Rozdział 16

923 115 5
                                    

Tristan

Szybko wpadliśmy w taką studencką rutynę. W ciągu tygodnia większość dnia spędzaliśmy na swoich uczelniach, na treningach, a wieczorami często byliśmy zajęci nauką... Przestałem zamykać na noc drzwi od swojego pokoju, dzięki czemu Corey czasem przychodził do mojego łóżka i kładł się obok. Przeważnie już wtedy spałem, ale nie miałem nic przeciwko, gdy rano się budziłem, a on spał obok mnie. Nasz kontakt fizyczny ograniczał się do nocnego przytulania.

W listopadzie, przed weselem, na które miałem iść z Mayą, byłem lekko zestresowany. Plus był taki, że wynajęliśmy pokój w hotelu niedaleko i wiedziałem, że Corey będzie w nim na mnie czekał, kiedy wrócę do niego w nocy.

On wydawał się dość podekscytowany, kiedy rano przed podróżą zaczęliśmy się pakować na ten wyjazd. Nucił sobie pod nosem jakąś piosenkę, której nawet nie znałem i ruszał głową do melodii.

– Kota spakuj – powiedziałem, zerkając na zegarek. – Musimy zdążyć go zawieźć do twoich rodziców.

– Zdążymy, nie bój się. Nie będę się zagadywał. Wrzucę go tylko do środka wraz z jego rzeczami. Poza tym mamy spory zapas. Ze wszystkim się wyrobimy w czasie. Mam poprowadzić samochód?

– Nie.

Dość mocno zaciskałem dłonie na kierownicy, kiedy już podrzuciliśmy im kota i ruszyliśmy w dalszą drogę. Corey co chwilę na mnie zerkał, ale mój wzrok był skupiony na ulicy. Nie było ruchu. Na całe szczęście.

Kilkukrotnie dałem Mayi do zrozumienia, że idziemy na to wesele jako znajomi. Nikt więcej. I że nie chcę, żeby komukolwiek powiedziała, że niby coś między nami jest, czy coś w tym stylu. Czułem, że i tak będę niewyobrażalnie spięty podczas tego ślubu, a nawet wesela, skoro jechałem samochodem i nie zamierzałem pić alkoholu.

Corey zaproponował, że mogę mu zostawić auto, to przyjedzie po mnie, kiedy tylko będę chciał, ale nie chciałem. Wolałem mieć go przy sobie, żeby w każdej chwili móc wsiąść do środka i odjechać.

– Tristan... – Jego dłoń spoczęła na moim udzie i dopiero wtedy spojrzałem na niego przelotnie.

– Co tam?

– Jeśli będziesz się tam źle czuł, to możesz do mnie pisać, dzwonić, cokolwiek chcesz. Albo to po prostu olej i wróć do hotelu, kiedy będziesz chciał – powiedział, a ja kiwnąłem głową. – Mówił ci ktoś kiedyś, że wyglądasz gorąco, kiedy prowadzisz samochód?

Mój kącik ust powędrował ku górze.

– Chcesz mnie poderwać?

– Wciąż słabo mi to wychodzi?

– Idzie ci coraz lepiej – uśmiechnąłem się szerzej i mrugnąłem do niego. – Jeszcze trochę i faktycznie uda ci się mnie poderwać.

– Na to liczę. Długo się opierasz, a ja mam niezaprzeczalny urok osobisty. I cudowne poczucie humoru. Nie wiem, jak można na mnie nie polecieć.

Zaśmiałem się głośno i z niedowierzaniem pokręciłem głową.

– Przynajmniej udało mi się wywołać uśmiech na twojej twarzy. – Sam przybił sobie piątkę.

– Jesteś z siebie dumny?

– No pewnie, że jestem! A co ty myślisz, że nie? Jestem. Nawet bardzo.

– Corey, Corey – westchnąłem cicho.

– Uwielbiasz mnie.

Chyba tak.

Melting for love #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz