Rozdział 31

2.8K 228 25
                                    

Net

Wszędzie jest pełno krwi.

Siedzę pod ścianą i przyciskam czerwoną dłoń do czoła, próbując zwolnić oddech. Moje palce drżą lekko i robi mi się niedobrze, gdy tylko wrócę myślami do ostatniej godziny.

- Robiłeś, co mogłeś. – Tio siada obok mnie i kładzie rękę na moim ramieniu. Nie patrzę w jej stronę, ale na ślepo wysuwam dłoń i splatam nasze palce. Dotyk jej skóry pomaga mi się choć trochę uspokoić i mam wrażenie, że moje serce nie bije już tak szaleńczo.

- W tej chwili mam ochotę złapać za pistolet i wystrzelać wszystkie Cienie. – Parskam zupełnie niewesołym śmiechem. – Ale zaraz, przecież nie mam nawet swojego pistoletu!

Krzywię się na samo wspomnienie Schronienia. Ta nazwa mogłaby się stać słownikowym synonimem ironii.

- Nie zapominaj, że za każdym z Cieni kryje się człowiek... - Głos Tio jest cichy i kiedy wreszcie zbieram się na odwagę, żeby zerknąć na jej twarz, przechodzi mnie dreszcz. Jest okropnie blada i taka... wyniszczona.

Obejmuję ją ramieniem, a ona kładzie głowę na mojej piersi. Wiem, że w tym momencie powinniśmy się szykować do dalszej drogi, ale nie mam na to siły. Nie mam pojęcia, ile jeszcze zostało nam czasu. Taki moment jak ten, może się już nie powtórzyć.

- Czemu wszystko jest nie tak? – Tio potrząsa głową z frustracją. – Po odkryciu Obozu miałam razem z Maxem żyć w świętym spokoju do końca naszych dni.

- Nie w tym świecie – mruczę.

Przytulam ją mocniej i siedzimy tak, ciasno objęci, na brudnej podłodze w zrujnowanej chatce, do której w każdej chwili mogą wpaść żołnierze Jona.

Nagle Tio odsuwa się odrobinę i posyła mi poważne spojrzenie.

- Co jest? – Zaczynam się bać. Czy coś jeszcze może pójść źle?

- Muszę ci coś powiedzieć... coś o twojej mamie...


Perry

Nie mam siły stać, więc siedzę, oparty o kanapę, na której leży Lea. Jest nieprzytomna, od czasu kiedy zemdlała w trakcie wyciągania kuli. Jej dłoń zwisa bezwładnie nad ziemią i nie mogę się powstrzymać od złapania jej palców.

Gdyby tydzień temu ktoś powiedział mi, że mogę polubić dziewczynę, która trzymała mnie na muszce, pewnie bym go wyśmiał. Dziś ten ktoś śmiałby się ze mnie.

Najchętniej położyłbym się spać, ale nie stać mnie na ten luksus. Jestem zbyt pochłonięty sprawdzaniem czy Lea wciąż oddycha. I nasłuchiwaniem czy żołnierze Kat nie wyważają już drzwi. Wiem, ze mamy kilka godzin zanim dziewczyna przeszuka wszystkie tunele Schronienia i zanim ojciec każe jej przyjść do tego domku, ale czas bezlitośnie płynie i nie potrafię się pozbyć napięcia.

Jakim cudem wszystko się tak zesrało?

Nie potrafię uwierzyć w to, że mój ojciec kogoś zabił.

A może właśnie potrafię? I dlatego tak ochoczo przyłączyłem się do tej zwariowanej bandy?

Kręcę głową, jakbym siłą mógł się z niej pozbyć natrętnych myśli. Przyciskam wolną dłoń do czoła.

- Jak Lea? – Czyjś cichy głos odrywa mnie od ponurych rozmyślań.

Unoszę głowę i dostrzegam Izz stojącą w drzwiach. Pod wpływem mojego spojrzenia na policzkach dziewczyny pojawiają się rumieńce i spuszcza wzrok. Wygląda na zawstydzoną.

Planeta Cieni (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz