W poniedziałek wyszedłem rano na uczelnię, zanim Corey się obudził, dlatego zostawiłem mu tylko kartkę z podpisem: Nie zapomnij o śniadaniu, mój chłopaku. Cieszyłem się, że faktycznie chcieliśmy spróbować i być ze sobą tak już bardziej oficjalnie. Corey od razu powiedział, że to nie oznacza, że na drugi dzień muszę lecieć do rodziców, by jak najszybciej im o tym powiedzieć. Bardziej mówił, że mogę to zrobić w swoim czasie. Wiedziałem jednak, że to niedługo musi nadejść. Jeśli zbyt długo bym zwlekał, mógłby pomyśleć, że wstydzę się naszego związku, a tego absolutnie nie chciałem.
Naprawdę chciałem z nim być i nie wyobrażałem sobie nawet, że mogłoby go zabraknąć w moim życiu.
– Siema – rzuciłem, siadając na auli przy Juliette, obok której siedział już też Perry.
– O Boże, znowu ty? – Dziewczyna wywróciła oczami, a ja uniosłem kącik ust. – Stęskniłeś się za mną przez ten weekend?
– Tak. Nie wierzę, że nie chciałaś z nami jechać do Holloway.
– Musiałam pracować. Ale! Nie zgadniesz, kto zaprosił mnie dzisiaj na randkę. Hayden McLain we własnej osobie.
– Pieprzysz – szepnąłem, ściągając ku sobie brwi. – Wreszcie się odważył? Nie wierzę ci. Wręczasz mnie pewnie.
– Nie. Zaproponował obiad. Nawet zapytałam, czy wy też idziecie, a on, że nie, że będziemy tylko my. Sami.
– O kurwa. Moje dziecko wreszcie dorasta. Jestem ciekaw, jak przebiegnie ten obiad i co z niego wyniknie – powiedziałem, a ona powoli kiwnęła głową.
– Ja też.
Najpierw Colette i Raiden, którzy w końcu się do siebie zbliżyli i poszli na randkę.
Później Antoinette i Rhett, którzy również mieli za sobą bardzo udaną randkę. Nawet po kawie Rhett zabrał ją na lodowisko i uczył ją jeździć. Toni była w siódmym niebie, jak do nas zadzwoniła i zaczęła nam o wszystkim opowiadać.
Teraz Juliette i Hayden.
Ja i Corey też zaczęliśmy być razem.
Wydawało się, że wszystko zaczyna powoli zmierzać w bardzo dobrym kierunku. Miałem tylko nadzieję, że nic nagle się nie spieprzy, bo zaczęło się robić zbyt kolorowo.
Kiedy po wykładzie wyszliśmy z auli, od razu dostrzegłem Rhetta, który pod nią stał, czekając pewnie na swój wykład. Stanąłem przed nim i wyciągnąłem w jego stronę dłoń, kiedy oderwał wzrok od telefonu.
– Widziałem ten twój uśmiech, jak do kogoś pisałeś – odezwałem się, czując, że pisał do Antoinette.
– Do twojej koleżanki. Pewnie już wiesz, że się z nią wczoraj spotkałem. Nie wiedziałem, że się znacie.
– Znamy, znamy. Uwielbiam ją.
– Ale wy nie...
– Nie – przerwałem mu. – To tylko nasza znajoma. Mojej rodziny. Dobrze zna się z moim młodszym bratem, bo oboje jeżdżą i czasem nagrywają razem różne filmiki. Jak było?
– W sumie to super. Umówiliśmy się już na kolejne spotkanie. Muszę złapać profesora, pogadamy później, dobra?
– Jasne, leć. Powodzenia.
– Przyda się.
Obróciłem się, chcąc iść pod kolejną aulę i przyłożyłem sobie dłoń do klatki piersiowej, kiedy zorientowałem się, że stoi za mną Maya.
– Boże, nie skradaj się, bo zawału dostanę. Długo tu stoisz?
– Nie, nie słyszałam waszej rozmowy. Możemy pogadać? – zapytała, rozglądając się dość nerwowo po korytarzu.
CZYTASZ
Melting for love #2
RomanceTristan Hargrove zawsze prowadził życie bezpieczne i przewidywalne, które dla innych wydaje się praktycznie idealne. Młody i ambitny student, pochodzący z dobrej rodziny i jeżdżący ładnym samochodem, ale pod tą pozornie idealną powierzchnią kryje si...