Rozdział 30

869 134 5
                                    

Corey

Rano Juliette zaprosiła mnie na kawę. Od razu się zgodziłem, bo nie zamierzałem iść tego dnia na zajęcia. Mogłem sobie zrobić wolne. Zwłaszcza że noc była dla mnie ciężka, chociaż odwiedziła mnie Shelby. Dopiero po godzinie wyciągnąłem z niej, że to właśnie Tristan do niej napisał. Zdziwiło mnie to, ale doceniałem jego gest. Byłem też prawie pewny, że Juliette była u Tristana i liczyłem na to, że wyciągnę z niej trochę o tym, jak trzyma się Hargrove.

Choć nie byłem pewny, co bym pomyślał, gdyby mi powiedziała, że normalnie się śmiał i bawił.

Nie liczyłem też na to, że płakał albo był jakiś smutny.

Sam nie wiedziałem, co tak właściwie chciałem usłyszeć.

Juliette czekała na mnie już w kawiarni, kiedy wszedłem do środka. Doskonale znałem to miejsce. Od razu przypomniałem sobie dzień, gdy zaprosiłem do niej Tristana. Spotkaliśmy się w tym miejscu dzień po naszym pierwszym spotkaniu w klubie. Nazwałem to randką, a on tak bardzo nie chciał przyznać, że to faktycznie randka.

To były fajne czasy, choć Tristan był wtedy dość zamknięty i chyba nawet irytowały go moje głupie zaczepki i teksty. Zwłaszcza to, jak nazywałem go gburem lub Elsą.

Pocałowałem Juliette w policzek i zająłem miejsce naprzeciwko niej.

– Zamówiłam ci już kawę. Taką, jak lubisz – powiedziała, unosząc lekko kącik ust. – Jak się czujesz?

– Jak on się czuje? – zapytałem, woląc najpierw to usłyszeć.

Dziewczyna westchnęła cicho i obróciła głowę w stronę okna. Przez chwilę wpatrywała się w nie, a kelnerka postawiła przed nami dwie filiżanki z kawą. Zazwyczaj wolałem wychodzić do kawiarni po południu, bo z rana kochałem pić kawę w moim ulubionym kubku, ale i tak zostawiłem go u Tristana, więc było mi wszystko jedno.

– Słabo – odpowiedziała w końcu i wsypała cukier do kawy. – Jeśli mam być szczera, to słabo, chociaż udaje, że wszystko jest w porządku.

– To w jego stylu.

– Jak zasnął, to miał koszmary, więc później już do rana praktycznie nie spaliśmy, tylko rozmawialiśmy i słuchaliśmy Haydena, który chrapał, jak stary niedźwiedź. W ogóle to Hayden wczoraj mu walnął taką przemowę, że chyba nawet Tristana to ruszyło. W sensie... Nie pouczał go za bardzo, ale opowiedział mu o rodzicach Tristana. Jego mama też przejmowała się bardzo opinią ludzi i Tristan chyba ma to po niej.

– Hayden nieraz przytula Tristana w miejscach publicznych – powiedziałem, kiedy napiłem się kawy i odłożyłem filiżankę na talerzyk. – A on nigdy od niego nie odskoczył. Nie przejmował się wtedy innymi ludźmi, którzy też mogli sobie coś pomyśleć.

– Też o tym rozmawialiśmy.

– Myślałem, że skoro Tristan pocałował mnie o północy w Nowy Rok, gdzie też było sporo osób i każdy mógł go zobaczyć, to nie będzie miał nic przeciwko, jak nieraz spróbuję go złapać za rękę, czy dać mu buziaka na przywitanie. Już jakiś czas mnie to męczyło, ale bałem się zacząć ten temat. Może była we mnie ta obawa, że mogę go stracić.

– Brakowało ci go wczoraj? – zapytała, przypatrując mi się uważnie.

– Oczywiście.

– A gdyby Tristan chciał to wszystko naprawić i naprawdę by się postarał? Widzisz jakiś cień szansy, że udałoby wam się uratować ten związek?

– Ale on się nie zmieni tak o... – Pstryknąłem palcami.

– Wiem, że to się nie wydarzy w ciągu jednego dnia, ale co, gdybyś widział, że on naprawdę się stara i próbuje? I to nie przez dzień, czy dwa.

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz