Tio
Net jest Cieniem.
Zniknął chłopak, który znalazł mnie tamtego dnia na plaży. Zniknął chłopak, z którym się zaprzyjaźniłam. I całowałam.
Patrzę na potwora stojącego przede mną i nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Obraz widzę przez łzy, a jednak Cień jest niezaprzeczalnie prawdziwy, tak samo jak jego szarzy pobratymcy otaczający mnie ze wszystkich stron. Leżę na trawie wśród bestii, po moich policzkach płyną łzy, płuca zaczerpują spazmatyczne oddechy i... wciąż żyję.
Osiem Cieni stoi nade mną i żaden nie atakuje. Co tu się, do cholery, dzieje? Jestem bezbronna, w tym momencie też skrajnie rozbita emocjonalnie. Wystarczyłby jeden dotyk. Jeden cios łapy zaopatrzonej w pazury. A potem byłoby dziewięć bestii.
Ich letarg sprawia, że mój umysł zaczyna pracować. Człowiek ma to do siebie, że nawet jeśli wszystko będzie skrajnie do dupy, on i tak spróbuje przeżyć. W pewnym momencie mózg stwierdzi: „Rozpacz później, teraz przeżyj". I ja chyba właśnie jestem na tym etapie.
Rozglądam się w poszukiwaniu drogi ucieczki. Nie ma żadnej. Osaczają mnie z każdej strony, ale nie robią kompletnie nic. Puściły mnie przed chwilą, zamiast zabić! Co jest grane?!
– Net? – Podnoszę wzrok na Cień, który jeszcze pięć minut temu był człowiekiem. To przecież niemożliwe, żeby ot tak wymazać z człowieka całe jego życie, jego charakter, wspomnienia i uczucia.
Gdzieś tam w środku musi być jeszcze ten czarnowłosy chłopak o niebieskich oczach, który godzinę temu droczył się ze mną na klifie. Nie pozwalam na nic innego!
Nie odpowiada mi.
Równie bezosobowy potwór, co wszystkie pozostałe. Czerń, która go pokryła, wyblakła już nieco i teraz stwór nie różni się kompletnie niczym od innych. Szara twarz, szara maska. Gdybym teraz zamknęła oczy, a on przemieszał się z pozostałymi, nie potrafiłabym go rozpoznać. To boli.
Co za pieprzone bestie! Nagle moja rozpacz przechodzi w potworny gniew, a bezradność w rządzę zemsty. Zalewa mnie krew, po czym robię chyba najgłupszą rzecz na świecie. Rzucam się na osiem Cieni i cholernie głośno przy tym wrzeszczę.
Zabrały mi przyjaciela. Zapłacą za to.
A one po prostu... Uciekają.
– Nie! – Patrzę na nie zszokowana. – Nie ma mowy!
Zaczynam biec za nimi, chociaż nie mam pojęcia, co zrobię, jak je dogonię. Chciałabym je po prostu zabić. I chcę odzyskać Neta.
Przypominam sobie, jak zdarłam z siebie czarną plamę. A co, jeśli mogę uratować przyjaciela? Gdyby tak poczuć pod palcami gumowatą substancję i ją z niego ściągnąć... Odsłonić człowieka... Zaraz rugam się w myślach. Nie zdołałam tego powtórzyć z jego ojcem. Jednak... Może teraz dam radę?
Nie pozwolę im tak po prostu zwiać!
Cienie są prędkie jak wiatr, a ich szare ciała łatwo rozmywają się wśród zwyczajnych cieni. Gdy wpadają do lasu, przyśpieszam, choć zaczynam powoli dostrzegać, że jestem skazana na porażkę. Takie szybkie... Wytężam siły, robię tak wielkie susy, jak tylko mogę. Ciężko oddycham, a moje płuca palą, jednak nie rezygnuję. Od pędu moje policzki do niedawna pokryte łzami stają się zupełnie suche.
Bez wytchnienia gonię za stworami przez puszczę i w tej chwili naprawdę nie obchodzi mnie, czy zachowuję ciszę.
– Net! – wrzeszczę. Wciąż łudzę się, że gdzieś tam w środku jest prawdziwy Net. Może zwalczy Cień chociaż na tyle, żeby zwolnić? Żebym miała szansę go dotknąć, spróbować go uratować...

CZYTASZ
Planeta Cieni (zakończone)
Science Fiction"Nie jestem przerażony. Ludzie dawno przestali wzbudzać mój strach." Pojawiły się ponad sto lat temu. Nikt nie wie czemu ani jak. Czy zrodziły się w laboratorium? Powstały na skutek eksperymentu? Przybyły z kosmosu... A może z innego wy...