Net
Trzymam Tio w ramionach i wbijam wzrok w obcą postać stojącą na szczycie schodów. Promienie słońca padają w ten sposób, że nijak nie mogę zobaczyć z kim mam do czynienia. Jednak jedno jest pewnie.
Nie znam głosu tego człowieka. To nikt z Grupy.
Lea i Izz, obudzone hukiem otwieranych drzwi, podrywają się lekko z posłania i zamierają na widok obcego.
Po tylu latach ciągłej walki o przetrwanie – to oczywiste, że od razu sięgam po broń. Udaje mi się zaledwie dotknąć kolby pistoletu, kiedy nieznajomy zaczyna się głośno śmiać.
- Nie radzę, chłopaczku. – schodzi głębiej w dół i po raz pierwszy mogę mu się dokładniej przyjrzeć.
To mężczyzna koło czterdziestki, w obdartych ciuchach. Jest brudny, ale ma zaskakująco krótkie włosy i brodę jak na kogoś kto mieszka w lesie. W dodatku trzyma karabin.
Wycelowany w nas.
- Żadnych sztuczek. – uśmiecha się paskudnie.
Taki uśmiech może mieć albo ktoś absolutnie szalony, albo cholernie pewny siebie. Nie mam ochoty ryzykować i odsuwam ręce od kabury. Zerkam po swoich towarzyszkach, ale dziewczyny też doszły do tego samego wniosku co ja. Nie warto.
Obcy schodzi, a wtedy podnoszę się z posłania i staję naprzeciwko niego. Tio natychmiast wyrasta przy moim boku. Ma buntowniczy wyraz twarzy i wyraźnie widzę, że z ochotą chwyciłaby za kuszę. Żeby tego nie zrobiła, ściskam jej dłoń swoją.
- Kim jesteś? – pytam. Staram się brzmieć jak przywódca i z satysfakcją stwierdzam, że mój głos nie drży.
- Kimś kto znalazł niezły skarb. – znów pokazuje ten paskudny grymas i dopiero po chwili orientuję się, że nie chodzi mu o nas, tylko o nasze bagaże. Nie wiem czy to lepiej czy gorzej. – Rączki w górę i jak ktoś sięgnie po pistolet to może się pożegnać z życiem.
Bez protestów wykonujemy jego polecenie.
- A teraz na górę! – szturcha mnie lufą karabinu w ramię i krzywię się od tego.
Nie jestem przerażony. Ludzie dawno przestali wzbudzać mój strach. Jednak jestem ogromnie zirytowany. Niepotrzebne nam kolejne opóźnienia.
Wspinam się posłusznie po schodach, a za mną drepczą dziewczyny.
- Hej! Czwórka idzie w waszą stronę! – mężczyzny wrzeszczy za nami i zajmuje się mierzeniem w nasze plecy.
„Ma kumpli. Po prostu cudnie."
Wychodzę na powierzchnię ziemi i muszę zmrużyć oczy. Po chwili mój wzrok przyzwyczaja się do nadmiaru światła i mogę przyjrzeć się pozostałej dwójce.
Jeden jest niski, krępy i w wieku swojego koleżki z piwnicy. Drugi to chudy i brudny nastolatek o kręconych, brązowych włosach. Obaj trzymają karabiny, a ten starszy natychmiast podbiega do nas i każe oddać broń.
- Kim jesteście? – warczy Tio.
- Właśnie! I po co wam to? – Lea wychyla się zza mojego ramienia i chyba po raz pierwszy zgadza się z Tio.
– Czego od nas chcecie? – dodaje jeszcze Tio.
Wtedy mężczyzna robi coś zupełnie nieoczekiwanego. Zamierza się i próbuje uderzyć dziewczynę w twarz. Na szczęście w porę blokuję cios własnym ramieniem i z całej siły odpycham tego bandziora od Tio. Cofa się, zaskoczony i ląduje na trawie.
Nastolatek wybucha śmiechem.
- Świetna robota Ger, bardzo profesjonalna. – śmieje się, ale wciąż trzyma nas na muszce.

CZYTASZ
Planeta Cieni (zakończone)
Ciencia Ficción"Nie jestem przerażony. Ludzie dawno przestali wzbudzać mój strach." Pojawiły się ponad sto lat temu. Nikt nie wie czemu ani jak. Czy zrodziły się w laboratorium? Powstały na skutek eksperymentu? Przybyły z kosmosu... A może z innego wy...