Rozdział 13

995 113 1
                                    

Tristan

Wrzuciłem rzeczy do samochodu i spojrzałem na chłopaka, który stał przy aucie od strony pasażera. Nie powiedziałem mu, gdzie go zabieram, ale liczyłem na to, że mu się spodoba. Choć nie było to też nic wyjątkowego i jakiegoś wow. Chciałem po prostu zabrać go w miejsce, które zawsze mnie uspokaja, żebyśmy byli tam sami i mieli też okazję, by trochę porozmawiać.

Corey wsiadł do samochodu i zerkał w mój telefon, zapewne licząc na to, że włączę nawigację i coś niecoś podejrzy. Nie potrzebowałem jej. Znałem drogę na pamięć. Kazałem mu się tylko ciepło ubrać, żeby nie marudził, że mu zimno. Spakowałem też ciasto, herbatę przelałem do termosu, żeby nie wystygła, koc.

Włączyłem radio, kiedy wyjechałem na ulicę i skierowałem się na ekspresówkę, by wyjechać z miasta.

– Długo pojedziemy? – zapytał Corey. – Daleko? Ktoś tam będzie? Powiedz mi cokolwiek, Tristan. Nie możesz tak po prostu mnie porywać i nie mówić, gdzie jedziemy.

– Nie porwałem cię. Sam wsiadłeś do samochodu. Z własnej woli – powiedziałem dość obojętnie.

– No tak, zapomniałem, że pan Hargrove ma odpowiedź na wszystko.

– Mam. I tak ci nie powiem, ale to nic takiego. Po prostu lubię to miejsce i często rodzice nas tam zabierali, kiedy byliśmy młodsi. Nawet jeździłem tam z tatą na ryby. Co prawda niczego wtedy nie złapaliśmy, ale sam fakt, że tam byliśmy i mogliśmy po prostu posiedzieć w ciszy, albo porozmawiać... To wystarczało. Opowiadał mi tam o swoim zmarłym wujku, który go wychowywał, o tym, jak poznali się z mamą.

– Czyli to dość ważne dla ciebie miejsce – stwierdził cicho.

– Sentymentalne. Mam z nim wiele świetnych wspomnień. Nie zabierałem tam jeszcze nikogo spoza rodziny.

Jego głowa od razu obróciła się w moją stronę.

– Jak to? Nikogo? Zupełnie nikogo?

– Spoza rodziny nie. Nie miałem nawet za bardzo kogo. Już widzę Mayę w takim miejscu – prychnąłem pod nosem. – Narzekałaby tam na wszystko.

– Myślisz, że chciałaby znów z tobą być?

– Nie wiem, ale raczej nie. Nie gadamy za bardzo, więc przestałem się nią przejmować. Chociaż i tak będę musiał się do niej odezwać, bo nie wiem, co z tym ślubem jej siostry. Mieliśmy iść na niego razem i wciąż może tego chcieć. Też nie chciałbym iść sam na ślub mojej siostry, czy brata. Mam jednak nadzieję, że znajdzie sobie inną osobę towarzyszącą.

– Ja też. Niech lepiej szuka. Nie możemy wysłać Haydena? Znają się, on lubi takie imprezy. Napije się, potańczy, wróci do domu.

Zaśmiałem się i rzuciłem na niego okiem.

– Czyżbym wyczuwał nutkę zazdrości?

– Nutkę?! – pisnął Corey. – Nie przepadam za tą dziewczyną, okej? A za bardzo nawet jej nie znam.

– Zauważyłem. A tobie... – zacząłem, ale zawahałem się przez moment. – Podobał ci się kiedyś ktoś z drużyny na przykład?

– Nie, bo to dupki. Znaczy nie są brzydcy, nie? Ale nie mógłbym się zbliżyć do żadnego z nich. Tristan? Ale chyba nie chcesz mnie wywieźć za miasto i wrzucić do tego jeziora, w którym łowiliście te ryby, nie? Przepraszałem cię w końcu. Naprawdę mi głupio.

– Nie pomyślałem o tym nawet, ale dzięki za pomysł. Rozważę to.

Po tej nocy spędzonej na rozmyślaniach trochę rozumiałem, dlaczego Corey od początku mi nie powiedział prawdy, ale i tak uważałem, że wybrał trochę zły moment na wyznanie jej. Miałem prawo pomyśleć, że coś kombinuje. Wyglądał jednak, jakby naprawdę było mu przykro i że faktycznie chciał, żebym go najpierw lepiej poznał.

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz