Rozdział 13 - Zbrojownia Loży Magicznej

79 12 1
                                    

- Marry, to gdzie według ciebie może być mój łuk? - Szepnął Arian po kilkunastu metrach marszu w całkowitych ciemnościach, które były wynikiem nagłego zgaśnięcia pochodni.

- Cicho bądź - odpowiedziała szeptem - Na razie nie mogę powiedzieć, ale o nic się nie martw, za niedługo się dowiesz.

- A czy na pewno wiesz gdzie idziesz - wtrącił się Varas - bo nawet taki wędrowiec jak ja nic nie widzi w tych ciemnościach i dlaczego zgasły pochodnie?

- Proszę was, o kilka minut ciszy, jeśli nie to na pewno nie odzyskamy łuku - Syknęła już zdenerwowana ich pytaniami. - A co do pochodni to jest cisza nocna więc macie być cicho, bo inaczej ON nas znajdzie i plan diabli wezmą.

Resztę drogi maszerowali w milczeniu, trzymając się za kawałki rękawów, aby nie zgubić się w ciemnościach. Po kilku minutach ciemność przeszył blask małego kamienia, który z czasem rósł aż wreszcie, okazał się częścią zamku z licznymi mniejszymi kamykami, oraz różnymi kolorami układającymi się w kształt tarczy zegara.

- To jest pierwsza bramka. - Odwróciła się i po omacku zbliżyła się do Varasa który stał za Arianem - Mówiłeś, że znasz się na zabezpieczeniach, więc to jest dla ciebie.

- Czekaj nie widzę cię - Zaczął machać rękami i przez przypadek natrafił na biust Marry - O tu jesteś. Hmm, a to, co... - Nie dokończył, ponieważ dostał potężny cios, przez który na chwilę stracił przytomność.

- TY ZBOKU! - Wyprowadziła kopniak w żebra, który ocucił Varasa. - Jeszcze raz mnie tknij ty zbocze... - nie dokończyła, ponieważ usłyszała ciężkie kroki czegoś wielkiego.

Po korytarzu roznosiło się echo szczękania łańcuchów oraz powolne tupnięcia. Marry w jednej chwili złapała chłopaków za ubrania i zaciągnęła do wnęki w tunelu. Po kilku minutach można było dosłyszeć się ciężkie sapanie. Światło z kamienia oświetliło zbliżającą się postać trzymetrowego cyklopa z kolczastą maczuga w lewej ręce oraz kajdanami w prawej. Olbrzym sapał i dyszał, jakby przebiegł wiele kilometrów, rozejrzał się i donośnie zaryczał, aż można było usłyszeć spadające drobinki wykruszonych cegieł. Arian prawie się przewrócił, lecz w porę złapała go Marry. Jednooki zamilkł i odwrócił się w kierunku więźniów, przez chwilę spoglądał w ich stronę, lecz gdy usłyszał z daleka szmery, które dochodziły z końca korytarza, z niesamowitą szybkością pobiegł w stronę owego dźwięku. Jego bieg było słychać jeszcze przez dwie minuty, aż do głuchego uderzenia, po nim wszystko umilkło.

- Mówiłam wam, żeby być cicho, inaczej ON przyjdzie? - Warknęła po cichu do chłopaków.

- Co to było? - Wskazał palcem na korytarz.

- Cyklop - oznajmił krótko Varas - Tylko dziwne, że tak szybko biegał i na dodatek nas nie zauważył.

- To są cyklopy strażnicze Loży Magicznej - Wyszła z wnęki i sprawdziła, czy nie słychać znowu cyklopa - sami wyłapują, zaklinają i trenują je, aby były im posłuszne. Sami widzieliście, że gdy usłyszał ten dziwny dźwięk, pobiegł jak najszybciej, to jest ich jakiś system naprowadzania. - otrzepała bluzkę z kurzu i drobinek rozkruszonych cegieł - A teraz rusz się do roboty nad tym zamkiem - Zwróciła się do Varasa.

- Dobrze już dobrze - Podszedł do zamka i starannie go obejrzał - Marry masz może spinkę do włosów albo jakiś metalowy drut?

- Chcesz otwierać magiczny zamek drutem ? - Zdziwił się Arian.

- Yyy, tak ? - odpowiedział z pełną powagą.

- Nie posiadam takich pierdół - syknęła.

- Cóż więc módlcie się, żeby ten cyklop nie reagował na magię lub – co gorsza – to pomieszczenie. - Wyprostował się i przyłożył ręce do zamka.

- Co ty chcesz do diabła zrobić? - Marry chciała go złapać za rękę, lecz została odrzucona przez pole magnetyczne. - Co jest do cholery?! - Złapała się za obolałą głowę po uderzeniu w ścianę.

- Varas to jest więzienie Loży magicznej na pewno zare... - Nie dokończył, ponieważ usłyszał ciche słowa Varasa.

- Smoczy królu Seranibusie, twój potomek Varas prosi o cząstkę twojej mocy. Magia Królewskiego Rozkazu: Otwarcie.

W jednej sekundzie zamek otworzył się bez żadnego problemu. Wszyscy nasłuchiwali czy nie włączył się alarm, lecz nic takiego nie nastąpiło. Cała trójka odetchnęła z ulga, a Arian złapał Varasa i zapytał go, mówiąc mu do ucha:

- Varas czy ty jesteś... - Varas nie pozwolił mu dokończyć pytania, ponieważ zakrył mu usta ręką i wskazał gest milczenia.

- Lepiej, żeby nikt o tym nie usłyszał - Zdjął rękę z ust Ariana i uśmiechnął się, odsunął się, gdy zobaczył nadchodzącą Marry.

- Jednak coś potrafisz - Poklepała go po ramieniu Marry - teraz powinno być z górki.

Marry popchnęła drzwi, które nawet nie zaskrzypiały, zważając na ich masywność. Po otwarciu drzwi całą trójkę oślepiło jasne światło, przez chwile nie mogli nic zobaczyć. Po kilku sekundach powoli zaczęli rozróżniać kształty. Było to wielkie pomieszczenie z wieloma broniami oraz zbrojami, po ścianach pulsowały błękitne linie. Na środku stał wielki marmurowy posąg przedstawiający zakapturzonego maga, trzymającego w rękach księgę, która nie była rzeźbą, lecz prawdziwą księgą, z której wydobywał się zielono-niebieski blask. Przy posągu stały cztery inne posągi podobne do tych, które miał w swojej celi Tempus, lecz te były magami ze zwróconymi twarzami w stronę wielkiego posągu.

- Wreszcie dodarliśmy do zbrojowni - Uśmiechnęła się i chciała już stawiać krok, lecz Varas złapał ja i odciągnął pod brzeg - Łapy przy sobie. Chcesz dostać tak samo, jak za ostatnie? - syknęła.

- To, że otworzyłem zamek nieznaczny, że nie wyłączyłem zabezpieczenia i pułapki, które mogą tu być, i nie wyobrażaj sobie tyle. - odpowiedział, robiąc zdegustowana minę.

- Eee... przepraszam was, ale chyba te posągi się ruszają. - Wskazał palcem ze strachem Arian.

- No to mamy przechlapane. - Spuścił głowę Varas - Czyli oni nie są tu tylko jako ozdoba. - Wyprostował się i wyciągnął przed siebie ręce w pozycji bojowej.

- Może jakoś się stąd wydostaniemy, zanim się uruchomią - Marry szybko odwróciła się w stronę drzwi, lecz zatrzasnęły się jej przed nosem - albo i nie uciekniemy. Cóż... Chyba nie zostawili nam wyboru, mam nadzieje Varasie, że potrafisz walczyć. - Posłała prowokacyjne spojrzenie w jego stronę.

- O to się nie martw księżniczko i uważaj na swoje paznokcie, aby ich nie połamać - Puścił oczko, a ona wyszczerzyła zęby.

- Za to dostaniesz później. Arian, my zajmiemy się nimi, a ty szukaj łuku. - Przyjęła bojową postawę.

- Zgoda - mówił, oddalając się od drzwi, przy których stał.

Marry z Varasem pobiegli w stronę magów-golemów. Wojownik złapał po drodze miecz, który po chwili przypomniał mężczyźnie o swoim istnieniu oraz o wielu wspólnych bitwach...





Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz