Rozdział 35

2.8K 241 79
                                    

Perry

Kiedy otwieram oczy, widzę nad sobą Leę. Dziewczyna wpatruje się we mnie z napięciem... a jej oczy są szkliste. Od łez.

Mrugam, bo coś mi się nie zgadza.

- Lea? – pytam i wyciągam rękę. – Czy ty płaczesz?

- Nie, kretynie! Oczywiście, że nie! – Marszczy brwi w groźnym wyrazie, ale chwyta moją dłoń i ściska bardzo mocno. – Ale... nie waż się nigdy więcej umierać na moich oczach!

Mrużę powieki i usiłuję sobie cokolwiek przypomnieć.

Przed oczami stają mi obrazy śmierci Gusu, Lei mdlejącej na podłodze i Cienia, który zaciskał łapy na moim gardle.

- Co się stało? – Potrząsam głową i podnoszę się do pozycji siedzącej.

Rozglądam się po pomieszczeniu i zauważam... ciało.

Nieznajoma kobieta leży niedaleko mnie z rozkrzyżowany nogami i rękami, a jej martwe, puste oczy wpatrują się w sufit. Przechodzi mnie dreszcz i unoszę rękę do swojego gardła. Co tu się stało?

Lea siedzi obok mnie i jedną dłonią trzyma się za ranny bok, a drugą wciąż ściska moje palce. Jest blada i ledwie przytomna, ale patrzy na mnie intensywnie.

Nie wiem jak, ale... wciąż żyję. A Cień najwyraźniej zmienił się w kobietę... z jakiegoś powodu martwą.

Dotykam swojej szyi, potem kolejny raz zerkam na ciało nieznajomej, a wreszcie moje spojrzenie zatrzymuje się na Lei.

Całuję ją bez namysłu. Przyciągam dziewczynę do siebie i przytulam najmocniej, jak potrafię. Rozkoszuję się smakiem jej warg i wplatam palce w jej włosy, a ona obejmuje mnie za szyję. Nasz pocałunek robi się wygłodniały, jakbyśmy oboje mieli jeszcze tylko kilka minut na świecie i chcieli je spędzić razem.

Wreszcie odrywamy się od siebie, jednak nawet wtedy nie wypuszczam Lei z objęć. Ona kładzie głowę na mojej piersi, a ja trzymam ją mocno w ramionach. Nie potrafię powstrzymać lekkiego uśmiechu, który zjawia się na mojej twarzy.

- Jednak tego nie zrobiłaś – mruczę.

- Czego? – Lea zamyka oczy i opiera się o mnie, a ja gładzę ją po głowie.

- Powiedziałaś, że jeśli jeszcze raz cię pocałuję, to odbijesz moją twarz na ścianie. – Uśmiecham się szerzej. – Nie zrobiłaś tego.

- Kretyn z ciebie. – Powieki dziewczyny opadają, a ja wzdycham głośno.

Przysięgam sobie, że za minutę wezmę Leę na ręce, pójdę poszukać reszty i dowiem się, jakim cudem Cień zniknął.

Ale teraz oboje żyjemy i chcę się tym nacieszyć.


Net

Zrywam się z ziemi i rozglądam dookoła, jednak przez pierwszą sekundę nic do mnie nie dociera. Mrugam, próbując dostrzec cokolwiek, ale czerń wciąż mnie oślepia.

Potrząsam głową, zamykam oczy i przez chwilę tylko głęboko oddycham.

Dociera do mnie ból, który jest tak potworny, że wyrywa z mojej piersi długi jęk. Przyciskam połamaną dłoń do piersi i przez chwilę jedynie trwam w miejscu, usiłując przezwyciężyć cierpienie. Staram się nie zemdleć.

Ból mnie otrzeźwia i gdy po jakimś czasie znów otwieram oczy, potrafię dostrzec szarość posadzki i... Izz.

Dziewczyna leży na ziemi i się nie rusza. Nie mam siły, żeby wstać, ale udaje mi się podpełznąć do niej na klęczkach.

Planeta Cieni (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz