Rozdział 28

918 116 21
                                    

Tristan

Dawno nic mnie tak nie zdziwiło jak to, że Corey spędził noc w swoim pokoju. Przez te miesiące każdego dnia zasypialiśmy razem albo przychodził w nocy do mojego łóżka. A nagle spał u siebie. Coś musiało się stać. Nie wiedziałem tylko co. Wydawało mi się, że wszystko między nami dobrze się układa. Praktycznie się nie kłóciliśmy, może czasem sprzeczaliśmy, ale tylko o jakieś pierdoły. Nie można było tego nazwać kłótnią.

Byłem w nim zakochany.

To chyba nawet mało powiedziane.

Kochałem tego chłopaka.

Dlatego męczyło mnie trochę to, że nie wiedziałem, co się dzieje. Gdybym wiedział, co zrobiłem źle, byłoby łatwiej.

– O czym tak myślisz, Hargrove? – zapytała Juliette, kiedy wyszliśmy z pierwszego wykładu. – Nie mów mi tylko, że o niczym, bo przez cały wykład nie zanotowałeś nawet jednego słowa i nawet nie słuchałeś twojego ulubionego profesorka. Spowiadaj się. Kłopoty w raju? Zapomniałeś o jego urodzinach? Zrobiłeś mu coś?

– Nie wiem – odpowiedziałem, spoglądając na nią. – Serio nie wiem. Jakiś dziwny był wczoraj, a ja nie wiem, o co chodzi. Nawet spał w swoim pokoju.

– Co ty gadasz? To jednak musiało się coś stać.

– Nie wiem. Muszę z nim później porozmawiać, ale umówiłem się na dzisiaj z mamą w jej kawiarni. Chcę z nią pogadać i powiedzieć jej o nim i o tym, że jesteśmy razem.

– Pieprzysz. – Juliette zatrzymała się na środku korytarza i otworzyła usta ze zdziwienia. – Żartujesz?

– Nie. Jadę do niej po zajęciach. Na razie chcę porozmawiać tylko z nią. Bez taty.

– Corey się ucieszy – powiedziała ciszej, uśmiechając się szeroko. – Myślę, że od dawna na to czekał. Mówiłeś mu już o tym?

– Nie. Najpierw pogadam z mamą, później mu o tym powiem. Czasem się nie wygadaj, Juliette.

– W życiu.

Udawałem spokojnego przed rozmową z mamą, ale i tak czułem dziwny ucisk w żołądku. To był jednak dobry czas, by się o nas dowiedziała. Nie chciałem też tego odkładać w nieskończoność. I tak długo zwlekałem z tą rozmową. Już raz próbowałem z nią porozmawiać. Jechałem do Holloway, ale w połowie drogi nagle zawróciłem. Nie dałem rady tego zrobić.

To było jeszcze zanim zdałem sobie sprawę, że kocham tego chłopaka.

Corey wprowadził do mojego szarego życia wiele kolorów. Próbował dotrzeć do prawdziwego mnie, cierpliwie przełamując mury, które przez lata budowałem. Nie odsuwał się, nawet gdy trzymałem gardę, powoli ucząc mnie, że w miłości można czuć się bezpiecznie. Otworzyłem się przed nim emocjonalnie.

Wcześniej wstydziłem się wśród ludzi wielu swoich uczuć. Nie chciałem przy nikim nawet płakać, bo uznawałem to za oznakę słabości. Przy nim w końcu przestałem. Mogłem być w pełni sobą. Uważałem, że zmieniłem się przy nim na lepsze. Dzięki niemu zacząłem w pełni czerpać radość z życia.

Tym razem pewnym krokiem wszedłem do jej kawiarni w Holloway. Nigdzie jej nie widziałem, dlatego podszedłem do lady i uśmiechnąłem się do Natalie, która tam pracowała.

– Cześć.

– Cześć, Tristan. Mama jest na zapleczu. Kawki?

– A macie herbatę mrożoną? – zapytałem, zerkając na tablicę, na której mieli wypisane napoje.

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz