Daniel wyrzucił ręce w górę z głośnym "nareszcie!", kiedy na parking przy restauracji – nie jakiejś drogiej, ale też nie fast fooda, tak? – zajechało granatowe kombi Mirandy.
Czekał na kobietę już dobre dwadzieścia minut. I to wcale nie dlatego, że podrzucił go tu brat, bo jego auto postanowiło po raz kolejny odwalić numer z niechęcią do współpracy. Nie żeby mu w tym pomógł. Co to, to nie. Wcale nie chodziło o tego nieziemsko przystojnego faceta, który przyjechał po niego z Ravenem, a następnego dnia odstawił mu wóz pod dom. Nie osobiście, bo z kabiny lawety wysiadł jakiś demon, ale odstawił.
Ten brunet wyglądał na takiego, który dowie się o każdej, nawet malutkiej tajemnicy, jeśli bardzo będzie tego chciał. A najważniejsze było to, że odpisał na wiadomość z podziękowaniami! Feniks cudem nie padł wtedy na zawał.
Zanim napisał taktyczne "jesteś wielki" na jego "nie ma za co", zdążył odtańczyć taniec radości w swoim pokoju i przeturlać się po łóżku jakieś dwadzieścia razy, z piskiem dzikiej radości i telefonem przyciśniętym do piersi. A zanim braciszek, z miną męczennika, zgodził się go podwieźć na spotkanie z Mirandą, wysłał mu kolejną wiadomość z informacją, że jego auto znowu padło i że zgłasza reklamację. Przystojniak jeszcze mu nie odpisał, ale Daniel był pewien, że w końcu to zrobi. Po prostu zgrywał niedostępnego.
– Zanim się oburzysz – rzuciła Miranda, kiedy już wyłączyła silnik i otworzyła drzwi, żeby wysiąść – to nie ja się spóźniłam, tylko ty jesteś za wcześnie.
Poprawiła włosy, zgarnęła torebkę z siedzenia pasażera i trzasnęła drzwiami tak, że aż szyby zadrżały. Typowa baba, która nie dbała o siłę, z jaką zamykała auto.
– Kobieto! Partnerki też tak po pysku trzaskasz?! – Daniel złapał się za głowę, przerażony tym bestialskim zachowaniem. – To je boli!
– Jeśli mnie o to proszą – odparła beztrosko i zamknęła samochód kluczykiem. – Tak mnie bombardowałeś wiadomościami, że aż myślałam, że coś się stało. A tobie po prostu się nudziło! – zarzuciła mu.
– Gdyby Raven nie postanowił tak z dupy zmienić całego swojego życia, to męczyłbym jego, tak? Nie moja wina, że jesteś druga w kolejności. – Feniks wycelował w nią palcem. – To zaszczyt.
– Chyba raczej obelga, bo wprost przyznałeś, że jestem druga! – Mir pacnęła go w potylicę, poirytowana. – A Rav... Oj, nasz Rav będzie mi się gęsto tłumaczył, kiedy wreszcie uda mi się z nim spotkać.
– Nie moja wina, że nie lubisz się ze mną spotykać i specjalnie mnie z tym elfim pomiotem poznałaś – wymamrotał, masując potylicę z bólem wymalowanym na twarzy. Panna Allen lekkiej ręki nie miała. Nawet jak tylko "pacała". – Daj mu spokój, Mircia. Chce czegoś więcej niż Straży i durnej Sarii. Sigma brzmi o niebo lepiej i bardziej do niego pasuje.
– Ale nawet mnie nie uprzedził, że o tym myśli i ma takie plany! Po prostu jednego dnia nadal był dowódcą, a następnego ogłosił swoją rezygnację z funkcji, jak gdyby nigdy nic. Ty wiesz, jaki chaos zapanował w szeregach? Wybuchły plotki, że książę Tegammy go tak zauroczył, że postanowił ułożyć sobie życie u jego boku, rozumiesz? Inne zakładały, że Kallim się wreszcie oświadczył i Rav wyjechał z nim, żeby ślub planować.
– Jedno i drugie pasuje do Ravena jak w mordę Murakhi strzelił – zawyrokował Daniel. – Chociaż to pierwsze bardziej. Xanderek to niezłe ciasteczko. Kallim też, ale ma charakterek szambiarki.
– Kall jest uroczy. To całkiem fajny facet, ale nie pasuje do Ravena.
– Uroczy? Fajny? Brałaś coś? – Feniks pospiesznie przyłożył jej dłoń do czoła z troską wymalowaną na twarzy. – To stary, wkurwiający, nadęty fiut. Ot co – dodał i z dumnie uniesioną brodą ruszył w stronę wejścia do lokalu.
CZYTASZ
Barwy Chaosu. Wierność szmaragdu (tom 1)
FantasyRaven lubi swoje życie. Ma dobrą pracę w Straży Lorda Protektora, dom na przedmieściach i kochającego partnera. Nawet samochód, który lata świetności ma już za sobą, jest przyjemną częścią jego codzienności. Jednak wszystko musi się kiedyś skończyć...