Rozdział 10

6K 406 30
                                    

Zack wynajmował małe mieszkanie w dość stylowej dzielnicy Sydney. Mieszkał sam, więc jego dom był naprawdę dobrze urządzony. Stylowo, ale bez przesady, nie przypominał on typowej męskiej kawalerki jak u innych facetów, ale być może, dlatego, że Zack nie był typowym zwykłym facetem.
Gdy otworzył drzwi, zostawił torbę Marthy na komodzie razem z kluczykami od auta. Skierował się za brunetką do kuchni, z której raczej rzadko korzystał.
- Naleśniki mogą być mój smutasku? – spytała
- Z czekoladą, z litrami czekolady. Zobaczę czy mam jakieś owoce.
Po znalezieniu w lodówce mrożonych malin i jakichś brzoskwiń, usiadł na blacie wysepki kuchennej i obserwował poczynania swojej najlepszej przyjaciółki. Nie musiał jej wskazywać niczego, znała tą kuchnię jak swoją własną.
W końcu namówiła go do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co leżało mu na sercu
- Pamiętasz na pewno, kiedy opowiadałem ci jak byłem na randce z Dylanem.
- No tak, nazwałeś go cukiereczkiem, albo słodkim karmelkiem, nie pamiętam
- Luke jest cukiereczkiem! Nie myl ich ugh, Dylan był karmelkiem.
- Wybacz – udawała skruchę
- No, więc spotkaliśmy się na siłowni, ubrałem się seksownie, mówię ci ciastko z wisienką na górze. Gadaliśmy trochę, więc mu powiedziałem, że całowałem się w klubie z takim Tylerem...
- Zaraz, kiedy!? – oburzyła się
- Dawno temu! Nie przerywaj mi kobieto, dochodzę do punktu kulminacyjnego! Więc powiedziałem mu o tym i zacząłem się śmiać a on do mnie nie uwierzysz. A ON DO MNIE, ŻE SPAŁ Z NIM WCZORAJ. ROZUMIESZ TO?! Wczoraj wieczorem spał z nim a dzisiaj ze mną ćwiczył!? Nienawidzę go.
- Omg, co za człowiek.
- No wiem suka!
Martha skończyła właśnie wylewać ciasto na ostatniego naleśnika. Słuchając każdego pojedynczego przekleństwa wypowiedzianego z ust przyjaciela. Było jej go strasznie szkoda, Zack był Zackiem, ale kiedy ktoś mu się podobał lub bardzo lubił drugą osobę, był jej bardzo wierny i sam tego oczekiwał, więc Martha rozumiała go doskonale i co czuł w tamtej chwili.
- Zack, mam zrobić te naleśniki byle jak czy chcemy wstawić zdjęcia na instagrama?
- No oczywiście, że na instagrama. Zrób je porządnie kucharzu.
W czasie, gdy dziewczyna starała się, aby danie wyglądało jak coś z drogiej restauracji Zack rozkładał na stoliku w salonie sztućce i szklanki z piciem.
Postawiła dwa duże talerze na stoliku, gdzie niedaleko czekał już przygotowany Zack z aparatem. Zrobili oboje zdjęcia i wstawili, po czym usiedli przy stoliku.
- Chcę się na nim zemścić ugh, głupi patafian. Wolał jakiegoś szczypiora ode mnie!
- Więc zemścijmy się, przez Ciebie i tak już mam pewnie kłopoty w szkole, więc co mi szkodzi..
- A wieczorem pójdziesz ze mną do klubu! Nie daj się prosić, jest piątek i nie masz szkoły ani zajęć z cukiereczkiem..
- Ale ja um.. – próbowała się wykręcić – NO DOBRA !

* * *

Jechali w stronę akademików, tuż nie daleko uczelni, w której studiował Zack. Przebrali się na czarno ( Zack ubrał się już od razu na imprezę ) aby nie byli tak bardzo widoczni. Martha nie miała ochoty się stroić, gdy pojechali z powrotem do jej domu, gdzie Zack skutecznie namydlił oczy jej mamie, która po dłuższych błaganiach pozwoliła nocować swojej dziewiętnastoletniej córce u Zacka w mieszkaniu. Miał szczęście, że jej mama tak bardzo go uwielbiała i kochała, praktycznie jak swojego syna inaczej ten plan wcale by nie wypalił. Tak więc dziewczyna siedziała ubrana w granatowe rurki, białe lekko znoszone trampki pod kolor koszulki i czarną bluzę, którą kiedyś dostała od Vee.
Wszystko zdawać by się mogło, że auto prowadzi normalny zupełnie nie napędzany rządzą zemsty dwudziesto trzy latek a obok jego dziewiętnasto letnia wspólniczka a na tylnym siedzeniu w workach znajdowały się rybie flaki kupione za piątkę od jakiegoś rybaka.
- Hej Zack, dlaczego taborety mają depresję!? – powiedziała z entuzjazmem
- Tylko ten jeden raz oświeć mnie księżniczko.
- BO NIE MAJĄ OPARCIA
Oboje wybuchli śmiechem, Martha czystko rozbawiona, Zack trochę mniej. Bardziej śmieszyło go jak bardzo jej żarty są suche i jak bardzo ją bawią.
Gdy dojechali pod akademiki Zack zabrał z tylnego siedzenia rybie wnętrzności, które dawały już po sobie znać, skierowali się razem na piętro gdzie mieszkał Dylan. Mieli dokładnie ustalony plan, co do sekundy. Zack na koniec ściągnął z ramienia bluzę dziewczyny razem z koszulką odsłaniając ramiączko jej stanika i poczochrał jej włosy mimo sprzeciwów. Posłała mu zabójcze spojrzenie a on szybko uciekł i schował się za róg.
Martha zapukała kilka razy do drzwi Dylana bawiąc się palcami ze zdenerwowania, nie mogła tego spieprzyć inaczej plan Zacka nie wypali, nie pasowało jej do końca, co z nią zrobił i jak teraz wyglądała, ale czego nie robi się dla przyjaciół prawda?
Po kilku minutach otworzył jej lekko zaspany chłopak, zmierzył ją od stóp do głów a jej wzięło się na wymioty.
Typowy facet.
- Cześć.. um.. jestem tutaj nowa a w moim pokoju nie ma prądu.. Em.. mógłbyś ze mną to sprawdzić proszę?
Dylan chwilę się zastanawiał, lecz kiedy brunetka uśmiechnęła się do niego mówiąc ''proszę'' drugi raz dotykając jego ramienia zgodził się.
Martha trzęsła się cała ze stresu, co jeśli ktoś będzie w pokoju i otworzy im drzwi!? Co wtedy zrobi!?
Zack w tym czasie wszedł szybko do jego pokoju, zdawać by się było, że przyszli z Marthą nie w porę gdyż Dylan prawdopodobnie spał.
Podniósł szybko jego materac i wyrzucił zwłoki biednej rybki na deski jego łóżka, zostawił na nich karteczkę z wykaligrafowanym Z i małym serduszkiem.
Jestem nową wersją Zorro - pomyślał
Po czym położył ponownie materac i ułożył pościel tak samo jak była. Założył kaptur swojej szarej bluzy na głowę i pobiegł szybko do auta.
Miał cały czas zwieszoną głowę na dół, aby nie być rozpoznanym, miał również nadzieję, że jego przyjaciółka wyszła również bez szwanku.
Czekał na nią jakieś pięć minut, miał wyłączony silnik, światła oraz radio, aby nie zwracać niczyjej uwagi. Po krótkiej chwili widział jak Martha biegnie ostatnimi siłami do jego auta i niczym torpeda wskoczyła na miejsce pasażera. Zack wyjechał z kampusu szybciej niż przyjechał czekając aż Martha unormuje swój oddech.

- Twoja kondycja jest słabsza niż u kota ciotki Dorothy..
- Zack! Przecież ten kot nie żyje!
Posłał jej znaczące spojrzenie, po czym zmienił temat.
- Nie dąsaj się książniczko! Jak poszedł plan?
- Powinnam zostać tajnym agentem! Więc kiedy wyszedł wreszcie ze mną wyprowadziłam go do tego bloku naprzeciwko, weszliśmy na jakieś piętro i zapukałam do przypadkowych drzwi modląc się, aby nikogo tak nie było! – mówiła z przejęciem, śmiesznie gestykulując rękoma. – Więc mówię mu spanikowana, że pewnie współlokatorka też poszła szukać pomocy, podziękowałam mu za wszystko i uciekłam mówiąc, że pójdę jej poszukać.
- Moja zdolniacha! Z tobą mogę mieć zawsze takie akcje.
Przybili sobie piątkę, kiedy stanęli na czerwonym świetle przecznicę przed klubem dla gejów, do którego zmierzali. Zack czuł się wniebowzięty a jego kiepski dzień zamienił się w historię wartą opowiadania wnukom.




Siedzieli już czwartą godzinę w Irwinowym garażu. Zagrali nowe piosenki jakieś trzy razy, aby dopracować szczegóły. Każdy z chłopaków był podekscytowany powoli zbliżającym się koncertem, dodatkowo mieli zagrać na dwóch domówkach w wielkim domu rodziców Scotta – ich starego kolegi ze szkoły. Zawsze było tam wiele ludzi, co równało się z nowymi ludźmi w wolnym tłumaczeniu nowymi fanami.
Każdy się cieszył.
Każdy z wyjątkiem Lucasa Roberta, Hemmingsa.
To nie tak, że nie chciał pokazać ludziom ich nowych kawałków, bardzo to go napędzało, napędzało to tak jak zwalniał fakt, że będzie musiał się ruszać. Bał się, że stres pochłonie go tak bardzo, że znowu będzie ruszał się dryfująca kłoda.
Przez cały czas, kiedy o tym myślał, miał słowa Davida w głowie '' ruszasz się jak dryfująca kłoda, która chce wydostać się na brzeg. Kłoda. K ł o d a . KŁODA."
Jasne, być może od stresował się, kiedy był w studiu (z wyjątkiem sprawy z, Zackiem, którą musiał naprawić gdyż chłopak zaczął go zaczepiać na facebooku o zgrozo) wracając, być może tam się od stresował, ale tam byli sami i nie patrzyło na niego aż tylu ludzi.
- Hej Ash, jak tam z Twoją nową koleżanką? Sprawy idą w dobrym kierunku? – zagaił Mike
- Chłopaki nie wiem, co jest tym razem ze mną nie tak! Ona wcale na mnie nie leci! Czaicie?! Opiera się mojemu urokowi..
- Oohoho i nadszedł ten czas, kiedy nasz Ashtonio dostał kosza od laski Bang! – wykrzyknął dziwnym spokojem Calum.
- Stary to nie jest śmieszne, serio mi się spodobała! – fuknął naburmuszony
- Poderwij ją jakoś inaczej, spróbuj poznać. Widać, że dziewczyna nie jest głupia. – powiedział, Luke
- CIEKAWE JAK. OŚWIEĆ MNIE GENIUSZU.
- Miała kupiony stos książek, poszedłbym w tym kierunku i zobaczył, co się stanie. Nie masz nic do stracenia stary, chyba nie wygłupisz się bardziej po tym tekście, który jej wysłałeś o spadaniu z nieba...
Calum na samo wspomnienie wypluł pitą herbatę z różowego kubka siostry Asha. Był dzisiaj dużo spokojniejszy niż zwykle, co martwiło powoli Mike'a lecz czekał na odpowiedni moment, aby poruszyć tą kwestię.
- Więc co? Mam iść o biblioteki i coś poczytać? – spytał jakby upewniając się.
- Ta, dokładanie to mam na myśli.
Mike już nie wytrzymał męczących go pytań, co do osoby Cala
- Hood! Co się z Tobą do cholery dzieje!? Dlaczego jesteś taki cichy zaczynam się kurwa ciebie bać!
- To przez Melisę moi kochani – powiedział rozmarzony – działa na mnie kojąco jak ciepły letni wiaterek wieczorem, nie stresuję się niczym, życie jest jakieś piękniejsze..
- Kiedy ty poznałeś tą laskę!? – wzburzyli się wszyscy
- Co? Ja mówię o herbacie! – powiedział zdziwiony Hood – Czasami dziwi mnie jak bardzo jesteście niedomyślni.

Po kolejnej godzinie kłótni chłopaków o jakieś nieistotne pierdoły, wymyślania nowej strategii skutecznego tym razem podrywu Vee oraz groźbami Michaela, kierowanych do Caluma o zaprzestanie picia tej herbaty (tym razem mógł trafić do więzienia pod zarzutem prawdziwego zabójstwa) nastał wieczór.
Najmłodszy z rodu Hemmnigs postanowił zbierać się do domu. Mike był zajęty odbieraniem siłą herbaty Calumowi a Ash szukał w sieci jakiejś książki, którą mógłby przeczytać. Czytaj: z małą ilością stron, ewentualnie z obrazkami.
Nie chciał, aby któryś z nich poruszył temat jego zajęć i dziewczyny, która je prowadzi. Wystarczyło mu, kiedy Ash ją spotkał i zaczął mu dokazywać, że teraz wiadomo, dlaczego tak lubił z nią przebywać bla bla.
Lubił ją, bardzo. Chociaż często ze sobą się sprzeczali w zasadzie lubił ją denerwować zwłaszcza do tego stopnia, kiedy miała czerwone policzki. Była z tych wyluzowanych dziewczyn, które potrafią śmiać się ze swoich gaf, licznych gaf jak w przypadku niskiej brunetki.
Pożegnał się z chłopakami i spacerem skierował się w kierunku swojego domu.
Lubił ją, naprawdę bardzo ją lubił, ale przecież nie podobała mu się prawda? To, że chciałby przeprowadzać z nią codziennie głupie rozmowy wieczorami czy częściej wychodzić na spacery i ratować, chociaż przed niektórymi upadkami nic nie znaczy.
Nic.
Nim spostrzegł, że jest już na swojej dzielnicy zaczynało się powoli ściemniać i robić coraz chłodniej. Gdy szukał w kieszeni bluzy kluczy do domu spostrzegł na ganku domu jakąś dziewczynę.
Serce stanęło mu w gardle.
Zatrzymał się naprzeciwko drzwi kilka metrów przed dwoma schodami i nie wierzył własnym oczom.
Dosłownie na wprost niego stała jego była dziewczyna Margaret, która zerwała z nim rok temu, aby wyjechać do Stanów robić karierę.
- Tęskniłeś za mną Lukey?


NIESPODZIEWANY OBRÓT AKCJI?! :D 

A CO TAM, ZARYZYKUJĘ! 

MISIACZKI, PUBLIKUJĘ DZISIAJ DŁUŻSZY ROZDZIAŁ NIŻ ZWYKLE NIE BEZ POWODU - NIE WIEM DOKŁADNIE KIEDY POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ. 

Chodzi o to, że muszę poukładać sobie kilka spraw i dopracować przyszłe rozdziały, nabrać na nowo weny etc. Mam nadzieję, że rozumiecie :D 

JAK PODOBA SIĘ ROZDZIAŁ?!

GWIAZDKUJCIE, KOMENTUJCIE, ZMOTYWUJCIE MNIE DO PISANIA LUDZIE :D 

DO NASTĘPNEGO!


Breathe | l.h| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz