SARA POV ;
Wpadłam do pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy.Mój plan zaczyna działać.
Jak mam się ubrać? Gdzie Louis mnie zabiera? Stałam na wprost otwartej szafy myśląc co ubrać.
Ubrać się elegancko czy może jak na codzień? Po paru minutach, które wydawały się wiecznoscią zdecydowałam się na czarną dopasowaną sukienkę z rozkloszowanym dołem. Do tego czarne rajstopu i baleriny.
Weszłam do łazienki umyłam zęby i zrobiłam makijaż. Włosy zwiazałam w niechlujnego koka na środku głowy. Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze.
- Saro juuż? Ile to można czekać! - Z dołu dobiegł mnie głos Louisa.
Wywróciłam oczami i zbiegłam po schodach na dół, zostając tam wpatrującego się z zachwytem na mnie chłopaka.
- Ślinisz się Lou - łobuzersko się uśmiechnęłam.
Zarumienił się i dopiero teraz zobaczyłam w co był ubrany. Miał na sobie białą koszulkę z dekoldem w kształcie "V", dżinsową kurtkę i czarne dopasowane rurki. Włosy były jak zwykle, każdy w inną strona.
-Gapisz się - łobuzersko się uśmiechnął.
Wywróciłam oczami.
- Ugh zamknij się.
- Co powiedziałaś? - podszedł do mnie, że dzieliło nas pare centymetrów.
- Nic. -przestraszona spuściłam głowę.
- Powtórz to co powiedziałaś.
- Jeju powiedziałam zamknij się. Szczęśliwy? - wysyczałam przez zęby. Spojrzał mi w oczy i przycisnął swoje usta do moich. Nie pakował mi języka do środka. Uśmiechnął się przez pocałunek i się odsunął.
- Chodź - złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Gdy zamykał drzwi, przyjrzałam mu się dokładnie. Był naprawdę przystojny.Czy on kiedyś mówił mi ile ma lat?
Chyba nie.
- Ymm Louis? - niepewnie się odezwałam.
- Tak słońce? - szedł w kierunku samochodu.
- N-nigdy nie mówiłeś ile masz l-lat. - jąkałam się.
Obszedł samochód i stanął przy drzwiach pasażera, po czym je otworzył. Wsiadłam i patrzyłam jak obkrąża swój samochód i wsiada za miejsce za kierownicą.
Przygladałam się mu, gdy odpalał samochód.Ile może mieć lat?
23? 22? 21?
- Nie, nigdy Ci nie mowiłem. Mam 20 lat.
Niemożliwe, że chłopak siedzący tuż przy mnie ma 20 lat.
Zachciotał widząc moją reakcje.
- Tak wiem nie wyglądam na tyle.
- Niemożliwe, że jesteś jedynie od mnie 3 lata starszy - potrząsnęłam z niedowierzaniem głową.
- Uwierz skarbie.
Spojrzałam przed siebię zszokowana zdobytą przez mnie odpowiedź.
Poczułam na kolanie czyjąś rękę.
Uśmiechnęłam się, gdy Louis zaczął robić małe kółeczka kciukiem po moim kolanie.
- To, gdzie mnie zabierasz?
- Do restauracji skarbie.
Zarumieniłam się na sposób w jaki do mnie mówi.
- A potem możemy iść do pobliskiego parku.
- Czy to randka? - nawet nie wiedziałam, kiedy te słowa padły z moich ust.
Louis uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tak, tak to można nazwać.
Uśmiech nie zszedł mi z twarzy przez całą podróż.Po 20 minutach jazdy wysiadliśmy przy restauracji. Rozpiełam pasy i wyszłam z samochodu, gdy Louis otworzył mi drzwi.
- Co za gentelmen - poruszyłam zabawnie brwiami, wywołując u niego śmiech. Pochylił się i cmoknął w skroń.
Złapał za rękę i weszliśmy do pięknie ozdobionej i ekskluzywnej restauracji.
- W czym mogę pomóc? - zapytał młody kielner, kiedy weszliśmy.
- Mamy rezerwację na nazwisko Tomlinson. - uprzejmie odpowiedział Lou.
- Proszę za mną.
Szliśmy, aż doszliśmy do sali, romantycznie przystrojonej.
- Louis to musiało dużo kosztować. - zatrzymałam się na wpół kroku.
- To dla mnie nic Saro.
-Ale..
Przycisnał swoje wargi do moich i przygryzł moją wargę.
- Za dużo mówisz - odsunął się, złapał za rękę i poprowadził do stolika.Bądzimy szczerzy zaimponował mi.
Usiadłam naprzeciw Louisa, gdy do pomieszczenia wszedł kelner.
- Dzień Dobry proszę, menu. Coś do picia?
- Poproszę czerwone wino i sok pomarańczowy, a ty Saro co chcesz? - Zwrócił na mnie uwagę Lou.
- Wodę.
- Wasze napoje zaraz zostaną przeniesione, a w tym czasie możecie wybrać coś z menu. - Uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
Rozlozyłam menu, po chwili wybrałam steka średnio wypieczonego z sałatką grecką. Louis wybrał spaghetti. Po chwili przyszedł kelner z naszymi napojami. Napełnił kieliszki winem i przyjął nasze zamówienia.
- Ślicznie dziś wyglądasz - ciszę przerwał Louis.
Zarumieniłam się i nieśmiało uśmiechnęłam.
- Ty też nie wyglądasz źle.
Zachichotał.
- Opowiesz mi coś o sobie? Nie miałem nigdy okazji cię o coś zapytać.
- yhym. Co chcesz wiedzieć?
- Gdzie chodziłaś do szkoły? - zaskoczyło mnie to pytanie, ale na nie odpowiedziałam.
- Niedaleko mojego domu do collegu.
- Masz rodzeństwo? - Do moich uszu dotarły jego słowa. Znieruchomiałam z szklanką w połowie drogi do ust. Moje ręce zaczęły się trząści, a oczy zaszkliły się.
- Kochanie powiedziałem coś nie tak?
Nie odpowiedziałam.
Wstał z krzesła i podszedł do mnie. Uklęknął przed mną i chwycił za rękę.
- Wszystko okej?
- Mam.
Zmarszczył brwi nie wiedząc o co chodzi, ale po chwili zrozumiał i pokiwał głową.
- Albo nie ja go miałam - spojrzałam mu w oczy i przeklnęłam Boga za to co mi zrobił.
- Przykro mi - szepnął i mocno mnie przytulił.**
Pobyt w restauracji był wypełniony cisza. Przez resztę czasu siedziałam cicho ignorując pytania Louisa. Po godzinie wyszliśmy z restauracji, wysiadliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Jeszcze do tego, gdy wyjechaliśmy na parking przed domem, zauważyłam Niall'a czekającego na nas przy swoim samochodzie.
- Hej Sari!
Nie odpowiedziałam nie mogłam bo, gdybym odpowiedziała mój głos w połowie by się załamał.
Ni Zmarszczył brwi.
- Saro jestem tu.
- Wiem! - Nie mogłam się dłużej powstrzymać, wybuchłam płaczem i wyprzedziłam Louisa, wchodzącego do domu. Wbiegłam po schodach na górę, Wpadłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko z płaczem.NIALL'S POV :
- Hej Sari! - Krzyknąłem stojąc przy moim samochodzie.
Nie odpowiedziała, podszedłem bliżej i zmarszczyłem brwi.
- Saro jestem tu.
- Wiem! - krzyknęła i wybuchła płaczem, wyprzedził Louisa i wbiegła po schodach. Chciałem pobiec za nią, ale Louis mnie zatrzymał.
- Zostaw ją samą.
Poddałem się.
- Co jej jest? - Wszedłem za nim do domu i usiadłem na kanapię.
- Nie mam pojęcia. Zareagowała tak o wzmiance o rodzeństwie.
Zmarszczyłem brwi.
- Powiedziała ci coś?
- Niezupełnie tylko powiedziała,że ma, a potem poprawiła się i powiedziała, że go miała.
Moja miną zrzędła.
- Muszę z nią porozmawiać, nie wiem jak tobie, ale mi na niej zależy i nie mam ochoty patrzeć jak jest w takim stanie!Czy ja naprawdę to powiedziałem?!
Mina Louis swiadczyla o tym, że tak powiedziałem to.
Wstałem i wchodząc po schodach po dwa schodki wszedłem na górę.
Zapukałem do drzwi Sary.
- Saro mogę? - Niepewnie spytałem, a po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stała Sara piękna jak zwykle, nawet rozmazana na całej twarzy makijażem.
Odwróciła się, a ja uznałem to za tak i wszedłem.
- Coś nie tak?
- Wszystko jest nie tak! Moje życie jest nie tak! -krzyknęła.
Usiadłem tuż obok niej.
- Mogłabyś opowiedzieć co się stało z twoim rodzeństwem?
- T-tak. - Westchnęła i wytarła twarz wierzchiem dłoń. - Od kogo zacząć od Aaron'a czy Sky?
- Od Sky.
- Ok więc może od razu powiem Aaron i Sky nie żyją. Szczerze z Aaron'em i Sky jest ta sama historia zmarli na raka.
Wytrzymałem oddech.
- Oboje?
Kiwnęła głową.
- Przykro mi.
Wzruszyła ramionami i wybuchła płaczem. Mocno ją przytuliłem.
- Cii będzie dobrze.
Trzymałem ją w objęciach tak długo, że usnęła z wyczerpania w moich ramionach. Ułożyłem ją wygodnie na łóżku, pocałowałem w czoło i najciszej jak mogłem wyszedłem z pokoju.Kochałem tą dziewczynę.
Muszę wszystko opowiedzieć Louis co stało się tam na górze.
Wiem, wiem kolejny raz spieprzyłam przepraszam. Kolejny za 110 gwiazdek i 25 komentarzy. Gorąco pozdrawiam.