Rozdział 29

2.7K 235 24
                                    

Tio

Na razie nikt do nas nie strzela, ale wiem, że to się może szybko zmienić. Biegnę przed siebie, ale wszystkie korytarze wyglądają identycznie, więc nie mam pojęcia jak stąd uciec. Czuję się jak szczur w labiryncie szalonych naukowców.

- Którędy? – Net przewiesza sobie przez ramię karabin, który zabrał żołnierzom Kat i pomaga Perry'emu ponieść dziewczynę.

- Dajcie mi chwilę... - Chłopak krzywi się, gdy krew Lei zaczyna wsiąkać w jego koszulkę. – Mogę nas stąd wyprowadzić, ale nie zabierzecie swojej broni.

Ściska mi się serce na myśl o zostawieniu kuszy ojca, ale wiem, że są ważniejsze rzeczy.

- Po prostu stąd uciekajmy! – krzyczę i łapię Izz za rękę, bo dziewczyna wygląda, jakby się miała zaraz przewrócić.

Perry zerka na Neta i z wyraźną niechęcią puszcza Leę. Wyprzedza mnie i macha ręką, żebyśmy biegli za nim.

Z przewodnikiem ucieczka jest o wiele prostsza. Nie musimy co chwilę rozglądać się w poszukiwaniu drogi, a jedynie podążać za Perrym. Co jakiś czas chłopak wybiega naprzód i sprawdza czy tunele są puste.

Nie chcę myśleć o tym, co by się stało, gdyby przed nami zjawiła się druga uzbrojona grupa. Nie chcę brać pod uwagę możliwości strzelania do innego człowieka.

- Daleko jeszcze? – Lea ledwie mruczy, ale bardzo się cieszę, że nie straciła przytomności.

- Odrobinkę. – Perry odwraca się i zauważam troskę w jego oczach.

Gdy biegniemy długim, prostym korytarzem, chłopak zwalnia i zrównuje się z Netem niosącym ranną. Łapie ją i przyciska mocno do własnej piersi.

- Nie wyzioń mi tu ducha, skarbie. – Zarzuca sobie jej ramiona na szyję i kiwa głową na Neta, że sam ją poniesie.

- Nie... jestem... - Lea usiłuje skupić wzrok na twarzy chłopaka, ale jej spojrzenie robi się coraz bardziej rozmyte. - Twoim... skarbem...

Nagle za nami rozbrzmiewają wyraźne odgłosy pogoni. Wcześniej pościg przypominał raczej niewidzialne widmo, które złowrogo nad nami wisiało, ale teraz stał się materialny.

- Szybciej! – Poganiam wszystkich i patrzę z nadzieją na Perry'ego. – Ile jeszcze?

Chłopak tylko zaciska usta i znów wysuwa się na prowadzenie. Lea zwisa w jego ramionach jak marionetka z odciętymi sznurkami. Krople jej krwi skapują na podłogę i zostawiają rdzawe ślady naszej ucieczki, więc zrzucam swoją kurtkę i otulam nią dziewczynę. Teraz czerwony robi się tylko materiał.

Biegniemy jeszcze szybciej niż przed chwilą i nie oglądamy się za siebie. W jednej dłoni ściskam zimne z przerażenia palce Izz, a drugą obejmuję gładki metal karabinu.

- Tutaj! – Perry nagle zmienia kierunek i odbija w jakiś mroczny korytarzyk.

Pędzimy za nim i po chwili zostajemy otoczeni przez zupełne ciemności. Zatrzymuję się gwałtownie. Tutaj nie ma sztucznego światła, jak w pozostałych tunelach. Zaczynam iść do przodu powolnymi kroczkami.

- Gdzie ty nas prowadzisz? – Net kładzie mi dłoń na ramieniu i mocno ściska. Oddycham głębiej, uspokojona jego obecnością.

- Jak chcemy zgubić Kat, to musimy wyjść nieużywanym korytarzem.

Wyciągam dłoń przed siebie i łapię Perry'ego za kołnierz. Muszę się upewnić, że wciąż tu jest. Wokół panuje tak wielki mrok, że ledwie udaje mi się cokolwiek zobaczyć.

Planeta Cieni (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz