Rozdział 4-,,Opowiem ci historie..."

146 15 6
                                    

Taranis wraz z Arianem zmierzali w stronę miasta Atram, w którym podobno mogli znaleźć kolejne ,,naczynie" Marculisy.

- Arianie, zbierz chrust, tutaj się zatrzymamy na noc. - powiedział Taranis podziwiając widoki.

- Dobrze. - poszedł ospałymi krokami w gąszcz.

Gdy już ognisko było gotowe Taranis zapytał:

- Więc, co chcesz najpierw wiedzieć ? - usiadł blisko chłopaka, aby dokładnie usłyszeć jego słowa.

- Hmm, sam nie wiem, może wszystko od początku?

- Jeśli tak to musielibyśmy zostać tu tydzień, żebym to wszystko zrozumiale wyjaśnił, więc powiem tak, że to jest związane z odwieczną wojną dobra i zła. - zrobił przekonującą minę, na którą chłopak nie zwrócił uwagi.

- Yyy, dobrze. - zerknął na Taranisa lekko zdezorientowany tym, co usłyszał.

- Może opowiem ci historię powstania Zakonu i przy okazji wyjaśnię, co stało się w wiosce? - zaproponował, stawiając wodę na herbatę.

- Zgoda. - oznajmił obojętnym głosem.

- Więc, około siedmiuset lat temu potężny mag Damarok chciał przejąć władzę nad światem, w tym celu studiował wszystkie zakazane księgi. Po latach odkrył, że potężne zaklęcie, które nie pozwalało uwolnić się złu, można było złamać, więc zaślepiony możliwością wykorzystania wszystkiego, czym dysponowało zło, uda mu się przejąc władzę nad światem. Udało mu się odnaleźć miejsce, w którym zaklęcie było najsłabsze i przełamał je, uwalniając wszystkie koszmary tego świata, ale to nie było najgorsze...

- A co takiego mogło, być gorszę od tego wszystkiego? - spytał zaciekawiony tą historią.

- Czarny Władca przejął ciało Damaroka, dzięki czemu mógł swobodnie żyć w naszym świecie. Później rozpętała się wojna między Czarnym Władcą a resztą świata. Ta wojna pochłonęła połowę ludzkości, lecz znalazło się kilkoro śmiałków, którzy wraz ze swoimi armiami zatrzymali zło na wieki. Niestety, z tej wielkiej wojny uszło z życiem jedynie siedmiu nazywanych później Wielką Siódemką, to oni zadali ostateczny cios władcy i odnowili zaklęcie, które trzymało go w ryzach przez tysiąclecia.

- Chwila... pamiętam, że gdy spałem, widziałem twoją walkę z tym czymś. Nazwał cię jednym z Wielkiej Siódemki ocalałych, prawda? - spojrzał zaskoczony na towarzysza wędrówki.

- Tak. - powiedział speszony - Chwila jak mogłeś to widzieć ?? - zaskoczony przybliżył twarz do twarzy Ariana.

- Sam nie wiem, jakiś miły kobiecy głos poprosił mnie, abym pomógł jej, a ja się zgodziłem, później widziałem, jak otoczyły cię demony i później nic nie widziałem, ale słyszałem, że szukamy jakiś "naczyń". O co z tymi "naczyniami chodzi? I kim ty tak naprawdę jesteś ? - odsunął się od czarownika przypominając, sobie jego poprzedni wygląd.

Taranis kłócił się w myślach sam ze sobą, aż wreszcie wziął głęboki wdech i powiedział:

- Arianie, jeśli chcesz wiedzieć, proszę bardzo. Moje prawdziwe imię to Parlan i jestem jednym z założycieli Zakonu Złotego Smoka. A co do tych ,,naczyń" to sam do końca nie jestem pewien, bo Marculis nie chciała mi powiedzieć.

- Jesteś jednym z założycieli zakonu? - nalał herbaty i wziął porządny łyk - I kim jest ta cała Marculis? - zapytał zszokowany tym wszystkim.

- Odpowiedz na pierwsze pytanie, tak jestem jednym z założycieli Zakonu Złotego Smoka. Co do drugiego to jest to ta sama osoba, która mówiła do ciebie, gdy spałeś, że podobno jesteś ,,naczyniem" jej duszy, ale nie martw się, jest tylko w twoim znamieniu, dlatego masz tyle szczęścia. To bardzo potężny mag i też jedna z Wielkiej Siódemki ocalałych.

- Skoro ona nie żyje to, w jaki sposób ty nadal ŻYJESZ?! - odsunął się na drugi koniec ogniska.

- To trochę nie do uwierzenia, ale powiem to w inny sposób. Kto założył zakon? - odsunął się od czarownika.

- No dwóch magów i złoty smok... chwila chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś SMOKIEM?? - uciekł na drugi koniec ogniska.

- Tak jestem smokiem, i już uprzedzam pytanie, wyglądam jak człowiek, ponieważ tak jest wygodniej i obiecałem Marculis, że nie przemienię się w smoka, jeśli mi nie pozwoli lub będę musiał ochronić coś, kogoś bardzo ważnego. - mówił to, zbliżając się do chłopaka.

- Po co okłamałeś całą wioskę, mówiąc, że masz na imię Taranis i że jesteś potomkiem kogoś tam z zakonu ? - powiedział z wyrzutem.

- Po pierwsze, zrobiłem to, by mi nie przeszkadzali, po drugie kto by mi uwierzył, że jestem smokiem, a po trzecie tak było bezpieczniej dla mnie i mojej misji. - tłumaczył ze smutną miną.

- Jakiej misji? - powiedział już całkiem zdezorientowany Arian - I przy okazji, dlaczego ta cała Marculis też na ciebie mówiła Taranis?

- Misją było odnalezienie ,,naczyń" Marculisy, a to, że mnie tak nazwała i wynika to z tego, że tak się tu przedstawiłem, więc zrozumiała, że działam pod przykryciem.

- Więc jeśli dobrze zrozumiałem. Jesteś złotym smokiem, założycielem zakonu, i jednym z tych ocalałych ludzi tak samo, jak Marculis którzy zapieczętowali tego całego Czarnego Władcę. Twoją misją jest odnalezienie tych ,,naczyń" którym przy okazji też jestem, tak? - złapał się za głowę i wziął kolejny łyk herbaty.

- Bardzo uproszczone, ale o to chodzi. - powiedział z lekkim uśmiechem Parlan nalewając sobie napoju i upił pół kubka.

- Wiesz, to trochę za dużo niż myślałem, ale dziękuje, że chociaż powiedziałeś prawdę PARLANIE. - Arian powiedział to z cynizmem i położył się spać.

Parlan myślał przez chwilę:

,,Może to i lepiej, że położył się spać, mam nadzieje, że jakoś mi wybaczy, że go oszukałem i że zrozumie to wszystko."

Czarownik rzucił silniejsze zaklęcie ochronne wokoło obozowiska i położył się spać.

Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz