Rozdział 34

683 105 3
                                    

Tristan

Umówiliśmy się z Toni i Rhettem na wtorek. Wiedzieliśmy, że Antoinette w weekendy jest zajęta, dlatego musiało się odbyć w tygodniu. Tor mieliśmy zarezerwowany na osiemnastą, ale chciałem być tam trochę wcześniej, żeby pogadać z wujkiem, którego dawno nie widziałem. Zwłaszcza że Corey napisał mi, że musi nieco dłużej zostać na uczelni i spotkamy się dopiero na miejscu.

– Siemanko – powiedziałem głośniej, kiedy wszedłem do budynku.

Wujek Peter od razu wyszedł z jakiegoś pomieszczenia i rozłożył ramiona. Objąłem go mocno, a on poklepał mnie w plecach.

– Jesteś coraz bardziej podobny do Clyde'a, młody. Co tam słychać?

– Wszystko dobrze. Ty mi lepiej powiedz jak tam Finn, bo słyszałem, że jakiś wypadek miał podczas ostatniego wyścigu.

– Był trochę zszokowany – zaczął i poprowadził mnie w stronę małego stolika. – Chcesz kawy?

– Nie, dzięki.

– Bolid stracił przyczepność i obrócił się kilkukrotnie, zanim uderzył w barierki, więc trochę szoku było, bo trzęsły mu się dłonie, ale co chwilę je chował, żeby tylko nikt nie widział. Przede mną nie może tego ukryć, bo ja wszystko widzę. Marcelli dało mu fotel na przyszły sezon.

– Co ty gadasz?

– Ale to jeszcze nie jest oficjalne, więc to nasza mała tajemnica, Tristan.

– Nikomu nie powiem – obiecałem od razu.

Znałem Marcelli Racing Team bardzo dobrze. To oni dali kiedyś tacie szansę na powrót do wyścigów. Słyszałem, że interesują się także Liamem, ale na razie widzieliby go raczej w roli zapasowego kierowcy. Potrafiłem wyobrazić sobie jego frustrację i rozczarowanie, gdy dowie się, że Finn może dostać miejsce w zespole. Zawsze rywalizowali ze sobą na torze. Znałem Liama i jego dumę, więc trochę się obawiałem, że odrzuci ofertę, jeśli okaże się, że jego największy rywal dostał fotel.

Liama ogromnym marzeniem było jeżdżenie w tym zespole. W tym samym zespole, w którym jeździł tata. Choć tata nieraz mu powtarzał, że Liam będzie budował własną historię i karierę, i nie musi skupiać się na tym jednym zespole. Było przecież jeszcze dziewięć innych zespołów, a niektóre nawet lepsze niż Mercelli. Może to właśnie w innym zespole poczułby się, jak przy swojej rodzinie i byłby bardzo doceniany.

Na Liamie ciążyła już ogromna presja. Często natrafiałem na artykuły zastanawiające się, czy mój brat powtórzy sukces ojca. Media stale ich porównywały. Miałem nadzieję, że Liam tego wszystkiego nie czyta i że nie bierze sobie tego do serca.

– Antoinette też tu wpadnie ze swoim chłopakiem – powiedziałem, a on spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, unosząc brwi.

– Wiele o nim słyszałem. To nie jest jakiś twój kolega? – zapytał, opierając ręce na biodrach, jakby próbował sobie to przypomnieć.

– Tak, znamy się ze studiów. Był kapitanem, jak jeszcze grałem w hokeja.

– Jak ma na imię?

– Rhett – odpowiedziałem.

– A no tak! Tylko nie wiem, czy zdążę ich tu jeszcze spotkać, bo zaraz muszę uciekać – powiedział, zerkając na zegarek. – Obiecałem Autumn, że odbiorę ją z pracy, ale chłopcy was tu przypilnują.

– Tym razem się rozliczymy, co?

– Kup mi coś ładnego na urodziny – odparł z szerokim uśmiechem, który sięgnął jego oczu. Mój zszokowany wyraz twarzy musiał być bezcenny, bo wujek tylko wybuchnął śmiechem. – Nic nie mów, Tristan. I tak rzadko tu kogoś przyprowadzasz. Jakbyś przychodził co tydzień albo chociaż co miesiąc... Zastanowiłbym się. A tak?

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz