaliśmy- przerwał ciszę Rabastan, który jako pierwszy postanowił nie ignorować faktu iż dojechali na miejsce.

Nastolatkowie zaczęli wysypywać się z pociągu. Na peronie był straszny tłok, a sami bohaterowie tej opowieści mieli lekki problem by znaleźć drogę do wolnego powozu. W końcu jednak udało im się odnaleźć kolejkę do powozów i ustawić się w niej.

Paper rose |Rosekiller|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz