Mat
Od ataku Cieni nic nie jest takie, jakie było wcześniej. Straciłem matkę, a Obóz połowę ludzi. Tio i reszta odeszli, a dziewczyna nawet się ze mną nie pożegnała. Jakby tego było mało przez swoją nogę nie mogę wykonać najprostszych zadaniach.
Większość czasu spędzam mając oko na Maxa. Przynajmniej w ten sposób mogę pomóc Tio. Przywiązałem się do tego dzieciaka, a od zniknięcia siostry muszę podwójnie na niego uważać, bo maluch ciężko sobie radzi. Staram się ciągle kręcić w jego okolicy, ale on skutecznie mi to utrudnia.
Kiedy wieczorem wchodzę do jego sypialni spodziewam się, że jak zwykle będzie leżał na łóżku, zwinięty w kłębek i smutny z powodu ostatnich wydarzeń.
Jednak gdy otwieram drzwi widzę tylko... pustkę.
- Max? – wołam, ale odpowiada mi echo.
Rozglądam się po pokoju, otwieram szafę, a kiedy i tam go nie ma, klnąc zerkam pod łóżko. Nigdzie go nie ma.
- Cholera. – mruczę pod nosem i kuśtykam na dół. Na schodach, ze zdenerwowania laska niemal wymyka mi się z rąk. Zaciskam na niej mocniej palce i wychodzę na dwór.
Zastanawiam się gdzie ten dzieciak mógł poleźć i do głowy przychodzi mi tylko jedno miejsce.
Tak szybko jak potrafię, idę pod mur.
Kiedy zjawiam się na miejscu, zasapany i zmęczony, wzdycham z ulgą na widok zamkniętej bramy. Znowu stoją przy niej strażnicy, a kilku kręci się na górze. Teraz już wiem, że w razie prawdziwego ataku Cieni, są bez szans, ale i tak pociesza mnie ich obecność.
Max jest za mały, żeby samemu się tędy prześliznąć. Jednak wątpię żeby był na placu albo bawił się z innymi dziećmi. Opieram się o betonową ścianę i przykładam rękę do czoła.
„Gdzie on może być?"
Zrozumienie przychodzi nagle i sprawia, że dostaję gęsiej skórki. Jeśli Max tu przyszedł i przekonał się, że górą nie da rady się wymknąć... to mógł pójść tylko w jedno miejsce.
Tak szybko jak potrafię, biegnę wzdłuż muru. Kolejny raz przeklinam swoją nogę i opieram się na lasce. Dzięki niej przynajmniej mogę się w miarę swobodnie poruszać.
Normalnie kiedy idę gdziekolwiek, podziwiam naturę i staram się dostrzec wszystko co znajduje się wokół mnie. Tym razem śpieszę się tak bardzo, że omal nie wpadam w kopiec kreta i prawie przewracam się, kiedy zahaczam stopą o gałąź.
Ale udaje mi się dotrzeć na miejsce na czas.
W Obozie rośnie dużo drzew, ale tylko jedno jest na tyle blisko muru i sięga konarami dość wysoko, by można było spróbować się po nim wymknąć na zewnątrz.
Na jego widok nieodmiennie przyśpiesza mi serce, a teraz gdy na gałęzi dostrzegam skulonego Maxa, przechodzi mnie dreszcz.
- Max! – podchodzę pod samo drzewo i opieram się o ścianę stojąca tuż obok. Nie ma mowy, żebym dotknął tej kory po raz kolejny.
Chłopiec na mój widok tylko potrząsa głową. Siedzi na konarze tuż przy samym pniu i obejmuje kolana ramionami. Nie wydaje się zainteresowany ucieczką.
- Max, złaź na dół! – mimo że bardzo staram się to ukryć, do mojego głosu wkrada się nutka paniki.
- Nie.
- Słuchaj... - odchrząkuje i biorę głębszy wdech, żeby odpędzić zmęczenie. – Wiem, że ci trudno...
- Nawet się ze mną nie pożegnała. - dzieciak chowa nos w ramiona i teraz nawet na mnie nie patrzy.
CZYTASZ
Planeta Cieni (zakończone)
Научная фантастика"Nie jestem przerażony. Ludzie dawno przestali wzbudzać mój strach." Pojawiły się ponad sto lat temu. Nikt nie wie czemu ani jak. Czy zrodziły się w laboratorium? Powstały na skutek eksperymentu? Przybyły z kosmosu... A może z innego wy...