Rozdział 34 część 1

2.7K 223 32
                                    

Tio

Wspinam się po schodach.

Wydaje mi się, że każda z moich nóg waży tonę. Chciałabym się podeprzeć o ścianę, ale nie pozwalam sobie na to. Jest szansa, że nawet tutaj ktoś mnie dostrzeże, a ja muszę wyglądać na silną.

Nawet gdy mam ochotę schować się pod łóżkiem.

Pokonuję stopnie i zaglądam na kolejne piętra. Jednak każde z nich jest tak samo opustoszałe, a jedyny dźwięk, który przerywa ciszę, to potępieńcze wycie wiatru.

Wreszcie docieram na sam szczyt. To ostatnie piętro, więc nie ma innej drogi. Biorę głęboki oddech i wychodzę z klatki schodowej.

Pomieszczenie jest duże, ale zatrważająco puste. Właściwie niczym nie różni się od niższych poziomów. Odrapane ściany, resztki jakichś sprzętów walające się po podłodze. I wybite okna, przez które do środka wpada wiatr i promienie słońca.

Obracam się wokół własnej osi, ale nikogo tutaj nie ma.

- Gdzie jesteś? – krzyczę. Mam dość zachowywania ciszy i uciekania. – Pokaż się!

Odpowiada mi echo.

A potem nagle cienie w pokoju zaczynają ożywać.

Nigdy nie zastanawiałam się, ile mroku może ukrywać się w praktycznie pustym wnętrzu. Cienie zdają się wypełzać zewsząd. Są bezkształtne, niewielkie i słabe, ale formują się w coś większego. Nawet mój własny odrywa się od podłogi i dołącza do swoich braci.

I po chwili przede mną staje mężczyzna.

Cofam się o krok.

Spodziewałam się maszkary. Czarnoszarej bestii utkanej z Cieni. A nie młodego mężczyzny.

- Witaj, Tio. – Uśmiecha się do mnie, a ja instynktownie wyciągam rękę po kuszę. Dopiero po sekundzie dociera do mnie, że już jej nie mam.

Wycofuję się jeszcze bardziej.

- Kim jesteś? – pytam.

Obcy wyżej unosi kąciki ust. Ma jasne włosy i lekki zarost, a jego oczy błyskają błękitem spod długich rzęs. Nie potrafię ocenić, ile może mieć lat. Trzydzieści? Czterdzieści? Nosi proste spodnie i podkoszulek, przez co zupełnie nie pasuje do roli kogoś posiadającego władzę.

Przez chwilę po prostu stoję i się na niego gapię. A potem zdaję sobie sprawę, kogo mam przed sobą.

Ten mężczyzna zabił Neta i uprowadził ponad połowę ludzi z wioski, a jeśli rzeczywiście jest panem Cieni, to odpowiada również za zagładę całego świata, jaki znała ludzkość.

- Czego ty chcesz? – syczę. – Czemu tak bardzo chciałeś się ze mną spotkać?! Po co to?!

Nie potrafię panować nad własnymi emocjami i podświadomie przywołuję swoją moc. Moją skórę pokrywa czerń, a z rąk wyrastają pazury. Pozwalam plamie dotrzeć aż do ramion, a wtedy powstrzymuję ją jedną myślą i zaciskam pięści ze złości.

- Gadaj – warczę.

Mężczyzna uśmiecha się lekko i potrząsa głową. Unosi rękę i wyciąga ją wnętrzem do mnie, jakby chciał mi coś na niej podać. A potem zamienia się w Cień. Jednak to nie jest dobre słowo. Cienie są tylko pokrywą, czernią zalewającą zwyczajnych ludzi.

On jest z nich stworzony.

Gdybym spróbowała zedrzeć z niego plamę, tak jak robiłam to ze sobą, pod spodem nie byłoby żadnego człowieka.

Planeta Cieni (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz