LOUIS POV:
-Saro do cholery jasnej odezwij się do mnie, błagam - patrzyłem na brunetke błagalnym wzrokiem.
Spojrzała na mnie z kpinął.
- Czy ty myślisz, że po tym wszystkim co mi zrobiłeś wpadne Ci w ramiona? Śmieszny jesteś. Wiesz jaki ból mi sprawiłeś? Nie tylko fizyczny, ale również psychiczny. Czemu akurat ja? Co ja ci do cholerny zrobiłam? Odpowiedz mi CO?! - ostatnie słowa wykrzyknęła , przesuwając się do mnie o krok.
-Sarbie... - zacząłem
- Skarbie! Sarbie? Jak w ogóle masz czelność mnie tak nazywać?! - zaczęła wymachiwać rekoma, strącając przy tym wazon stojący na stole. - Zniszczyłeś mnie! Jesteś z tego dumny?! Mogłabym Cię naprawdę pokochać Louis! Ale ty wszystko spieprzyłeś! Nienawidzę Cię! Kurwa tak bardzo Cię nienawidze!Wyciągnąłem rękę w jej stronę i gdy dotknąłem jej ramienia, skrzywiła się i wyszarpneła.
- Nie masz prawa mnie dotykać! Jesteś potworem Louis! Nikt nigdy Cię nie pokocha! -wykrzyknęła i wbiegła po schodach na górę zamykając się w swoim pokoju."Jesteś potworem Louis! Jesteś potworem Louis! Nikt nigdy Cię nie pokocha! Nikt Cię nie pokocha!"
Te słowa tak mnie sparaliżowały, że nie mogłem ruszyć się z miejsca. Chyba ma racje jestem potworem i nie zasługuje na miłość...
SARA POV:
-Nie masz prawa mnie dotykać! Jesteś potworem Louis! Nikt nigdy Cię nie pokocha! - czując, że łzy cisnął mi się do oczu odwracam się i wbiegam po schodach, aż wpadam na drzwi od "swojego pokoju" i zamykam się na klucz, po czym zsuwam się po nich.
Nie wytrzymując już ani chwili dłużej, ani nie czekając na Nialla idę do łazienki połączonej z pokojem.
- Gdzie one mogą być - mówię do siebie ,cicho szlochając.
Po chwili znajduję to czego szukam, otwieram pudełeczko i wyjmuje z niego jedną prostą żyletkę.
Chwytam ja w rękę i wychodzę z łazienki, po czym udaje się do drzwi i je otwieram. Wychodzę na korytarz i schodze po schodach na dół. Tak jak myślałam Louis nadal stoi w tym samym miejscu.- Teraz nigdy mnie nie skrzywdzisz - szepcze wpatrując się intensywnie w jego oczy. Chłopak za późno reaguje, gdy przyciskam ostrze do mojej skóry. Robie głebokie nacięcie, aby wiedzieć, że nie ma szansy na uratowanie mnie. Upuszczam żyletkę i chwieje się na nogach. Zamykam oczy i przygotowuje się na przywitanie z podłogą, lecz zamiast tego czuje, że ktoś bierze mnie na ręce. Z uśmiechem na twarzy i myślą, że on już mnie nie skrzywdzi, odpływam.