-Co to ma znaczyć! Całą szóstka do dyrektora, ale najpierw wasza czwórka do pielęgniarki! Macie szlaban i po minus pięćdziesiąt punktów za każdego dla swojego domu!- wykrzyczała profesor McGonagall zaalarmowana przez panią Norris o szkolnej bójce.
<•>
-Jak tak w ogóle można? Przecież jesteście już dorośli, a nadal zachowujecie się jak dzieci. Wstyd, po prostu wstyd- gderała szkolna pielęgniarka uwijając się z opatrywaniem czwórki nastolatków, którzy niedawno wdali się w bójkę. -Jeszcze gdyby powód był jakiś ważny, ale co wy o prawdziwym życiu możecie wiedzieć?- mamrotała. Syriusz już miał zamiar wyjawić pielęgniarce powód całego zamieszania, ale uciszył go Remus posyłając mu karcące spojrzenie. Lupin, gdy już ochłonął po niesłusznych oskarżeniach obraził się na swojego chłopaka, jako że ten w niego zwątpił. Syriusz miał szczęście, że uwierzył swojemu ukochanemu, a nie temu debilowi- Rosierowi. W końcu gdyby zrobił inaczej Remus na pewno nie wybaczyłby mu tego do końca ich wspólnie spędzonych dni, jeśli takowe w ogóle jeszcze by były.
-Dziękuję ci Poppy i przepraszam za tych nicponi- podziękowała przyjaciółce, jeszcze z dzieciństwa oraz czasów, gdy sama jeszcze uczęszczała do Hogwartu jako uczennica, profesor McGonagall.
-Nic się nie dzieje kochana, w końcu taka moja praca. Niektórym niestety nie da się wbić rozumu do głowy, choćby się bardzo tego chciało. Panie Lupin, proszę przyjść do mnie za tydzień. A teraz idźcie już, bo jeszcze zarazicie się czymś. Ostatnio zaczął się sezon chorobowy- pożegnała się z nimi szkolna pielęgniarka, a cała szóstka niesfornych uczniów opuściła Skrzydło Szpitalne i udała się za profesor McGonagall do gabinetu dyrektora. Szczerze mówiąc nawet trójka Huncwotów była zdziwiona stanowczością swojej opiekunki. W końcu jeszcze nigdy nie wylądowali na dywaniku u dyrektora, a w swoim siedemnastoletnim lub, tak jak w przypadku Syriusza, osiemnastoletnim życiu zdarzyli już dość sporo narozrabiać. Trochę więc się obawiali tego co wyniknie z tej niezapowiedzianej wizyty.
-Cytrynowy drops- wypowiedziała hasło Minerva i weszła do wnęki wspinając się po schodach do gabinetu drogiego przyjaciela oraz byłego nauczyciela OPCM.
-I co się tak gapicie jak sroki w złoty gnat? Idziecie czy nie?- warknął w stronę gryfonów wściekły Evan, a następnie wyminął ich i poszedł jako pierwszy. Za nim oczywiście podreptał Barty, a za nimi Rabastan. Huncowci również przełamali swój lęk i posłusznie udali się do gabinetu, w którym urzęduje dyrektor tej magicznej placówki. Wracając jednak do Evana, chłopak nie był zły na swoich towarzyszy. W końcu udało mu się wyrzyć, między nim, a Rabastanem znów jest jak dawniej, a Barty ciągle jest przy nim i go nie opuścił. W końcu on razem z Lupinem mogli powiedzieć prawdę i wymigać się jakoś od szlabanu, ale ciągle tutaj są. Prawdziwa miłość lub przyjaźń najwidoczniej może zdziałać cuda.
-Witajcie panowie. Proszę usiądźcie- przywitał się z młodymi deliwentami Albus Dumbledore. -Minerva już powiedziała mi w skrócie co się wydarzyło, ale chciałbym dostać relacje od każdego z was, co tak naprawdę t się stało. Wiadomo, że profesor McGonagall nie wie wszystkiego, w końcu jej tam nie było- mruknął do chłopców porozumiewawczo. -Oczywiście nie musicie wychodzić, chcę żebyście wszyscy usłyszeli wersję zdarzeń swoich kolegów, ale proszę was o względną ciszę podczas naszych 'przesłuchań'. Tak też może poprosiłbym pana Lupina najpierw. Proszę niech nam pan opowie co się wydarzyło- zwrócił się do bliznowatego siedemnastolatka.
-Rozmawiałem najpierw z bratem Syriusza, a potem, gdy Regulus już poszedł przyszedł Rosier z Bartym. Rosier zaczął ze mną rozmawiać, przyszedł Syriusz z Jamesem i Syriuszowi nie spodobało się to co powiedział Evan. Chłopcy zaczęli się bić i dołączyli do nich James z Lestrangem.
CZYTASZ
Paper rose |Rosekiller|
FanfictionEvan i Barty przyjaźnią się odkąd pamiętają. Jak byli dziećmi praktycznie każdy wolny dzień spędzali ze sobą co nie zmieniło sie też zbytnio w ich nastoletnim życiu. Co jeśli jednak ich przyjaźń przerodzi się w głębsze uczucia, ale obaj będą zbyt du...